Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2011, 18:00   #1
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
[Bissel - dark fantasy] Wyprawa

Wyprawa - raport z sesji PBF


„Wyprawa” miała być kolejną sesją w Bissel. Raporty z paru innych juz wiszą tu i na innych forach. „Wyprawa” jednak miał być inna. Po dyskusji w raporcie z poprzedniej sesji, prowadzący mieli wyciągnąć wnioski z niej płynące i (po raz kolejny) zacząć wszystko od nowa. Poczyniliśmy po tamtej dyskusji kilka założeń w myśl, których chcieliśmy przywrócić Bissel do dawnej świetności. Wyszło, jak wyszło. Jaz zawsze. Po kolei jednak.

Wprowadzenie i miejsce akcji

Bissel to kraina stworzona prze Bielona wieki temu, na potrzeby jego sesji. Rozegrano już w niej chyba kilkadziesiąt sesji, łącznie z pierwszą z kampanią, chyba najdłuższą jaką widziałem w PBF (łącznie coś koło 20 sesji). Przez ten czas rozrosła się, zmieniała i dopracowywała, tak, że stała się niemal osobnym setinngiem w GH. Fakt, że znakomitej większość materiałów użytych do jej „produkcji” nie udało się umieścić w jednym miejscu, jednak faktem jest też to, że ta kraina w kształcie w jakim jest, powstała w głównej mierze poprzez działania graczy, którzy tworzyli jej historię. To zawsze było mocna strona Bielonwych sesji i Bissel. „Wyprawa” miała stanowić „nowy początek” i próbę rozruszania skostniałej krainy na nowo, na wzór pierwszej kampanii. BG i gracze mieli dostać swoje własne „poletko” do zagospodarowania - tajemniczy cel tytułowej wyprawy.

Pierwszą lokacją, w której w sporej części toczyła się akcja sesji, było miasto Thornwald. Była stolica królestwa, obecnie na statusie wolnego miasta, stanowi tygiel ras i narodowości. Mroczne, niebezpieczne, ale też pełne rozrywek wszelakich. Tu można było znaleźć wszystko, każdego i dla każdego.

Zawiązanie akcji było banalne i proste. Takie miało być. Ot grube ryby organizują ekspedycje na nowo odkryte ziemie i zatrudniają do tego niejakiego Burnsa, speca od czarnej roboty, o ugruntowanej pozycji na rynku. On zaś zatrudnia pomocnikowi do tegoż zadania. W tej roli wystąpili BG. Proste i nieskomplikowane prawda?

Przebieg Akcji

Akcja miała być szybka i zdaje się taka była. Aż za szybka chwilami. Zleceniodawca zatrudnił naszych milusińskich i opłacił im pobyt w karczmie, do czasu rozpoczęcia wyprawy. Nie dane im było jednak spokojnie zażywać uroków życia, przed wyruszeniem w drogę, bo zakłócił im to list od Burnsa. Pisał on w nim, że oprócz dziesiątki BG zatrudnił też do tego zadania mniej więcej drugie tyle innych chętnych. Jednak dziesięciu ochroniarzy mu w zupełności wystarczy. Jako człek o gołębim sercu, nie ma sumienia powiedzieć komukolwiek, że musi go zwolnić, dlatego pozostawia te sprawę do rozstrzygnięcia w gronie samych zainteresowanych. On w każdym razie zatrudni tylko dziesięciu. Dał też jasno do zrozumienia, że na BG specjalnie nie liczy w tej rozgrywce, ale dla równych szans w zabawie wskazał im miejsce pobytu konkurencji i poinformowali, że ona też dostała podobne wiadomości. Taką to sytuacje zastali gracze w pierwszym poście.

W tym momencie nastąpiło to, czego się spodziewałem, czyli ogólny burdel. BG mili rożne pomysły odnośnie co, kiedy, gdzie i w jakiej kolejności należy zrobić, ale jak to zwykle bywa realizacja pozostawiała wiele do życzenia. Wyraźnie brakował lidera czy dwóch, którzy prowadzili by za sobą resztę grupy. Nikt nie był chętny do wzięcia na siebie takiej odpowiedzialności (lol) o czym kilku graczy wyraźnie w postach zaznaczyło.

Jak się łatwo domyśleć, konkurencja nie miał takich problemów i szybko odwiedziła debatujących w karczmie BG. Nie wydając się w szczegóły skończyło się jatką, sporym pożarem i ogólna dewastacją okolicy.

BG zostali wzięci na celownik straży miejskiej i postanowili się ukryć w znanym jednemu z nich burdelu. Tam chcieli dalsze swe plany uzgadniać.

Wyjątkiem był brat Gambino, który zwyczajnie zlał towarzystwo i po prostu zmienił karczmę. O tyleż nierozsądnie, że został sam, przeciw pozostałej przy życiu konkurencji, która uznała go za łatwiejszy cel, niż liczniejszą grupę BG. Cóż, pomyli się

Tym czasem goszczący u Lotty BG zostali niemiło zaskoczeni wizytą straży miejskiej. Tyle, że strażnicy przyszli tam w zupełnie innej sprawię. Część BG postanowiła się z całej sytuacji wykpić, inni mieli jednak inne plany. Skończyło się tym, czym zwykle kończy się stłoczenie na zbyt małej przestrzenie, zbyt dużej liczby, zbyt agresywny i uzbrojonych po zęby ludzi. Przybytek Lotty co prawda nie spłoną, ale zamienił się w jatkę a BG napytali sobie kłopotu, zabijając kilku strażników miejskich. Sami też stracili kolejnego kompana, było też kilku rannych.

Zwiali, mając na karku pościg strażników, znanych ze swej mściwości. Udało im się zadekować u innego „znajomego” i wszyscy, łącznie z Gambino spotkali się dnia następnego z Burnsem, na miejskim placu. Ten oznajmił im, że choć konkurencja została wyeliminowana, to jeszcze nie koniec ich kłopotów (a jakże!), gdyż on a tym bardziej jego zleceniodawcy, nie chcą być wplatani w aferę z zabójstwem strażników. Dlatego, jeśli nasi chojracy chcą dołączyć do jego właśnie wyruszającej karawany, to muszą własnymi siłami wydostać się z miasta i spotkać się z nim w wyznaczonym miejscu i czasie. Inaczej ruszy bez nich i zatrudni kogoś po drodze. MG, przez osobę Burnsa przedstawi im kilka możliwych dróg ucieczki.

W tym momencie, każdy musiał decydować za siebie i gracze podzieli się na kilka grupek. Każdy miał swoje zdanie, która z możliwych dróg ucieczki jest lepsza, jako, że każda wiązała się z jakimś ryzykiem. Najgorzej poszło Konradowi, który został schwytany przez straż, co skończyło się dla niego wyjątkowo boleśnie. Reszta ze zmiennym szczęściem, ale jednak zdołała wydostać się z miasta i ruszyła, ku miejscu spotkania, gdzie mieli czekać na nich ludzie Burnsa i konie. Konrad natomiast, dostał do strażników propozycje nie do odrzucenia. Miał mianowicie wystawić im resztę kompanów.

Pech jednak naszych BG nie opuszczał, bo ludzie Burnsa, którzy mieli ich do niego zaprowadzić, postanowili ubić własny interes i zwyczajnie pozbyć się BG, aby zając ich miejsce. Burns miał swoją sławę i każdy wiedział, że ci którzy się go trzymają i przeżyją, nigdy nie narzekają na niedostatek złota. W tym celu zastawili zasadzkę, w którą wpadli pierwsi dwaj przybyli na miejsce BG. Reszta, ostrzeżona przez Jeffa, który w czasie ucieczki zawarł znajomość z prominentną osobistością podziemia i zdobył informacje o zasadzce, rozprawiła się jednak z dwójką ich ciemiężycieli. Choć nie bez strat własnych, ale te znowu były podyktowane niepostowaniem. Okazało się jednak, że za chwilę przybędzie całkiem spora grupa kompanów nowej konkurencji a i do obozu zbliża się juz straż miejska w sporej liczbie (o czym BG na razie nie wiedzieli).

Scena walki o obozowisku, stała się przedwczesnym finałem sesji. BG urządzili zasadzkę na konkurencje. We wszystko wmieszał się tez Konrad, który został wysłany do obozu w towarzystwie dwóch przebranych strażników, w celu „wystawienia” reszty kompanów. Walka była brutalna i krwawa. BG udało się wygrać, ale znów nie bez strat. Zginął Wolther (i był to zgon podyktowany kostkami, żeby nie było wątpliwości) a kilku innych było ciężko rannych. Woddy na dodatek, wskutek swojej niefrasobliwości został schwytany przez strażników i podróżował teraz na końskim zadzie, związany jak szynka do wędzenia.

W obliczu nadciągające sporej grupy straży, strat i ran własnych, BG postanowili zabrać konie i uciekać w kierunku, gdzie stała karawana Burnsa. Nie wszyscy, bo ciężko ranny Konrad postawił zostać i walczyć, w myśl zasady, że „żywcem mnie nie wezmą”. Z punktu widzenia postaci decyzja trochę dziwna, ale potrafię zrozumiem gracza. Zresztą inni też nie zapostowali w ostatniej kolejce, mając świadomość, że to właśnie ostatnia. Dziwne trochę.

Koniec końców to był właśnie koniec. Przedwczesny, jak wszystkie ostatnio. Konrad zginął na własne życzenie, Woddy za niepostowanie. Reszta pomimo pościgu i walki dotarła do karawany.

Podsumowanie, czy dlaczego miało być tak pięknie a wyszło jak zwykle

Jak pisałem na początku pomysł na sesję zrodził się na skutek dyskusji odbytej przy okazji raportu z sesji poprzedniej. To miał być początkiem kolejnej kampanii Bissel, która przywróci naszą krainę do dawnej świetności i da podstawę do grania na kolejnych kilka sesji. Chcieliśmy dać kilku nowym graczom (których bissel potrzebuje jak powietrza) ich własny skrawek naszej krainy, który mogli by dla siebie zagospodarować, no i uniknąć błędów, jakie były udziałem sesji poprzednich. W tym celu przyjęto kilka założeń.

1. Pokazać, ale nie dotykać.

Bissel nie jest różową krainą, mlekiem i miodem płynącą, jakie sączy się z kart setinngow do DnD. To w końcu dark fantasy, pełne skurwysyństwa, szarości, przemocy, zgniłych liści i zła. Mrocze średniowiecze, się przy nim chowa a życie BG kolorowe nie jest. Taki urok i piękno tej krainy. Tym razem jednak postanowiliśmy je graczom pokazać, ale nie dotykać ich zbytnio „złem” świata. Tak coby nie zniechęcać. Udało się chyba, choć samie gracze ocenią to najlepiej.

2. Chcesz wolności, to nie szarp i nie naciągaj łańcucha.

Jako pierwszy malkontent, który zawsze narzeka na brak inicjatywy i bierności graczy, tym razem miałem na uwadze, aby wyraźnie zaznaczać im w postach jakie mają możliwości dalszego działania. Tak też starałem się czynić. Efekt tego był w moim przekonaniu taki, że gracze mogli mieć wrażenie prowadzenia za rączkę, ale z drugiej strony był mniej „zastojów decyzyjnych”, kiedy to musieli sami sobie wykąbnować co i jak chcą zrobić. Czy to dobrze, czy źle, też ocenią gracze.

3. Kobiety kłamią, długość nie ma znaczenia.

Innymi słowy mieliśmy przestać ganić graczy za pisanie postów mieszczących się w SMSie. W zmian za to maiło być ich więcej i częściej. Przestaliśmy więc, choć uważam, że jak ktoś miał zapostować to postował a jak ktoś zlewał sprawę, to i napisanie „to ja go tnę” było dla niego zbyt wielkim wyzwaniem.

4. Indiana Jons fantasy

Akcja miała być szybka, wartka i efektowna. Żadnego mroku, spisków, inkwizycji, błota, prozy życia, tajemnic, teatrzyków i dramatów psychologicznych. Żyj szybko, umrzyj młodo i pozostaw po sobie ładne zwłoki. Takie miało być motto BG. Jak się zdaje było, choć niektórzy potraktowali je nieco wybiórczo :P

5. Perwersyjny trójkącik, czy trzech MG.

Dwóch MG to juz rzadkość. Trzech na raz w jednej sesji chyba jeszcze nie widziałem. Tak się jednak stało. Ja. Bielon i Panicz mieliśmy swoją liczbą gwarantować szybkie tempo sesji i post MG co 2, max 3 dni. I udało się! Na początku, kiedy wszyscy MG angażowali się w sesji w jednakowym stopniu to szło jak burza. Szybkie tempo sprawiło, że akcja byłą szybka, gracze się nie nudzili a i krótkie posty nie raziły w oczy.
Później jednak było już tylko gorzej. Najpierw Bielon miał swoje problemy, później również ja. Przez długi czas wszystko zostało na barkach Panicza z moją mniejszą pomącą. Wtedy też sesja zaczęła podupadać a kiedy Bielon ogłosił, że z niej rezygnuje, jasno stało się, że czas kończyć. I tu przechodzimy do punku następnego.

Obsługa rzeźni, czyli o MG słów kilka

Bielon – co się będę rozpisywał. Bissel to Bielon. Bez niego, nie ma Bissel. Tak ja to odbieram. Ja czy teraz Panicz możemy się w to razem z nim pobawić, możemy zapostwać jak jego nie ma, czy nawet dokończyć sesje samemu w razie potrzeby, ale to nie to samo. Wybacz wodzu, bo znam i rozumiem doskonale przyczyny twej decyzji, ale jak sam piszesz/piszemy w rekrutacjach, jak ktoś wie, ze grać nie będzie mógł, to niech nie gra. Czas to chyba zastosować również do prowadzących. Wszystkich, coby nie było, że się Ciebie tylko czepiam

Panicz

Cóż, tu mogę powiedzieć IMO najlepszy z naszej trójki. Najbardziej regularny, świetnie piszący i w ogóle wazelina pełna gębą. W sumie jemu najbardziej zawdzięczmy jako takie dokończenie sesji.

malahaj

Ja, jak to ja. Starałem się uwzględnić w swej pisaninie, wcześniejsze ustalenia. Czasami pisałem z musu, co było widać. Tak jak powiedziałem, przy okazji Bielona, nie ma co robić w jajo siebie i was. Czy jest jeden MG, czy trzech, czy trzynastu, to powinni być MG którzy mają zamiar sesje rzetelnie prowadzić i angażować się w temat, tak jak powinni. Ja na ten moment nie mogę tego o sobie powiedzieć, więc z prowadzania na razie rezygnuje.

Mięso i inne podroby, czyli gracze

Było ich dziesięciu, ale tym razem nie odczułem tego jako obciążenia. No może za wyjątkiem sytuacji ucieczki z miasta i kilku osobnych wątków, ale to szczegół, który szybko się zresztą skończył. Stara gwardia (Cohem, Mike) jak zawsze na poziomie, nowi (w sensie mi wcześniej nie znani) też bardzo dobrze. Ci co pisali. Kilku pisać przestało w paru momentach, ale rzetelność innych sprawiła, że sesja na tym akurat szczególnie nie ucierpiała.

Aramin jako Baldwin – Gnam barbarzyńca, zwłaszcza na początku mnie zmasakrował. Później było juz gorzej. Ubity za niepostowanie. Szkoda.

Cohen jak Marcus Ghetz – ot skurwiel jakich nam trzeba. Sól ziemi bisselskiej. Poziom wysoki jak zawsze.

Nafarius jako Jeff – Cóż, Jeff nie miał zbytnio okazji stać się tak charakterystyczną postacią jak Słowo Boże, tegoż autora, jednak głównie dlatego, że sesja nie stwarzała ku temu okazji a i w towarzystwie równych sobie bydlaków się znalazł. Generalnie nic nie mam do zarzucenia i same pochwały. Posty bardzo regularne i zawsze na poziomie.

Fearqin jako Edgar „Wilk” – Bardzo ładnie, choć Edgar powinien mieć ksywę „Niedźwiedź” albo „Goryl” Głowna siła uderzeniowa w czasie ostatniej bitwy.

Johny TRS jako Walther Urlyk – całkiem ładnie odegrany „typowy” oprych i zbir. Nie miał szczęście w ostatniej walce, ale takie życie najmity. Ogólnie na plus.

Mike jako Konrad Metzger – Postać z gatunku takich jakie wychodzą koledze najlepiej. I tym razem na znanym nam poziomie, nadmienić należy, że wysokim. Szuja i krętacz pierwszej wody. Tym razem nie poszło mu przy próbie ucieczki z miasta, co rzuciło się cieniem na dalsza grę. Ubity na własną prośbę, co trochę mnie zdziwiło, ale potrafię zrozumieć gracza. Posty jak zwykle krótkie, ale ze wszyscy takie pisali i takie było założenie, tym razem obejdzie się bez wieszania psów. Zwłaszcza, że regularne i terminowe.

Adurell jako Mario Jorino – mignął w sesji zaledwie, ubity za niepostowanie.

majk jak brat Gambino – Gracza kojarzę z innej sesji. Postać ciekawa, choć zdaje się najbardziej nie pasująca do tej bandy ze wszystkich. majk jak mi się zdaje jest miłośnikiem dłuższych postów, bo jego z reguły były najdłuższe. Przez większość sesji był praktycznie sam sobie sterem i okrętem, często wykonując dziwne nieco ruchy (jak pytanie na co można wymienić stosik mioteł :P). Kolejny dobity perspektywą zakończenia sesji, z ostatniego psota zrezygnował. Szkoda.

Kiep_oo jako Woddy – kolejny dla mnie nowy osobnik. Ładnie wkomponował się w ekipę i ogólnie na plus. Choć wrażenie psuje znikniecie w końcówce, co skończyło się zgonem postaci.

QuartZ jako Cichy – ot następny „zakapturzony, małomówny i tajemniczy” osobnik jakich w karczmach każdego uniwersum fantasy jest na pęczki Żart, żart oczywiście. Wybacz. Fajna postać, lubiąca „ziółka”. Odgrywanie, pomysłowość, postowanie i cała reszta na wysokim poziomie. Polecam.


Cyfeki

Na zakończenie klika słów o cyferkach. Używałem i mnie się sprawdziły. Jak inni MG nie wiem, ale Panicz jest fanem kostek, wiec tu jestem spokojny. Choć na co on tam sobie turlał, to ja nie wiem. To moje dzieło, więc obiektywny nie jestem, ale pewnie jak kiedyś może zachce mi się znowu prowadzić, to mi się przyda. Choć z perspektywy czasu i widząc jak Bielon usiłuje stworzyć kolejną przeróbkę znanej juz mechaniki (co mnie rozśmieszyło niepomiernie) do swoich potrzeb, stwierdzam, że zabawa nie miała sensu. Szkoda, ale zdarza się.

Teraz tu już na prawdę koniec

Sesja trwał od 01.11.2010 do 13.01.2011 czyli w sam raz. Choć tempo na początku było dużo szybsze niż później, to IMO pod tym względem i tak było nieźle. Zakończenie znowu kiepskie, bo tak naprawdę, to w tej chwili powinniśmy rozdać PDeki, dorekrutować i zacząć grac we właściwą „Wyprawę”, ale to nie pierwszy raz tak pisze w podsumowaniu prawda? Cóż, życie. Mam nadziej, ze mimo wszystko, bawiliście się w miarę dobrze. Do następnego.

P
m

Sesja - http://lastinn.info/sesje-rpg-fantas...wyprawa-i.html

Komentarze - http://lastinn.info/komentarze-do-se...l-komenty.html
 
__________________
naturalne jak telekineza.

Ostatnio edytowane przez malahaj : 15-01-2011 o 17:02.
malahaj jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem