To było straszne! Okrutne wręcz i nie ludzkie! Rzecz nie możliwa stała się namacalna i tak jednocześnie bolesna. Spojrzał jeszcze raz z ulotną nadzieją na stolik. Tak, zdecydowanie nie miałem wątpliwości. Piwo w mojej szklance się skończyło. Chwyciłem za portfel ku memu przerażeniu niezwykle lekki i płaski. Przeszperałem wszystkie kieszonki i skrytki. W napływie szału zacząłem nim potrząsać. Coś błysnęło i z brzękiem uderzyło o stolik.
TAK
Znalazłem ostatniego poczciwego piątaka, skrytego w którymś z zakamarków mojego pustego portfela, prawdopodobnie na czarną godzinę. Jak nigdy dotąd byłem pewny, że czarna godzina nadeszła właśnie teraz. Podbiegłem do baru i z przerażeniem przeczytałem szyld nad barmanem.
Nie mamy już małego piwa z beczki.
Nie to nie może być prawda! Średni browarek kosztował bowiem aż 6,50!!! Brakowało mi 1,50! Niezwykle dużo jak dla studenta, bałem się że cena może być zaporowa. Wtem w rogu dostrzegłem nadzieję. Kalosz wraz z dwoma blond pięknościami siedział żłopiąc grzańca i pykając faję wodną. Bawili się świetnie razem i oblizywali wargi za każdym pociągnięciem z papirusowej rury. Podszedłem nonszalancko i oklapłem sobie obok jednej z blond plastyk. Na rany dżizasa, musiała świeżo wyjść z tapeciarni.
- Siemasz Kalosz! Co tam u ciebie słychać? Witam moje miłe panie!
Kalosz wyglądał jakby przed chwilą zaciągnął się najczystszym propanem. Też go nie lubiłem. Ale teraz miałem ważniejszego questa na głowie.
- Cześć Czerep. Słuchaj jeśli mógłbyś nas zostawić, jesteśmy teraz zajęci, byłbym ci bardzo wdzięczny.
Bingo! Pochyliłem się do przodu i wyszczerzyłem pożółkłe od fajków kły. Moja dłoń spoczęła na nodze jednej z najprawdopodobniej sztucznych panienek Kalosza. Studiował już 4 rok mechatronikę, nie zdziwiłbym się gdyby tym paniom obiecał zaprojektować nowe mózgi w zamian za wspólne towarzystwo. Dziewczyna panicznie zabrała nogę, a ja się spytałem.
- Jak bardzo wdzięczni?
Kalosz zacisnął zęby. Zrozumiał, studenci zawsze się rozumieli. Wyciągnął z portfela dychę i rzucił mi na stół.
- Masz stary, napij się na mój koszt, tylko nie wracaj zbyt szybko.
Wstałem chwytając jednym ruchem zdobycz, ukłoniłem się nisko.
- Dziękuję ci mój zbawco, miłe panie życzę udanej zabawy!
Na odchodnym posłałem buziaka tej po lewej, która bezczelnie przyglądała się swym świńskim wzrokiem mojej dziurze pod pachą. Z obrzydzeniem odwróciła wzrok, a ja uradowany ich opuściłem. Przyczłapałem z powrotem do baru zamówiłem dwa średnie browarki i zabrałem je do swojego stolika. Postawiłem je obok smutnej pustej szklanki i spocząłem. Ująłem w dłoń tę, która wydawała się być bardziej pełna i uniosłem pod światło. Złoty płyn wręcz zdawał się uśmiechać do mnie. Wzniosłem cichy toast.
- Za napój bogów i szczodry portfel przyjaciół.
Napiłem się z rozkoszą.
Obrazek