Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2011, 00:44   #7
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Spotkanie ze Świecą wytrąciło Altheę ze stanu skupienia i koncentracji. Podejście marajistów do aspektu śmierci było w mniemaniu Cierń mocno niepokojące. Traktowali oni każdą śmierć jako naturalną. Czy to był zgon ze starości czy to tak jak w przypadku córki thara morderstwo. Argumentowali, że śmierć niezależnie od jej przyczyn zawsze była, jest i będzie niezmienną częścią życia i istnienia. W ten sposób akceptowali umieranie jako część drogi życiowej i zaprzeczali jakoby jakiekolwiek okoliczności towarzyszące śmierci mogły uczynić z tego aktu wynaturzenie. W mniemaniu Althei natomiast każda śmierć będąca wynikiem złamania nadanych ludziom praw była wyrwą w ładzie i porządku świata. Tajemnicę należało wyjaśnić, zbrodniarza ująć, jeśli takowy był a następnie osądzić i ukarać należycie do jego przewin. Dopiero wtedy zmarły mógł spoczywać w spokoju. Nie wcześniej.

Nie spodziewała się kapłana tak blisko ciała Nathanelli. A powinna. Smród rozkładających się zwłok przytłumił zapach balsamicznych ziół, który otaczał posłannika Maraji. Słowa kapłana Maraji pogłębiły dodatkowo rezerwę Cierń do niego. Czy naprawdę spodziewał się spojrzeć w oczy zmarłej i wydrzeć jej w ten sposób sekret jej śmierci? Z resztą Świeca najpewniej nie zważał na ujawnienie w ten sposób sprawcy. Interesowało go za to na pewno pogłębienie jego kapłańskiej wiedzy o życiu i śmierci.

Oczy kapłanki zmrużone w dwie wąskie szparki obserwowały wyjście marajisty a zaciśnięte gniewnie usta rozluźniła dopiero, kiedy człowiek opuścił komnatę, zatęchłą i wilgotna kryptę, którą określił domem swej Matki.

Althea stanęła niedaleko swojego pomocnika tak by bacznie obserwować jego działania jednocześnie nie odbierając mu odrobiny światła, którego i tak zbywało w pomieszczeniu. Woń gnijącego ciała powitała wręcz z ulgą gdyż przegoniła ona aromat mieszanki słodkich ziół wyczuwalny od kapłana. Poza tym okaleczone ciało dziedziczki przywróciło uwagę Cierń do zadania i pozwoliło skupić się na najistotniejszych sprawach.

Stała nieruchomo podczas całego badania „Nawróconego” opuszczając swój posterunek tylko dwa razy, aby pomóc uczonemu odwrócić ciało na brzuch a później umieścić jej na powrót na plecach, z czym mężczyzna samotnie miał wyraźny kłopot. Zezwoliła mu na każde z badań, które chciał podjąć w kwestii dotarcia do istotnych jego zdaniem informacji. Tak, ciało zmarłych potrafiło mówić o swojej śmierci nawet, jeśli zostało pozbawione oczu.

Na koniec otrzymała od Albrechta notatkę ze wstępnych poczynionych przez niego wniosków oględzin zwłok. Przebiegła wzrokiem staranne pismo i postąpiła do ciała dziedziczki przyglądając się uważnie ciosom, które pozbawiły kobietę kończyn.

- Powiedz mi „Nawrócony” - zwróciła się do towarzysza – ten, kto zadał owe ciosy musiał posiadać sporą siłę w ciele? Gdyby uderzył niżej tam gdzie przeguby rak i nóg zmarłej były najcieńsze bez pomocy medyka dziewczyna także by się wykrwawiła?

Alchemik odpowiedział twierdząco na oba pytania. W tej samej chwili przerwał im Balthazar informując o doprowadzeniu człowieka, który jako pierwszy odkrył ciało. Althea odesłała Albrechta do komnat a słudze pozwoliła na wezwanie Świecy i rozpoczęcie przygotowań do ceremonii pogrzebowej.

W sąsiedniej izbie czekał człowiek z gminu i wyraźnie zdenerwowany swoja sytuacją i perspektywą rozmowy z kapłanem Varunatha początkowo plątał się w odpowiedziach, powitaniach i wyjaśnieniach. W końcu przywołany do porządku spokojnym i opanowanym głosem Althei zaczął składać sensowne odpowiedzi, chociaż jego język pozostawiał wiele do życzenia.

Przyznał, że mieszka w chacie niedaleko młyna wraz z całą swoją rodziną, która utrzymuje się z wypalania drewna na węgiel. Wszyscy członkowie jego rodziny jak i sam Snopek, co jakiś czas korzystają z bliskości rzeki i chadzają się tam kąpać. Tak właśnie postąpił pięć dni temu i wtedy odkrył ciało dziedziczki.

- No wienc szedł żem się wykupmać. Szedłżem, bo wczyśniej wypalałem drywno. I una tam była. Cała golusieńka. I żem pomyślał, że trza władze zawidomić i wysłałem chupaka do mijasta by struznikom powiedział. A putem siem ukazało ze to panienka jest jaśnie. Takowe nieszczęście. Takowe. Straszne- tłumaczył okoliczności znalezienia Nathanelli.
- Wisiała nu na tym kule, co to w wodem włazi i wyłazi – dodał wyraźnie wstrząśnięty zapamiętanym widokiem.

- Czy ktoś mieszka w młynie? – Althea odstąpiła od Snopka zwiększając dystans pomiędzy nią a jej rozmówcą, co chłop przyjął z widoczną ulgą.

- Nie mieszka. Tam straszy nucami – zniżył głos prawie do szeptu.

- To opuszczony budynek?

- Nu tylko zwierzaki żyjum panie, pani? Wasza ekscelencjo? ekstremencjo? eskterminencjo? – Widać było, że ma problem z odpowiednim tytułem.

- Jak blisko tego młyna mieszkasz?

- Nu niedaleko, kawaluntek.

- Nie widziałeś żeby w tamtym czasie ktoś się kręcił koło twojego domu czy dalszej okolicy?

- Nu tam druga niedaleko jezd. To i ludziska jeżdżom wasza esktraordynanyjność – Cierń ignorowała jego niewiedzę w kwestii tytułowania koncentrując się na rozmowie.

- Potrafisz sobie przypomnieć, kto wtedy tam jeździł? - Mina świadczyła, że się starał, ale niedostatki umysłu utrudniały mu sprawę.

- No kuopce i inne takije

- A ktoś, kogo znasz? – Kapłanka starała się wydobyć z człowieka wszystko, co się dało.

- No stary Sandał. Bajarz. Oraz druciarz Korzeń. No ich znum. No i stara Miotła i jej wnuczka, jak jej tam, Listek czy Kwiatek, cus takiego.

- A po nocy ktoś jeździł?

- Pu nocy to ciemno i nie widziołem. A i śpiem mocno, a pies nie szczekał. Wienc ni wiem.

- Kto przybył z zamku jak wezwaliście ich i co powiedział?

- Żułnierze. I nic nie mówili, jeno klęli

- Jak myślisz, kto zabił dziedziczkę? – zadała to pytanie chcąc sprawdzić co pospólstwo myśli o zbrodni.

- Bandziury? – Niepewna mina chłopa sugerowała, że nic innego nie postało mu i nie postoi nigdy w głowie

- A dlaczego ją tam powiesili?

- Nie wiem

- Jeszcze ostatnie pytanie, o jakiej porze dnia ją znalazłeś?

- Słuneczko już wysoko było, znaczy przed południem.

Odprawiła węglarza wiedząc, że w razie potrzeby można wezwać go ponownie na rozmowę. Mężczyzna pokłonił się i szybko umknął z komnaty jakby obawiając się, że kobieta może zmienić zdanie. Althea stanęła przy oknie obserwując zachmurzone niebo i gwałtowną ulewę. Nie lekką będzie miał drogę do domu Snopek. W końcu odwróciła się od okna i usiadła na jednym z krzeseł. Wskazała ręką stojące obok siedzenie zapraszając Balthazara by usiadł blisko niej. Sługa wszedł do komnaty pod koniec jej rozmowy ze Snopkiem, ale zatrzymał się blisko wejścia nie wtrącając się do konwersacji.

- Przeszukaliście teren włącznie z młynem, tak? – zapytała kiedy stary sługa usiadł.

- Tak. Niczego nie znaleźliśmy. Żadnych śladów a nawet Kot tropił – nie dopytywała, o kim mówił zostawiając sobie to na później.

- Ciało jest niekompletne. Szukaliście brakujących kończyn w wodzie? – Po chwili milczenia znów zwróciła się do Balthazara.

- Nie. Nurt jest tam bardzo zdradliwy i nawet, jeśli wrzucono by coś do wody to popłynęłoby dalej.

- Rozumiem – odpowiedziała jakby nieobecna, lustrując pokój za plecami sługi. Po chwili jednak spojrzenie bladoniebieskich oczu spoczęło na starszym mężczyźnie a kobieta nachyliła się do przodu i z naciskiem nakazała – A teraz Balthazarze opowiesz mi o wszystkim, co wiadomo ci o szlachetnej Nathanelli D’Naghar.

Światło świec sprawiło, że kolczasta maska nabrała jeszcze bardziej osobliwego wyglądu.
 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 27-01-2011 o 00:07.
Ravanesh jest offline