Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2011, 00:00   #9
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Albiończyk, jako wytrawny znawca meandrów ludzkiej psychiki zdawał sobie sprawę z faktu, iż pewne gesty i towarzysząca im mimika są najzwyczajniej na świecie uniwersalne i zostaną zrozumiane nawet przesz mieszkańców obcych krain. Niemal intuicyjnie przyjął więc pozę absolutnie bezbronnego, zagubionego i doszczętnie praworządnego obcokrajowca*. I to poskutkowało. Chwytająca już za arkan strażniczka cofnęła rękę, marszcząc niewieście czoło z tęgim namysłem. W końcu opuściła broń, choć warto było zauważyć, że nie schowała jej ponownie do skórzanej kabury u siodła, trzymając oręż póki co w pogotowiu.
- Więc powiadasz, żeś obcokrajowiec, tak? Powiedzmy, że jestem gotowa ci uwierzyć... wstępnie. Udamy się razem do Hargendorfu, a tam sprawdzimy, czyś jednak przypadkiem nie poszukiwany. Ino nie próbuj po drodze zbiec!
Pomachała groźnie pistoletem, obrzucając podróżnika podejrzliwym spojrzeniem. Wydawała się zawiedziona, iż nie trafił się jej jednak żaden groźny zbój.
- Skoro przyjdzie nam razem podróżować, wiedz że trafił ci się zaszczyt spotkać na swej drodze Marię von Blauberg, Strażnika Dróg na ziemiach szlachetnego rodu von Hargenfelsów! A to... - klepnęła serdecznie rumaka po zadzie, aż ten uniósł potężne kopyta w dwunożnym tańcu - Persifal, mój wierny towarzysz i niezawodny nos na niegodziwców!
Koń niuchnął wielkim chrapami powietrze wokół Albiończyka, nie dał jednak po sobie poznać, by wykrył coś szczególnie wyjątkowego.
- A teraz ruszajmy ku Hargendorfowi! Ino żwawo, nie zmuszaj mnie bym cię spętała!

Nim jeszcze ostatnie promienie słońca skryły się za horyzontem, dotarli do przytulnie wyglądającej leśnej rzeczki, która zdawała się wręcz stworzoną do krótkiego, pokrzepiającego noclegu.


Zadowolony z obrotu spraw koń niemal od razu ruszył ku wartkiej, krystalicznej wilgoci, pozostawiając strażniczkę i Albiończyka sam na sam z ich pytaniami i wątpliwościami.

- Więc? -
niewiasta ostrożnie usiadła na pobliskim, pokrytym jesiennymi liśćmi pieńku. Jej ręka nadal nie oddalała się zbytnio od zatkniętej za pas broni.
- Cóż to za statek z którego cię zmyło? Gdzie leżą krainy, z których pochodzisz i czy przypadkiem... nadają tam takim jak ty imiona?

Pogawędka nie trwała zbyt długo, krótko po tym, gdy w lesie zapadły ciemności zmogły ich bowiem wydarzenia i trudy ostatnich dni.



Obudził go pęcherz i wyjątkowo jasny blask Mannslieba, zalewający leśną polankę. Ostrożnie uniósł się, by zaspokoić niedającą mu spać potrzebę. Gdy tylko jednak się ruszył, usłyszał znane już dobrze kliknięcie pistoletowego zamka.
- Tylko nie myśl o ucieczce...
Jej czujne, czarne oczy błyszczały jak u dzikiego kota.

Cóż było zrobić, potrzeba była potrzebą, nawet z wycelowaną w plecy lufą. Oddalił się więc jedynie na skraj obozowiska, podlewając z fantazją pobliskie zarosła.
Niemal się wzdrygnął, słysząc nagle anonimowy szept, dochodzący ze zraszanych właśnie krzaków.
- Pssst... towarzyszu - wydawało się, że właściciel tajemniczego, męskiego głosu zdecydowanie nie chciał, by strażniczka dowiedziała się o jego obecności.
- Lej dalej, by się nie zorientowała... - kontynuował jeszcze ciszej. - Przydałaby się twoja pomoc... uwolnimy cię... ino wróć do niej i zajmij ją czymś, by nie zauważyła jak podchodzimy... mamy z nią pewne otwarte porachunki... ale to przecież nie twoja sprawa, nie? Pójdziesz potem wolny w swoją stronę...
Ostatnia kropla moczu w końcu opuściła pęcherz, zmuszając Albiończyka do podjęcia szybkiej decyzji. Właściciel głosu tymczasem zniknął gdzieś cichaczem, szykując się zapewne do zapowiedzianego ataku.

*Przekonywanie 1k100: 40
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 13-01-2011 o 16:36.
Tadeus jest offline