Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2011, 14:59   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Malutka klitka raczej nie zasługiwała na miano kajuty. Ledwo mieściła się tu koja i niewielka szafka. O stoliku można było tylko pomarzyć, zaś solidna okiennica, zasłaniająca mikroskopijny otwór udający okienko, dawała się otworzyć tylko na parę centymetrów, co nie dopuszczało do środka odpowiedniej ilości świeżego powietrza. Aktualny lokator tego pomieszczenia przypuszczał, że był to kiedyś jakiś składzik, przerobiony obecnie na kabinę, do której dało się upchnąć jednego pasażera.
Ale pasażer nie narzekał. W lochach hrabiego Thethelesa byłoby znacznie mniej wygodnie.
Przeciągnął się, uważając, by nie zawadzić rękami o sufit, a potem zamknął okiennicę.
Zabrał ze sobą ciemnoczerwony owoc, lokalną, mającą znacznie mniej pestek, odmianą granatu, a potem wyszedł na pokład.

Bezkres wodnej toni przypominał Tingisowi równie bezkresne stepy jego ojczyzny. Wiatr był podobny, chociaż przynosił ze sobą inne wonie.
Ugryzł kawałek owocu i skrzywił sie lekko, gdy słodki sok kapnął na jego skórzaną bluzę. Natychmiast wyciągnął z kieszeni kawałek szmatki, by zetrzeć plamę. Nie bardzo go było w tej chwili stać na kupno nowej, a każdy, nawet największy głupek, wiedział, jakie znaczenie ma pierwsze wrażenie. Jeśli zakwalifikują cię do kategorii 'włóczęga' masz od razu mniejsze szanse. Nie tylko u kobiet. U strażników i karczmarzy również.
Poza tym lubił tę bluzę.

Wzrok młodzieńca przeniósł się z gnanych lekkim wiatrem fal na niewielki punkcik, krążący wśród chmur.
Albatros? Jaki inny ptak mógł szybować tak wysoko, z dala od lądu?
Marynarze ponoć uważali, że pojawienie się tego skrzydlatego podróżnika zapowiada jakieś zmiany. Mało kto twierdził, że były to zmiany na lepsze.
Skończył jeść i wytarł palce, po czym ponownie spojrzał w niebo.
Punkcik powiększył się nieco. Na tyle, że można było w przemierzającym przestworza wędrowcu rozpoznać orła.
W swej ojczystej Hyrkanii Tingis widział kilka takich ptaków. Niektórzy z jego pobratymców uważali je za święte, za posłańców bogów. Tingis uważał co prawda, że bogowie mają szybsze sposoby przekazywania wiadomości, ale nie dyskutował z nikim na ten temat. Niektórzy, zwłaszcza szamani, byli dosyć przeczuleni na tym punkcie.

Morski wiatr przynosił różne zapachy, ale smród, jaki dotarł do nosa Tingisa, nie należał do morskich woni. W stepie czasami trafiało się na padlinę, na morzu raczej było to rzadkością. Źródło owego zapierającego dech w piersiach, czy też raczej duszącego, tamującego oddech smrodu mógł być jeden tylko człowiek.
Dla Tingisa zagadką pozostawało, czemu Yosuaf trzyma tego tępego tłuściocha wśród załogi. Jako wioślarz Garm spisywałby się znacznie lepiej. Wioślarze nie muszą myśleć, natomiast trudno było powiedzieć, jakim cudem Garm w ogóle potrafił rozmawiać, skoro zachowywał się tak, jakby opary różnorakich alkoholi dawno już wyżarły mu umysł.

- Nie rozumieć - odparł w stronę pleców odchodzącego nadzorcy.
Brak znajomości języków niekiedy się przydawał, zwłaszcza gdy padały słowa niewygodne dla słuchającego.
Żeby ci Erlik oczy wypalił, rzucił niezbyt miłe życzenie pod adresem Garma, a potem spojrzał ponownie na swoich 'podopiecznych'.
Nieco było mu ich żal, ale nie na tyle, by cokolwiek dla nich zrobić. Nie miał najmniejszego zamiaru zostać ich sąsiadem - wolał swoją ciasną kajutę niż nieco bardziej przestronną, lecz cuchnącą i bardzo zatłoczoną ładownię, w której przebywali niewolnicy. Wolał życie mniej... skrępowane.

Przeciągły grzmot sprawił, że przestał rozmyślać o wadach i zaletach bycia niewolnikiem.
Owinął trzymany koniec łańcucha wokół słupka poręczy, a potem powiedział:
- Słyszeliście, co macie robić?
Użył swego ojczystego języka, potem powtórzył to samo po kothyjsku i argossańsku.
W gruncie rzeczy nie obchodziło go, czy będą pracować, czy nie. Nie był nadzorcą niewolników. Jeśli cenili sobie własną skórę i woleli pokład, niż ładownię, to chwycą za szmaty. Jeśli nie...

Kolejny huk gromu był znacznie głośniejszy, a towarzyszący mu błysk był w stanie porazić oczy patrzącego. Gwałtowny podmuch wiatru zakołysał statkiem, a tu i ówdzie rozległy się przestraszone okrzyki i parę wrzasków zachęcających członków załogi do przyłożenia się do pracy.
Gwałtowny podmuch wiatru przechylił nieco statek ma burtę. Tingis ledwo zdolał utrzymac się na nogach. Fale stały się większe, a cholerny orzeł zachowywał się tak, jakby chciał wszystkie wiatry i błyskawice ściągnąć w to właśnie miejsce. Akurat tu, gdzie znajdowała się 'Morska Wiedźma'.
Czym takim przysłużyli się bogom?

Od czasu pamiętnego rejsu przez Vilayet niezbyt lubił burze na morzu. A gdyby historia miała się powtórzyć, jego niechęć pewnie by wzrosła. Oczywiście gdyby zdołał przeżyć.
Tym razem ekwipunek miał pod ręką, ale przydałoby się jeszcze coś do pływania. Jakieś drzwi?
Rozejrzał się dokoła w poszukiwaniu czegoś przydatnego. Niezbyt mu się marzyło sprawdzanie, jak blisko jest do lądu. W dół.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-01-2011 o 18:10.
Kerm jest offline