Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2011, 23:29   #11
Delta
 
Delta's Avatar
 
Reputacja: 1 Delta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znany
Angielski był jednym z tych przedmiotów, do których podchodziłem z entuzjazmem. Nie każda lekcja była ciekawa, ale tematyka zdecydowanie bardziej mi pasowała niż na innych przedmiotach- przyjemnie było posłuchać i poczytać jak ludzie pisali dawniej, jakiej używali składni, czym się kierowali... Nawet surowość pani Proudville nie robiła na mnie wrażenia, ale może dlatego, że miałem z nią bardzo duży kontakt poza lekcjami, w grupie gazetki szkolnej. Poza tym w jakimś stopniu imponowała mi jej pasja i zaangażowanie, którym niewątpliwie darzyła pisarstwo i literaturę.
Wchodząc do klasy kiwnąłem głową Matt'owi, którego dzisiaj jeszcze nie widziałem, uśmiechnąłem się do Ann, która wydawała się być pogrążona we własnych myślach jeszcze bardziej niż zwykle, po czym z czystym sumieniem mogłem usiąść w swojej ławce i zabrać się za notowanie. Temat dzisiejszej lekcji- renesansowi angielscy poeci. Mogło być lepiej, ale hej, "serce miej otwarte dla wszystkich", jak mawiał Shakespeare. Nie chodziło mu pewnie o poszerzanie swoich zainteresowań, ale istotą literatury jest swobodna interpretacja, nie? Viva la littérature.
Podniosłem wzrok znad zeszytu, akurat gdy nauczycielka zatrzymała się przy mojej ławce. Uśmiechnęłęm się do niej grzecznie na co odpowiedziała tym samym, chociaż w dużo bardziej oszczędny sposób, jakby zdawała sobie sprawę o czym myślę - w tym pani Proudville potrafiła być przerażająco spostrzegawcza - i przeszła dalej, zostawiając mnie sam na sam z moimi notatkami.
Od schematu typowej lekcji odbiegł trochę incydent z Sam i z Mattem, którzy mieli nieszczęście zostać umieszczeni w Notesie Mroku. Dziewczyna miała chyba dzisiaj kiepski dzień- to już druga nauczycielka, której udało jej się podpaść w przeciągu czterech lekcji. Nienajgorszy wynik.
Chwilę później na mojej ławce wylądowała pomięta karteczka. Rozprostowałem ją, gdy pani Proudville się oddaliła, odczytując ze środka krótkie pytanie napisane zgrabnym, pochyłym pismem. Gdy odwróciłem głowę w stronę tylnich ławek, pomachała do mnie Nicole, z uśmiechem dając znać, że to od niej. Odpowiedziałem tym samym, zapisując na kartce "wampir. A Ty?" - w przeciągu nadchodzących dni będę to pewnie musiał powtarzać jeszcze przynajmniej tuzin razy - i odrzuciłem, gdy nauczycielka znów znalazła się po drugiej stronie klasy. Niecałe dziesięć sekund później dostałem odpowiedź. "Meduza ;)"


Zerknąłem mimowolnie przez ramię, unosząc brwi i przyglądając się mojej rozmówczyni, która błysnęła zębami w radosnym uśmiechu. Nie wiem czy jej wybór powinien mnie zaskoczyć czy nie; Nicole należała do tego rodzaju dziewczyn za którymi faceci oglądają się na korytarzach- długie nogi, talia jak u osy, sylwetka bogini - nic więc dziwnego, że od dawna była w szkolnej drużynie cheerleaderek. Biorąc pod uwagę piękno mitologicznej Meduzy, jej wybór był całkiem na miejscu; całość podkreślały ciemne, kręcone włosy, sięgające pośladków wbitych w ciasne jeansy. Wyobrażenie sobie wijących się na ich miejscu żmij nie było tak trudne, jakby mogło się wydawać.
Zanim zabrzmiał dzwonek wymieniliśmy jeszcze kilkanaście karteczek, korzystając z dobrej woli Ann, która starała się skupić całą uwagę pani Proudville na sobie. Na znajomy, wysoki dźwięk zamknąłem zeszyt i wrzuciłem go do torby. Jeżeli zaś chodzi o wypracowanie to chyba jako jedyny w całej klasie się tym nie przejąłem- ot, kolejny "artykuł" do napisania. Gorzej, że termin tak krótki, że będę się musiał za to zabrać już jutro, żeby wyrobić się na wtorek; niedziela odpadała z powodu balu na którym będę siedział do późna, a poniedziałek z powodu kaca, na który pewnie będę cierpiał od rana. Moje spojrzenie padło na Nicole, która mrugnęła do mnie z drzwi i zniknęła na korytarzu.
Cholera, można nawet będę miał szczęście obudzić się w nieswoim łóżku.
Głos pani Proudville wyrwał mnie z zamyślenia, przywołując do rzeczywistości ubranej w popielaty żakiet i spódnicę do kolana.
- Oczywiście, proszę pani. I tak planowałem wziąć aparat na bal. - odparłem zgodnie z prawdą na jej nieznoszącą sprzeciwu prośbę. Nie byłbym sobą, gdybym przepuścił taką okazję do artykułu jaką było Halloween. Opuściłem wraz z nauczycielką salę i skierowałem się w stronę stołówki, po drodze zabierając jedną ulotkę i robiąc zdjęcie rozdającym je dziewczynom, częściowo by wywołać uśmiech na ich twarzach, a częściowo by mieć zapas zdjęć do przyszłego artykułu.

Trzydzieści minut lunchu umknęło mi w zastraszającym tempie; usiadłem przy jednym z pojedynczych stolików, rozkładając przed sobą laptopa i próbując, chociaż wstępnie, uporządkować artykuły, które miałem u siebie. Nawet nie zauważyłem kiedy gotowy sandwich z bufetu, popijany jagodowym jogurtem z torby, zniknęły w moim żołądku, a w rogu pomieszczenia rozbrzmiał dzwonek na zajęcia. Pospiesznie wszystko schowałem i ruszyłem do sali, gdzie miała się odbyć następna lekcja.

Nawet pomimo faktu, że zajęcia ze sztuki były lekkie i przyjemne, po tych kilkudziesięciu minutach rozważania istoty kolorów i ich wpływu na postrzeganie obrazów oraz przedstawienie na płótnie emocji, poczułem, że drobne kleszcze zmęczenia powoli zaczynają zaciskać się na mojej głowie, opuszczając mi powieki. Próbowałem skupić się na temacie, spoglądając za okno i próbując dostosować teorię barw do widoku na zewnątrz. W jesiennych klimatach dominował brąz, żółć i czerwień, a także kolory pośrednie takie jak złoto czy ciemna pomarańcz. Brąz symbolizował codzienność i pokorę, żółć zdradę i fałszywość, czerwień namiętność i pasję... Czyli gdyby umieścic to na obrazie, albo zdjęciu to mielibyśmy... Codzienną, fałszywą namiętność, która kończy się zdradą? Miało to jakiś sens? Chyba, że...
Boże, jesień to zmęczona małżeństwem kobieta.
Chyba naprawdę byłem zmęczony, bo moje arcydowcipne spostrzeżenie wybitnie mnie rozbawiło, co odbiło się w cichym parsknięciu, które z siebie wydałem. Szczęśliwie nauczycielka była akurat po drugiej stronie sali i moja bezmyślna wesołość pozostała niezauważona.

Gdy nadeszła upragniona przerwa solidnie ziewnąłem bez skrępowania, zbierając swoje rzeczy i wychodząc na korytarz. Na minutę wstąpiłem do męskiej łazienki, żeby przepłukać twarz zimną wodą i trochę się rozbudzić, po czym już nieco bardziej ożywiony udałem się do sali gdzie miała odbyć się ostatnia lekcja - wiedza o kulturze i obyczajach.

Iii.... ta ram tam tam... Scott zdobywa pierwszego i jedynego dzisiaj plusa! Podczas zajęć wyrwało mi się, że Halloween wywodzi się z celtyckiego obrządku Samhain, i że ponad dwa tysiące lat temu w ten dzień żegnano lato, witano zimę oraz obchodzono święto zmarłych. Nauczycielowi musiał udzielić się klimat zbliżającego się weekendu, bo pozwolił mi kontynuować. Gdy dodałem, że Celtowie wierzyli, iż w ten dzień zacierała się granica między zaświatami, a światem ludzi żyjących, zaś duchom, zarówno złym jak i dobrym, łatwiej było się przedostać do świata żywych, dobrodusznie postawił mi wyczekiwany przez uczniów znaczek w dzienniku. Brawo Scott, niech żyje Scott.

Dzwonek zajęć zabrzmiał w moich uszach jak najsłodsza melodia, sprawiając, że na kilka minut zapomniałem o ostatnim czekającym mnie zadaniu. Dopiero, gdy chciałem zabrać swoje rzeczy z szafki, dotarło do mnie, że to nie koniec zajęć, więc zamiast zabrać, dorzuciłem kolejne podręczniki, pozostawiając w torbie tylko laptopa. Wziąłem jeszcze ostatni jogurt i popijając go bez pośpiechu, skierowałem się w stronę pracowni informatycznej.

Przeredagowanie gazetki i poukładanie artykułów było czystą formalnością- długą i żmudną, ale wciąż formalnością. Pani Proudville pojawiła się jak zwykle punktualnie, ale widać było, że typowa dla niej srogość, którą pokazywała na zajęciach, teraz gdzieś zniknęła. Od czasu do czasu rzucała mi za plecami jakąś uwagę odnośnie rozmieszczenia grafik czy wielkości czcionki danego tytułu, wszystko co posłusznie wykonywałem, czasami tylko dorzucając swoje trzy grosze.
Za oknem słońce powoli chyliło się ku horyzontowi, systematycznie grzebiąc moje plany porobienia zdjęć po zajęciach.
 
__________________
"I would say that was the cavalry, but I've never seen a line of horses crash into the battle field from outer space before."

Ostatnio edytowane przez Delta : 01-01-2011 o 23:40.
Delta jest offline