Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2011, 12:12   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Światełko w tunelu nie było związane z wędrówką na tamten świat, lecz doprowadziło ich do korytarza na poziomie dwudziestym trzecim. Co więcej - w wewnętrznym kręgu poziomu dwudziestego trzeciego. Dokładnie tam, gdzie chcieli się znaleźć.
Za ich plecami znajdowały się niepozorne drzwi, przez które właśnie przeszli. Umieszczona w widocznym miejscu niewielka plakietka głosiła:


Symbol znany każdemu, kto chociaż raz znalazł się w pomieszczeniach Centrum. Oznaczone nim drzwi omijali wszyscy, prócz służb technicznych. Zwykły bywalec Centrum, a do takich należało zaliczyć w tym przypadku i Strażników, nigdy nie wiedział, czy po drugiej stronie drzwi zastanie zwyczajny korytarz, umożliwiający pójście na skróty do innej części danego poziomu, zsyp na śmieci, czy może brygadę uśpionych robotów porządkowych, cierpliwie czekających na nastanie nocy.

Przed nimi ciągnął się długi, prowadzący po okręgu korytarz.


Obok nich były drzwi oznaczone numerem 20, a kolejne nosiły numer 19, potem 18. Choć poszukiwanego pokoju nie było widać, to i tak nawet głupiec domyśliłby się w którą stronę należy iść. A wśród Strażników nie było głupców. Z drugiej strony... jeśli się się spojrzy na to, ilu z nich zostało po drodze... Czy ktoś poza głupcem pchałby się do Centrum, na spotkanie z niemal pewną śmiercią?
Ale na wspomnienia i żal będzie czas później, teraz trzeba było iść do przodu.

Pokój numer 13...
Podobno kiedyś, jeszcze na mitycznej Ziemi, ta liczba uważana była za pechową. Dla niektórych z tych, co szli do tego miejsca, przesądy potwierdziły się.
A co ich czeka? Jego, Neli, Izzaka?
To się miało okazać za chwilkę.

- Siedem minut - oznajmiła cicho jego bransoleta.
- Starczą mi dwie - skomentował komunikat, zatrzymując się przy drzwiach oznaczonych symbolem znanym wszystkim inteligentnym stworzeniom całej Galaktyki.


Przy wtórze niezadowolonego mruczenia Neli wszedł do środka.
Umycie rąk i twarzy zajęło mu nawet mniej czasu, niż zakładał. Jeszcze przerzucenie eleganckiego niegdyś płaszcza przez ramię i już wyglądał jak homo sapiens, a nie jak homo erectus bagiensis.
Że na pozbycie się charakterystycznego zapaszku potrzebowałby pewnie kilku godzin w gorącej wodzie z bąbelkami, to już była inna sprawa...
Z ukrytym pod płaszczem dwulufowym Jumbo ruszył dalej, nie zwracając uwagi ani na gniewne pomruki Neli, ani na popiskiwanie bransolety ruszył do przodu.

Korytarz przed pokojem, do którego zdążali, był pusty.
Oczywiście powinien się zdziwić, że nie ma tu paru tuzinów ludzi Genoshiana, ze swym szefem na czele, ale w obecnej chwili nic go nie dziwiło. Jeśli jakiś dobry duszek albo któryś z dawno już zapomnianych bogów oczyścił im przejście, to trzeba było z tego skorzystać i to w miarę szybko.
Teraz tylko otworzyć drzwi i wejść.
Złamać kod zamka, otworzyć drzwi i wejść.
Albo rozwalić drzwi i wejść.

A potem przekonać się, co zastaną w środku, zabić każdego, kto stanie im na drodze i przejść przez lustro.
 
Kerm jest offline