Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2011, 23:42   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zdecydowanie nie wyglądało to zabawnie.
Załoga miotała się jak szalona, kapitan wywrzaskiwał polecenia... dopóki solidniejsza od innych fala nie zmyła go za burtę, co zdecydowanie zmniejszyło szansę statku na wyjście cało z tej opresji. Bez sternika zdani byli całkowicie na łaskę fal. A nikt z marynarzy jakoś nie spieszył się, by zająć jego miejsce.
Tingis zresztą również. Jakoś nie wierzył, by w przeciągu paru sekund zdążył się nauczyć czegoś tak skomplikowanego, jak sterowanie statkiem, w dodatku w środku burzy.

Gdyby nie czyiś okrzyk Tingis podzieliłby los Yosuafa. W ostatniej chwili chwycił jakąś znajdująca się pod ręką linę. Na szczęście jej drugi koniec był solidnie przymocowany do jakiejś solidnej części statku, zatem kolejna fala opuściła pokład, w przeciwieństwie do Tingisa, który na nim pozostał.

Potężny grom niemal ogłuszył Hyrkańczyka.
W porównaniu z tym, co działo się teraz, sztorm na Morzu Vilayet był niewinną zabawą wiatru z falami. Odruchowo uniósł ręce do uszu, co źle świadczyło o jego rozsądku i o mały włos źle by się dla niego skończyło. Gwałtowny przechył statku zbił go z nóg i rzucił prosto w drzwi kapitańskiej kajuty.

Pomieszczenie było o wiele większe i przyjemniej urządzone, niż klitka którą on sam zajmował. I znajdowało się tam coś, co do w kajucie pasażerskiej z pewnością trudno byłoby znaleźć. A raczej ktoś... Szczupła brunetka o jasnej cerze wpatrywała się w niego zaskoczona. On zrewanżował się jeszcze bardziej zaskoczonym spojrzeniem. Nie spodziewał się, że w kajucie kapitańskiej są takie luksusy. Doskonale widoczne, bowiem biała sukienka więcej odsłaniała, niż zakrywała. Gdyby statek się nie rozpadał...
Dziewczyna coś krzyknęła.
Niestety, był to język, którego nie rozumiał. Pokręcił głową i wyciągnął do dziewczyny rękę, dając jej tym samym znak, że trzeba wyjść. Dopiero gest dziewczyny uzmysłowił mu problem, którego wcześniej nie zauważył - złoty łańcuch, łączący szyję dziewczyny ze ścianą kajuty.
Kolejny okrzyk dziewczyny był dla niego bardziej zrozumiały. Przynajmniej tak sądził.
- Zaraz ci pomogę - odparł po argosańsku.
Istniało kilka sposobów na rozprawienie się z łańcuchem. Na przykład poproszenie o pomoc kowala...

Tingis złapał łańcuch i szarpnął z całej siły.
Co prawda mógłby go przeciąć, ale jeśli był ze złota, to im dłuższy, tym byłby więcej wart. I stanowiłby pewien kapitał, po dotarciu na brzeg.
Łańcuch puścił. Wraz ze sporym kawałkiem ściany.
- Idziemy! - zawołał.
Dziewczyna jakby nie słyszała. Klęcząc na podłodze zawijała w obrus rozsypane po podłodze jedzenie.
- Szybciej... - powiedział, z większą dozą niecierpliwości.

Wreszcie posłuchała.
W tym czasie Tingis wymontował drzwi kapitańskiej kajuty. Yosuafowi nie były już potrzebne, a wyglądało na to, że na pokładzie 'Morskiej Wiedźmy' nie będzie potrzebny kolejny kapitan.
Gdy wydostali się z kajuty galera szła na dno. Co miało jedną dobrą stronę - nie musieli zbyt daleko skakać.
Drzwi z pluskiem wylądowały w wodzie. Dziewczyna rozejrzała się po pokładzie, jakby chciała po zapamiętać widok, a potem skoczyła do wody. Tingis odciął solidny kawał liny i podążył w jej ślady.

Drzwi zanurzyły się pod ciężarem dwóch osób, ale jakoś wytrzymały.
Warto by było załapać się na bardziej luksusowy środek lokomocji. Niestety, w pobliżu był tylko kawałek wraku, oraz unoszące się tu czy tam beczki, skrzynki, kawałki desek. I pół masztu, nadpalonego w poważnym stopniu.
Drzwi, lina, skrzynki...
- Umiesz budować tratwy? - spytał.
 
Kerm jest offline