Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2011, 00:17   #3
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Jako, że byłem zmęczony z Raportem spuściłem się na Cohena. Wybacz stary.

O fabule wypowiadał się nie będę, bo nie lubię obnażać skrytych meandrów mego intryganctwa ponad normę w sesji przewidzianą. Odnośnie spraw czysto technicznych powiem jedynie, że ta kampania, podobnie jak większość moich, zaczyna się późnym latem. Przed nami więc piękna jesień…

Miejsce akcji to nasz skrawek WFRP, który z czasem, jak Bóg da, rozszerzy się o inne ziemie. Zawsze tak czynię i się mi to sprawdza. Ot „maj stajl”. Choć przyznam, że trudno mi oderwać się od porównań do Bissel. Wiecie, lata…

Sam jednak pozwolę sobie na jedną uwagę stricte osobistą. Na tę sesję przypadł ciężki dla mnie okres odstawiania leków przez moją kochaną połowicę. W takich chwilach, pomimo tego, że miałem czas, to nie miałem nerwów do myślenia o sesji. Zwyczajnie będąc kłębkiem nerwów, nie potrafiłem układać sensownych zdań, co przełożyło się na moje chwilowe oderwanie od Forum. Ucierpiały na tym dwie sesje które prowadziłem [Bissel i RU], ale WFRP udało się z pomocą Cohena ocalić. Bissel poprowadzili dalej moi druhowie, Panicz i malahaj, więc tak po prawdzie ucierpiała wyłącznie RU. Nie mniej jednak sumiennie ostrzegam i powtarzać to będę póki nie uzyskam pełni spokoju: MOŻE SIĘ ZDAŻYĆ, ŻE Z SESJI ZNIKNĘ. Tym razem na szczęście wróciłem. Dzięki Wam za to, że moja nieobecność Was nie zniechęciła.

Jako, że sporo napisał Cohen, ja odniosę się do Graczy, takich jakimi ich widziałem. Mam nadzieję, że wybaczycie mi moje, subiektywni kłamliwe paszkwile. Wiecie, zawsze to słodko obsmarować dupsko bliźniemu

Kerm, jako Peter d’Orr: zawiodłeś mnie, zawiodłeś srodze i wierz mi lub nie, zemszczę się. Miałeś w zasięgu ręki moc. MOC! A Ty co? Wrrr… Zapamiętam to sobie, bo obaj poczuliśmy się zlekceważeni. A poważnie przyzwoicie odegrany czarodziej w obcym miejscu. Bez akcji rodem z Indiana Jones, ale też równo i rzetelnie i bez wodolejstwa, na które niektórzy Koledzy się rozchorowali. Mnie się podobało, ale mam nadzieję, że w kolejnych sesjach, jeśli przyjdzie nam razem grać, uda mi się z Petera wywlec więcej emocji. Że obu nam się to uda.

Komtur, jako Zygfryd de Lewe: para w gwizdek, jak powiedział mój szacowny przedmówca. Choć może nie do końca. Jako tchórzliwy rycerz, odegrany został przyzwoicie, ale bez fajerwerków. Jego rozmowa z Tupikiem na temat „podtrucia” Richelieu przed pojedynkiem PORAZIŁA mnie, ale przyznam szczerze wkomponowała się idealnie w moją wizję tego Zygfryda. To zaliczam Ci zdecydowanie na duży „+”. Brakowało mi jednak nieco fajerwerków w tym wszystkim. Zwyczajnie brakowało mi Zygfryda. Jakoś tak zagrany na minimum, choć wiem po tej jednej akcji, że stać Cię na więcej. Mam nadzieję, że będzie w przyszłości, jeśli takową wspólnie mieć będziemy, lepiej.

Sythriel jako Lady Lucienne: DUPA. W całym słowa tego rozciągłości. Choć z drugiej strony udało mi się to sensownie wykorzystać. I też dobrze.

Kset jako Tupik: człowiek, tfu! nieludź, orkiestra z czasowstrzymywaczem. Choć uwielbiam go jako Gracza Tupik zaczyna mnie nużyć tym, że robi wszystko x2 i jeszcze ma czas na pykanie fajki. Zwyczajnie wiele jego akcji zgrzytało mi z racji braku na nie czasu. Ale to w sumie drobiazg, który na szczęście nie zaważył mi na sesji. Na przyszłość Kolega ze ścisłego podium wodolejstwa proszony jest w tej materii o urealnienie działań. Natomiast większość akcji na starym, dobrym poziomie. QLL jest.

Mike jako Yavandir: syndrom łowczego z Krull i jego dopadł. Kolega zwrócił mi uwagę na pewne niedogodności takiej postaci. Cóż, bywa. Nie ja Ci postać dobierałem. Posty zważywszy na lekkość stylu boleśnie krótkie. Na przyszłość weź linijkę i zwyczajnie po napisaniu przyłóż ją do monitora i podwój ilość posta. Materiałem na podobnym poziomie. Nie „Copy” „Paste”. Generalnie bardzo mi się podobało, ale było tego mało. Niemal każdy post pchał akcję do przodu, co jest ogromnym „+”. Akcja najpiękniejsza wykonana została Yavandirem przez wszędobylskiego… Akwusa. Zgroza. Nie mniej jednak po tej sesji postrzegam go jak tropicieli z Unkasa z „Ostatniego Mohikanina”. Pisz więcej, proszę…

Miacur-Dymek jako Otto: był, ale się zmył. Jak pisał to pisał ładnie i z sensem. Jak zniknął to i tak przysłużył się sesji. Szkoda, że zniknął, ale bywa.

Akwus, jako Frank Kress: cóż… Akwus… Tak… No… Jak to Akwus. Jak dla mnie postać nr1 sesji. Dla tego, że pisał bez martwienia się o konsekwencje dla swej postaci. Nie dla „zwycięstwa” tylko dla kreacji świata. Osobiście uważam, że zrobiłem duży błąd jako MG nie uśmiercając Kapitana, bo mu się należała piękna, heroiczna śmierć. Co ma wisieć nie utonie. Podium ma również z wodolejstwa. W podpierdalaniu innym Graczom, z czego słynie, tym razem dał sobie spokój. A szkoda. Wszystko jednak przecież przed nami. Lubię Kolegę osobiście, bo goli dla mnie nogi. Nie zmienia to jednak faktu, że oceniam go jako Gracza nr 1 z racji zdrowego, zdystansowanego podejścia do swej postaci i sesji. Tego się odeń uczmy.

Teraz Tło, które chwilami miało z byciem Tłem problem:

Aschaar jako Młokos: Genialny, choć również chorujący odrobinę na syndrom czasowstrzymywania i możeniawszystko+1. Bardzo mi się podobały działania Młokosa i choć w pewnych momentach musiałem Światem uzmysławiać mu, że nie chwycił jeszcze Pana Boga za jajca, to jednak uważam Kolegę za PIERWSZOPLANOWE TŁO. I Oscar za role drugoplanowe. Szkoda, że nie wiedziałem iż nie piszesz postów bitewnych. W przyszłości wezmę to pod uwagę.

Pteroslaw jako Grimm: jak był, było nieźle. Jak zniknął, to zniknął. Nawet Tło w chwilach jak wchodzi w interakcje z Graczami musi pisać systematycznie o czym pisałem. Stąd i „Zed zszedł”. Bywa.

Azazelo, jako Walter szczurołap: w zasadzie Kolegi nie było. Podejrzewam nietrafiony dobór postaci. Szkoda, bo wiem że piszesz przednio.

Trojan jako Jean Pierre: jw.

Icarius, jako Profesorek: Taaaaaaak! Dłuższa historia. Kolega jak dwóch innych, choruje na chorobę sesyjną. U niego jednak diagnozuję maniewszystkiego+1 oraz może odrobinę organizowaniewszystkiegolepiej+1. Jako Profesorek nie zaistniał mi w tej formie, jaką pamiętam z Księstw Granicznych. Lubię i Gracza i postać, ale tym razem z racji miejsca na podium z wodolejstwa czytało się go ciężko. Mimo tego do sesji dołączył sprawnie. Gratuluję i jak Bóg da liczę na więcej. Może w końcu wezmę Cię na jaką naukową dysputę. Czas pokaże…

Noraku jako Klaus: Jak kilku innych w sesji w zasadzie nie zaistniał częściej pojawiając się w postach Icariusa niż własnych. Szkoda.

Nefarius jako Ryszard: jw. A szkoda bo Gracz przedni.

Teraz jeszcze mała dygresja odnośnie współprowadzenia jako sposobu na PBF i Cohena jako współmistrza. Współprowadzenie, jako takie ma podstawową zaletę: pozwala rozłożyć ciężar pisania na dwóch MG. Ma jednak jedną podstawową wadę: pozwala „odskoczyć i odpocząć” od nurtu sesji Mistrzowi, przez co gubi on wątek co utrudnia późniejsze pisanie. To wbrew pozorom ogromna wada. Mimo to prowadzenie z Cohenem zaliczam na duży „+”. Kolega mi się nie wpieprzał w fabułę z buciorami a własne pomysły miał przaśne. No mieliśmy kilka trudniejszych rozmów odnośnie np. pewnego Inkwizytora, ale na wszystko przyjdzie pora. Jako prowadzący cechuje się chyba większym polotem i lekkością stylu dialogów. Czego jemu i Jierowi zazdroszczę. Za to słabiej wypada Kolega w braniu akcji za ryj. I dobrze bo bym w kompleksy popadł. Myślę, że troszkę sobie razem jeszcze pospiskujemy, jeśli wola Kolegi będzie. Bo mnie się podobało. Był, jak miał być. Zniknął, jak ja być mogłem. Idealne dopasowanie


Tyle tytułem Graczy, Tła i MG. Teraz czekam na Wasze podsumowania dokonań postaci celem przyznania PeDeków. I pomyślimy nad czymś dalej. Jak zwykle szybko, więc bądźcie czujni!

Pozdrawiam
B
.
 
Bielon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem