Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2011, 14:30   #4
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
Kilka tygodni wcześniej…
Zasypane śniegiem wzgórza Rhudauru

Wiatr atakował z nieustającą zaciekłością, przedzierającemu się przez zaspy mężczyźnie, wydawało się że nigdy nie dojdzie do obranego celu. Zapadający zmierzch oraz kłujące niewiarygodnie dotkliwie w twarz płatki zmrożonego śniegu nie ułatwiały marszu. Rano przed wyruszeniem w drogę dokładnie sprawdził mapę, zresztą nie musiał, wiedział doskonale gdzie idzie i nawet w tym tempie powinien osiągnąć starą strażnicę i przeprawę na Mitheithel przed nastaniem ciemności.
- Szlak by to wszystko trafił dawno powinienem być już na miejscu, czyżbym zawędrował za daleko??? Mogło by przestać chociaż na chwilę, jak tu nawigować gdy ledwo widzę co jest dwa metry przede mną.
Rzuciwszy te słowa na pastwę wiatru poprawił ciemną, szarą szmatę owijającą szyję i głowę po czym rozpoczął gramolić się przez kolejny śnieżny jęzor zagradzający drogę. Potem następny i następny i tak przez dłuższą chwilę aż na horyzoncie zamajaczyło blado światełko wśród gnanego wiatrem śniegu W tym momencie przebiegła go przerażająca myśl.
- Oby to nie było złudzenie, cholerny śnieg, nic nie widać, oby to nie było złudzenie, nie czuje już nóg – wymamrotał zmrożonymi ustami jednocześnie zaciskając z zimna zęby.
Podszedł bliżej i ku wielkiej radości jego oczom kazał się blask światła wydobywający się z okien, do osady pozostało jeszcze ze czterdzieści metrów. Podszedł jeszcze bliżej, otrzepawszy się ze śniegu przełożył przez głowę pas z przytroczonym półtoraręcznym mieczem po to by przełożyć go pod szmatę w którą był owinięty. Plecak na wierzch i gotowe ruszył przed siebie, Minoł strażnicę i nie niepokojony przez nikogo ruszył w kierunku karczmy. Zgrzytający przeraźliwie na zimowym wietrze szyld obwieszczał „Pod Mostem”. Przed drzwiami poprawił szmaciane nakrycie głowy tak by wchodząc do środka jego twarz pozostała w ukryciu.
- Nie ruszę się stąd nim ta cholerna zima nie ustąpi, nie ma mowy – wyszeptał cicho sam do siebie.
Otworzył ciężkie drewniane drzwi, skostniałą twarz omiotło ciepłe powietrze z wnętrza, w jednej chwili gwizd wiatru ustąpił odgłosom tawernianej gawędzi.




W kominku wesoło płonął ogień sprawiając iż wnętrze nabierało ciepła, nieliczne świece nie dawały wystarczającej ilości oświetlenia, nadawało to wnętrzu gospody niezwykłego uroku. W powietrzu unosiły się obłoki fajkowego dymu majacząc rozmówcą długimi smugami przed oczyma. Tego wieczora zimowa aura po raz kolejny pokazała na co ją stać i na zewnątrz szalała zamieć śnieżna. Toteż w gospodzie Pod Mostem nie brakowało gości, znakomita większość spośród biesiadników za nic na tym świcie nie opuściła by swoich kielichów i nie wyszła by na zewnątrz. Końca dobiegała próba trupy aktorów, zresztą mało kogo to obchodziło, wtem otwarły się drzwi gospody. Zimne powietrze wraz ze zmrożonym śniegiem wdarło się do środka a wraz z nim postać jaką rzadko się widywało w tych czasach. Rozmowy przycichły biesiadnicy z zaciekawieniem i uwagą przyglądali się nowemu gościowi gospody. Nie uszło to także uwadze gospodarza tego przybytku, który na ten widok skwasił minę, wymamrotał coś pod nosem i spuścił głowę. Takie typy, zazwyczaj bez grosza przy duszy są tylko problemem, często narzucają się gościom, gotowi wszcząć burdę by w zamieszaniu coś ukraść.
Rzeczywiście przybysz wyglądał bardziej na włóczęgę, owinięta głowa i szyja jakąś szmatą bo na płaszcz to nie wyglądało nie sprawiały dobrego wrażenia. Zresztą prawie cała postać była tym owinięta, tylko torbę przerzuconą przez ramię dało się z tej bezładnej tkaniny wyróżnić. Bardziej wnikliwe oko mogło dopatrzeć się fragmentów przebijającej się z pod spodu ciemno brązowej skórzanej kolczugi czy też kaftana, przewiązanego skórzanym pasem oraz lewej ręki wraz z ramieniem zakutej z zbroję. Twarz była całkiem niewidoczna dla ciekawskiego wzroku biesiadników, nie napawało to ich sympatią do nieznajomego, który skierował swe kroki ku gospodarzowi. Ten nie miał zamiaru udzielać schronienia podróżnemu rozmijając się z prawdą co do wolnych pokoi, jednak gdy na stole wylądowało z brzękiem pięć srebrnych monet. Oczy karczmarza rozbłysły typowym dla ludzi w takich sytuacjach błyskiem. Może to magia a może niezwykła siła pieniądza sprawiała iż szybko okazało się, że na poddaszu jest wolny pokoik. Karczmarz lotem błyskawicy znalazł odpowiedni klucz, i zagadnął do młodej dziewczyny przechodzącej koło lady baru podając jej klucz. Dziewczyna spojrzała na klucz potem na nieznajomego i z wymuszonym uśmiechem skierowała się ku schodom.
Zamek niechętnie ustąpił, drzwi strasznie zazgrzytały i do ciemnego niedużego pokoju na poddaszu weszły dwie osoby. Dziewczyna od swojej świecy odpaliła niedopaloną świece, która stała na niedużym stoliku, nieznajomy wszedł za nią do pokoiku, rozglądając się po zalanych półmrokiem kątach. Zdjął z ramienia torbę kładąc ją na ziemi, następnie miecz poczym powoli zaczął odwijać się nakrycia, które miał na sobie. Dziewczyna z zaciekawieniem zaczęła przyglądać się młodej męskiej twarzy, opatrzonej szlachetnymi rysami, i ciut przy długimi czarnymi włosami. Obraz dopełniał dwudniowy zarost, który wydawał się całkiem nieźle komponować z całością i pogłębiał głębie ciemno brązowych oczu. Mężczyzna postawą i wzrostem nie był ani wielkoludem ani też jakimś krasnalem rzec by można, iż prezentował średnią swojej rasy. Zdała sobie sprawę iż to nie jest jakiś wyposzczony wędrowiec, to ktoś znacznie bardziej ciekawy. Dziewczyna szybko dowiedziała się że nieznajomy ma na imię Endymion, i ma zamiar pozostać do czasu gdy zima ustąpi wiośnie, lub wyraźnie zelży.
Udzieliwszy odpowiedzi na pytania dziewczyny siadł na łóżku i zabrał się za ściąganie skórzanych sięgających kolan butów, a nie było to łatwe zadanie gdyż nabity w buty śnieg nie miał zamiaru uwalniać nogi.
Zmierzająca ku wyjściu dziewczyna z przekąsem i ledwo zauważalnym uśmieszkiem rzuciła uszczypliwą uwagę na którą otrzymała równie kąśliwą odpowiedź i tak skończyła się pierwsza rozmowa córki karczmarza z wędrowcem.

***

W szklance z trunkiem o bursztynowym zabarwieniu, obracanej powoli w dłoni, odbijały się zniekształcone twarze biesiadników, przesiadujących tego wieczora w karczmie. Endymion siedział przy barze popijając jego zdaniem zbyt mocno aromatyzowany przyprawami korzennymi miód pitny. Od momentu przybycia do tej karczmy często tak czynił nasłuchując wieści wypowiadanych przez pozbawione alkoholem ostrożności usta. Nasłuchiwał wieści zwłaszcza ze szlaków i dróg bo w związku z ustępującą zimą zapewne już niedługo będzie można swobodnie wędrować. Jedynie kierunek marszu pozostawał jeszcze nierozstrzygnięty, początkowo miał być nim Ettenmoors teraz jednak powątpiewał w sens marszu w tym kierunku. Z rozmyślań nad najbliższymi dniami wyrwał go świst szmaty spadający z impetem na głowę córki karczmarza. Gdyby teraz się roześmiał lub w jakikolwiek inny sposób zareagował na tę sytuację mamuśka pewnie zaczęła by kojarzyć fakty, a to mgło znacznie wpłynąć na konieczność szybkiej ewakuacji z karczmy. A szkoda bo Amea to fajna dziewczyna i nie tak się chciał się nią żegnać. Tak więc udając iż nie zauważył tego wrócił do swoich rozmyślań, które skupiać się zaczęły wokół wczorajszego zajścia z udziałem siedzących przy stole w kącie dwu podróżnych. Byli nimi mężczyzna, o rysach twarzy wyraźnie zdradzających elfią krew oraz krótko ostrzyżony krasnolud, cóż za rzadki widok. Jeszcze ciekawsze było cudowne ozdrowienie krasnoluda, który jeszcze wczoraj ledwo dychał. Dalsze rozważania zdawały się nie mieć sensu toteż wziął niedopitą butelkę trójniaka i powoli, sięgnął po dwa kielichy spod lady wziął swój i skierował swe kroki w ich kierunku.
- Witajcie….. czy pozwolicie że się przysiądę, i zapytam o wieści ze szlaków. Bo na pewno wiecie jaka jest sytuacja na gościńcach i drogach, czy można bezpiecznie podróżować. Czy może sobie tutaj siedzieć i grzać tyłek przy kominku? Bo musicie wiedzieć panowie, że siedzę tu już zbyt długo, i chciałbym wkrótce wyruszyć ale nie znam sytuacji na szlakach.
 
ThRIAU jest offline