Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2011, 22:13   #5
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

System Somateku rozpadał się na oczach Anny.
A z początku wszystko szło tak sprawnie. Przedarła się przez bazę danych jak iskra, nawet zapory nie wymagały tyle czasu do złapania. To było, aż za prostę. Niesprawne zabezpieczenia, opóźnione sensory wykrywające intruzów, nieaktywne agresywne programy strażnice. System był sparaliżowany zanim do niego weszła i nie był w stanie powstrzymać ją przed zdobyciem zastrzeżonego pliku. A potem rój zamigotał wskazując obraz w kącie pola widzenia. Ptak. Czarny. Łabądź. Muzy miały go śledzić. Zrobiły to, jedna z wróżek pojawiła się zapewniając, że nie opuściły stanowiska i wykonały zadanie. Wplotły nawet znacznik w splot maskę drugiego intruza. Ale włamywaczy było więcej. Ten drugi ptak musiał zauważyć, że został wykryty bo zrzucił tryb ukrytego, a wraz z nim zrobił to kolejny, i kolejny... Cyberprzestrzeń wokół Anny zaroiła się kluczem skrzydlatych ikon, już nie zwiedzały i nie obserwowały, ale biły skrzydłami i rozsiewały wokół siebie pióra agresywnych programów. Jedno z nich Ana zmroziła i zachowała kopię. Klucz czarnych ptaków szturmował osnowę całego systemu, krusząc mury, rozkładając struktury. Wyglądało to tak jakby ich jedynym celem było niszczenie.
Światła jeszcze ocalałych ikon zaczęły gasnąć.
Administratorzy w ostatniej próbie ratunku odłączali serwer.
Miała to po co przyszła, a teraz musiała uciekać jeśli nie chciała zostać uwięziona na odciętym dysku. Magistrale zaczęły się zamykać, rzuciłą się w jedną z nich, pędząc prosto w stronę światła na końcu tunelu, prosto aż do świtu.


Odetchnęła głęboko po drugiej stronie. Teraz musiała tylko zatrzeć za sobą ślad połączenia i rozpłynąć się w szumie Erato. Ruchomymi chodnikami wypłynęła na górne poziomy. Stacja miała długą historię, pełną lat świetności. Po nich zostały spektakularne kopuły wydrążone w skałach Luny - nieraz szerokie na kilometr - a w nich odtworzone mikroekosystemy. Wodospady, bambusowe gaje, drewniane pagody i posążki brzuchatych bożków, z napisem "żyj skromnie acz uczciwie". Można było się założyć, że na Errato nikt ich nie czytał. Pięciu milionom mieszkańców stacji żyło się dość dobrze, tym w centrum kopuł oraz wieżach wspartych na ścianach kanionów zdecydowanie lepiej, tym w glebinach lub przy samej powierzchni znacznie gorzej. Za to ci zaraz pod powierzchnią, mogli podziwiać spękną i zimną przestrzeń srebrnego globu.
Spacerując po pasażu handlowym przesłuchiwała strumienie wiadomości oznaczone jako Somatek. Pierwsze z nich wspominały o awarii zasilania na Manufakturze i czasowo niedostępnych serwerach. Drugi pochodził z oddziału korporacji na Mitrze, dyrektor Fu Leng udzielał wywiadu:
- Teraźniejszość, to czas wyzwań, nowa, nieznana ludzkości sytuacji, era możliwości, wolności, wyboru... my podjęliśmy wybór. Secesja to konieczność. Oddział Somatek Mitra odtąd stanie się niezależnym od siedziby w Manufakturze podmiotem. Niezależną ideą i misją. Szanujemy naszą macierzystą korporację, przez wiele lat wspólnie działaliśmy dla dobra nowej ludzkości. Ale Mitra-Somatek wyrusza tam gdzie nie dotarł żaden człowiek i ta droga wymaga zwinności, którą może gwarantować tylko mniejsza organizacja. Skupiona na jednej idei. Za wcześnie by zdradzać nasze plany, jedno możemy państwu obiecać. Wkrótce nadamy kształt przyszłości. - w tle grała pompatyczna muzyka.


Transmisja się skończyła, pojawił się rój, podekscytowany szum cienkich głosików, przekrzykujących się i przepychających byle tylko stanąć przed obliczem An:
- Jest ślad co ptak skrył się w brył skraju Nektaru Starego Syberii się gnieździ. - bocznym oknie wyświetliła się mapka modułu Starego Nektaru nazwanego Syberią z racji złóż lodu.


Dotarła do hotelu, tyle informacji, a ciągle za mało. Więcej wysłuchała z Białego Szumu:


Dziesięć lat wcześniej, Boswash, ulice Nowego Yorku w tle strzeliste wieże Manhattanu, niektóre już strawione płomieniami lub zdruzgotane uderzeniem bomb. Mężczyzna o przyjemnej dla oczu twarzy, trochę asyryjskimi rysami i inteligentnym spojrzeniem, dziennikarz.
- Gwardia odcięła wyspę, wedle statystyk rządu po drugiej stronie zatoki pozostało ponad sto tysięcy ludzi. Wszyscy zarażeni wirusem predatora. Elektroniczni zwiadowcy nie zauważyli by morfy próbowały pokonać barierę wody. Wedle dowodzącego akcją majora Juana Cortez na wyspie wszyscy zdrowi zostali już ewakuowani, na wyspie nie ma już ludzi, a w ciągu godziny rozpocznie się ostrzał artyleryjski i Manhattan zostanie oczyszczony. Dla Experia Media Samuel Singer. - w czasie relacji zachowywał profesjonalny spokój. Nawet nie zająknął się gdy mówił o ewakuowanych nieskażonych.
Przejrzała międzywierszowe nieaktywne bity. Tak jak zwykle był tam ukryty nic nie mówiący plik danych, zawierający zestawienie raportów transportowych Commet Express w ralacji między głównymi stacjami Luny: Errato, Nektar, Szekla a stacjami Wspólnoty Lagrangea. Do tego dołączono raporty wieży kontroli lotów. Krzyżowe porównanie wskazywało, różnicę w ocenie masy raportów korporacji i pracowników lądowiska.

Drugi plik był nieco ciekawszy, zwiastun nowego serialu XP firmowanego przez Emmę Starlight - wschodzącą gwiazdkę przemysłu rozrywki - serial nazywał się Niebo Pełne Gwiazd i opowiadał o grupie kosmicznych kowbojów poszukujących nowej ziemi poza wrotami Pandory.
Na drugiej warstwie było tylko jedno zdjęcie z kamery przemysłowej. Fabryki wypełnionej komorami rozwoju biomorfów. Były ich setki. Przefiltrowała obraz nadając mu trzeci wymiar i w rozejrzała się po stworzonej wirtualizacji. Ponad sto komór ułożonych w kilkunastu rzędach. Raczej produkcja, a nie tylko zamrażarka zapasowych kopii. Stara konstrukcja, ale zadbana. W zewnętrznym układzie było kilkanaście takich konstrukcji. Jeden z zaparowanych iluminatorów zachował przejrzystość. Podeszła bliżej i zajrzała do komory. W kapsule pogrążona w letargu lśniła jej - Any Simone - twarz.
Dziwne. Podejrzała kod by znaleźć >>Get (ID_icon)<< ale to niewiele zmieniało. Whitenoise był jak posłaniec, przesyłał swój spam, który w jego pokrętnych algorytmach był powiązany, albo i nie. Wiersz kodu wymagał działania. Aktu woli. A to było coś nowego u enigmatycznego informatora.

Pozostawało tylko znaleźć drugiego agenta...


Dr Michi Gakusha dręczyły diabły wątpliwości, I need a hero mógłby zaśpiewać, gdyby sytuacja wyglądała nieco lepiej. Bohater za to okazał się nie tym czy zaplanował. Samuel działał po swojemu, doktor rozwinął plik jego curriculum vitae, ex dziennikarz Experii, od trzech lat wolny strzlec, teksty często krytyczne względem Konsorpcjum, Jutrzenki, Junty... nawet Agronautom się dostało. Kontestator gotów przewrócić stół. A teraz prowadził negocjację z zagubionym.
- To nie musi się tak kończyć, nic nie musi się kończyć, to może być początek. Wszyscy coś stracili, niektórzy więcej. Ale oni potrzebują pomocy, również twojej. Nie możesz ich opuścić. Przecież chcesz im pomóc, nie pomożesz im ginąc, to samolubne. Pomyśl, gdybyś wrócił, gdybyś działał dla innych porzuconych, gdyby było was więcej, a wierz mi jest. Znam ludzi o podobnych doświadczeniach, którzy się nie poddali, którzy czekają na ciebie, musisz tylko chcieć zostać wśród żywych. - przemowa dziennikarza w symulacjach nie wróżyła dobrze, zbyt wiele oskarżeń o tchórzostwo, za dużo jak na świadomości na krawędzi, którego samoocena przez dekada była wbijana w ziemię. Analizy dawały im jeszcze pół minuty w czasie których zamachowiec odtworzy wszystkie porażki i przekleństwa losu.
- Co mam zrobić? - wyszeptał przez interkom Jack.
Cisza.
Przerywa ją trzepot skrzydeł Żurawia.
- Panie, transmisja do obiektu, nie wychwyciłem źródła, może ten drugi... - opuścił łeb przytłoczony ciężarem swojej porażki.
Tymczasem Sam próbował wywołać Jacka, a gdy to się nie udało sforsował zamek do kabiny. W środku leżało ciało pilota oraz wrak Asha, tylko skorupa bez reprezentacji w MESHu.

Dalej zadziałały już procedury, wahadłowiec został odholowany na Mitrę. Po opuszczeniu pokładu poddano go krótkiemu przesłuchaniu, na jego skrzynkę przyszedł osobisty list od dyrektora połączenia przepraszający za całe zajścia. A na jego kontro zwrot kosztów lotu i strat moralnych.



Minęło trochę czasu zanim naukowiec ochłonął na tyle by móc skupić się na zadaniu, przesłuchać profesora Higginsa. Spotkali się w Instytucie, profesor był w trakcie pakowania. W wyniku secesji planował opuścić Mitrę i wrócić na Manufakturę, miał nawet przygotowaną katedrę edukacji Wyniesionych.
- Wszystko zaczęło się jakieś 3 miesiące temu, dyrektor Fu Leng każdego z pracowników naukowych sondował o plany na przyszłość i zapatrywania na bardziej niezależne od Somateku działania, wielu w tym i Ja odmówiło. To był początek schizmy, ci którzy zostali z dyrektorem stworzyli wewnętrzny krąg, nie mówili o nowym projekcie i jakie mają plany. Ta atmosfera konspiracji była bardzo męcząca. Zapamiętałem tylko wzmianki o "Czystej Formie", ale nie mam pojęcia co to może znaczyć, a dokładnie zbyt wiele rzeczy pasuje. Co bardziej niepokojące finansowanie projektu jest zastrzeżone, dotychczas firma była bardziej transparentna. Oczywiście takie rzeczy się zdarzają, tajemnica przemysłowa to ceniona wartość, ale wszystko powinno mieć swoje granicę.

Jest jeszcze coś, znacznie gorszego...
- jego wypowiedź przerwał nagły atak kaszlu, dopiero wyjęty z kieszeni marynarki inhalator przyniósł ukojenie - ...przepraszam, na czym skończyłem, a już wiem, otóż ktoś zasabotował moje badania. Wdrażałem nowy schemat stymulacji rozwoju animorfów, ale ktoś musiał naruszyć parametry poszczególnych sesji. W rezultacie uczestnicy zaczęli wykazywać nieprzewidziane cechy: nadmierną ciekawość, ambicję, chęć nauki a także spadek agresji i rozbudzoną empatie względem członków grupy. Wiem, że nie brzmi to niepokojąco. Ale sam fakt sabotowania wrogiego projektu budzi mój niepokój. - spojrzał na gościa wzrokiem "czy ktoś ma pytania".
- Czy próbował profesor wypytać kogoś z drugiej strony.
- Oczywiście, ale jak już wspomniałem wszyscy byli objęci zmową milczenia, chociaż... jest jedna osoba.
- przerwał ponownie i dokuśtykał do biurka, z szuflady wyjął wizytówkę i podał ją mężczyźnie.
- Nicolas Felone, młody asystent, nie brak mu ambicji, nic dziwnego że zgodził się na te ekscesy. Wydawał się niezadowolony z rozwoju projektu i swojego miejsca w nim. Ambicja, ma zawsze dwie twarze. Może on byłby skłonny podzielić się informacjami, jeśli zobaczył coś niepokojącego. Niestety, my dwaj mamy zbyt wiele odmiennych poglądów by zdobyć się na nić zaufania, lepiej więc nie wspominać o moim poleceniu.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 03-01-2011 o 15:36.
behemot jest offline