Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2011, 09:36   #10
Wroblowaty
 
Wroblowaty's Avatar
 
Reputacja: 1 Wroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znany
Od rana coś mu nie dawało spokoju. I nie było to nic związanego z rozdmuchaną – jego zdaniem – ponad miarę aferą aktorskiej trupy, zresztą skoro okazało się, że człowiek, który zeszłego wieczoru się do nich przysiadł jest stróżem prawa… Przynajmniej w jakimś stopniu na pewno, to, po co on ma się mieszać w sprawy ludzi…. To, co go tak frapowało, siedziało gdzieś znacznie głębiej w jego podświadomości, jakieś dziwne niewytłumaczalne przeczucie, że coś jest nie tak jak powinno być, że być może dzieje się coś złego, ale co i gdzie? Brak odpowiedzi na to pytanie i nieopuszczające go od rana wrażenie, że coś się dzieje, sprawiło, że tego ranka wstał zdecydowanie lewą nogą. Nie miał ani ochoty, ani chęci na użeranie się z nadętymi własną dumą aktorami, ani ich rozwydrzonymi koleżankami po fachu. Co go to obchodzi? Wszak ani nikt nie zginął, ani nie został ciężko ranny… O co w ogóle tyle rabanu? Andaras i ten nowo poznany, jak mu tam było… Endymion? Czy jakoś tak… Z zapałem dzieci wpuszczonych do piaskownicy zabrali się do zabawy w śledczych, bez sensu… Ten cały Endymion to jeszcze, no bo to niby po części jego obowiązki służbowe, ale po co ten pół elf, pół człowiek się za to brał? Ehhh Andaras, nie dość, że magik, to jeszcze mieszaniec ciągnący pełnymi garściami z przywar obu swoich gatunków…I jak tu go nie lubić?
- Czym ja sobie na to zasłużyłem? – myśli kotłowały mu się w głowie, wypływając również na zewnątrz, czego dość wyraźnym objawem była skwaszona mina, ściągnięte brwi i ogólny stan ducha z rodzaju, „odwalcie się bo mam ochotę roznieść coś w drobny mak”. Ani zjedzenie obfitego śniadania, ani naprawa uszkodzonej kuszy bynajmniej nie poprawiły mu nastroju, co tym bardziej go zirytowało… Przecież skoro na żołądku ciężej, to na duchu powinno być lżej tak? W ten oto sposób zadał kłam kolejnej mądrości ludowej. Endymion z Andarasem na zmianę jak koty z pęcherzem, latali od drzwi do drzwi prowadząc swoje przesłuchania.
- Ehhh psia mać, trza się czymś zająć, bo mnie to świerzbienie pod czaszką do obłędu doprowadzi. – burknął pod nosem wstając od stołu przy którym niedawno skończył się posilać.
- Coś się stało? – zapytał troskliwie karczmarz widząc, że osowiały od rana krasnolud nagle wstaje od stołu i wyraźnie kieruje się ku pomieszczeniom na piętrze. Czyżby już rozwiązał zagadkę? Oby! Bo jak długo można trzymać karczmę pod kluczem?!
- Gówno się w przerębli zkotłowało… - odfuknął krasnolud grzebiąc nadzieję karczmarza pod dwoma metrami mułu…
- Hehe.. Nawet mi się to ostatnie zrymowało… - uśmiechnął się w myślach do siebie, zadowolony, że udało mu się nieco poprawić sobie humor. Skierował się prosto do drzwi pokoju, w którym napadnięto zeszłej nocy na Aldika…

Aktor bez protestów opuścił swój pokój, zapewne jego trzeźwiejszy, niż ostatnio umysł szybko doszedł do poprawnych wniosków, iż kłótnie z krasnoludem, który jest zdecydowanie nie w sosie, nie mają większego sensu. Kh'aadz został sam w pokoju Aldika.
Zabrał się za regularne przeszukiwanie. Od okna w stronę drzwi. W kufrze nie znalazł nic ciekawego, poza stertami kostiumów, ani na łóżku ani pod nim, też nic godnego uwagi. Zbliżył się do kominka. Osoba o odpowiednio drobnej budowie ciała przy odrobinie szczęścia mogła się tam właśnie schować, co prawda była by cała ubabrana w sadzy, czego łatwo by nie ukryła, zwłaszcza, że na miejscu krótko po zawodzącym wyciu Aldika pojawili się wszyscy i z tego co pamiętał nikt nie przypominał pechowego kominiarza... Ale sprawdzić nie zaszkodzi. Nachylił się i zajrzał do środka...

Nic. Ciemno i brudno.
- Ehhh psia mać. - westchnął bardziej z bezsilności niż rozczarowania.
Znowu zaczął się kręcić po pomieszczeniu bez ładu i składu, w końcu jego wzrok znowu utkwił na śladzie po nożu zostawionym na podłodze. Pochylił się nad nim.
- Hmmmm - zafrasował się gładząc się ręką po brodzie. Kierunek oraz drzazgi wskazywały, że nóż najprawdopodobniej został rzucony z kierunku drzwi. Być może sprawca rzucił go tam już wychodząc z pomieszczenia. Ale jakim cudem uciekł tak szybko, że nikt tego nie zauważył? Chyba, że to jednak był Hubert...
- Bez sensu... - bąknął znowu pod nosem podnosząc się z powrotem na nogi.
Ze złości walnął pięścią w kredens ustawiony przy łóżku. Ustawione na nim lustro zabrzęczało w proteście, a obraz w nim zadygotał. Zaciekawiony podszedł bliżej. Stanął przed lustrem tak jak zeszłej nocy stał Aldik zapalając stojącą przed nim świecę, która teraz leżała na blacie kredensu. Spojrzał w odbicie na polerowanej tafli... To co zobaczył wprawiło go w zdumienie.
- Przecież idealnie widać drzwi... Ten stary pijak musiał coś zobaczyć...

Nie wiedział na jakim etapie są rozmowy Andarasa i Endymiona z aktorami, ale postanowił bezzwłocznie podzielić się z nimi tym odkryciem...
 
__________________
"Lotnik skrzydlaty władca świata bez granic..."
Wroblowaty jest offline