Chatka rybaka okazała się małą, zbita z krzywych bali budą, obsypaną od strony morza grubym murkiem z okolicznych szarych łupków. Potężne podmuchy sztormowego wiatru raz po raz uderzały w drobną konstrukcje, nie były jednak w stanie wedrzeć się do uszczelnionego mewim guanem środka. We wnętrzu panowało przyjemne ciepło, pochodzące z tlącego się już ledwie paleniska. Pachniało wędzonką i morską solą. Pod sufitem wirowały powolnie drewniane stelaże z rozwieszonymi rybnymi pęcherzami. Gdzieniegdzie walały się też sieci, wiadra, liny, zakrwawione pieńki i inne rybackie utensylia.
- Tośmy są w domu - dziadek tylko z trudem domknął zasysane przez potężną wichurę drzwi.
- Ależ się rozwiało, jakby sami Bogowie się na kogoś uwzięli. Nie wiadomo ci przypadkiem nic o tym, co? - dziadek zmrużył oczy, sondując ponownie egzotycznego przybysza.
- Nie musisz odpowiadać, dziadek już sobie przyuważył, żeś niezbyt bystry... - Możesz sobie u mnie podrzemać, aż powrócą ci siły. Co parę dni zawija tu obwoźny handlarz. Ta skąpa zakała z pewnością pokieruję się, gdzie ci tam trzeba... o ile przybędzie... od wojny strach się ruszać poza swój dom.. wszędzie zbóje i złodzieje! A przynajmniej tak słyszałem...
Dziadek z namaszczeniem wydobył zza pazuchy stary marynarski nóż.
- Należał do mojego starszego, Hansa. Pokazał mi jak nim machać, choć przyznać muszę, że za stary już z lekka na wojaczkę jestem. Oczy już nie te... - A właśnie... - dziadek zamyślił się, wgapiając się w przybysza
- Możeś i nie morską żoną, ale dziadkowi przydać się możesz. Młodyś i zdrowy, więc pewnie wspinać się i pływać umiesz, he? Jak się przydasz, to ci to dziadek wynagrodzi.
Starzec zanurzył dłoń w połach łachmanów wydobywając z nich brzęczący mieszek.
- Miedzi jeszcze trochę posiadam, a i jadła ci napakuję na drogę, cobyś nie sczezł łażąc po tym pustkowiu.
Nad ranem sztorm trochę się uspokoił, pojawiła się za to gęsta, mleczna mgła. Starzec wyprowadził nakarmionego i obandażowanego już gościa ku pobliskim klifom, wskazując punkt na dole, wśród pieniących się fal i głazów.
- To tam dziadkowi spadła błyskotka od syna. Piękny wisiorek z błyszczącą muszelką. Fale porwały go ku skałom... a później zniknął. Dziadek myśli, że tam pewnikiem jakaś zalana pieczara jest i błyskotka czeka pod wodą.