Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2011, 13:23   #9
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=fIGDQLKvUMw&feature=related]YouTube - Vårvindar Friska by Falconer (Lyrics)[/MEDIA]


Samotny kamień stał na polu od niepamiętnych czasów. Miejscowi omijali go szerokim łukiem, szczególnie w nocy. Mówili, że przy nim straszy. Że widać dusze spętane klątwami Sithów, danych nieludzkich władców okolicznych ziem.

Gdyby ktoś teraz, w tą ciemną, przecinaną błyskawicami noc, przechodził obok, ujrzałby zjawę dziewczyny o bladej twarzy, która szybko jednak znikła w pobliskim lesie.

Miejscowi wierzyli w wiele rzeczy.

W to, że w porastających Wzniesienia Miedziowe puszczach nadal kryją się zapomniane skarby, których strzegą nieśmiertelni sithowie.
W to, że stara Gęgała ze wsi Skrzyp rzuca uroki i leczy niepłodność.
W to, że gładka Jagódka z Małego Siodła daje każdemu, kto chociaż gładszy od orka.
W to, że zniszczony młyn jest nawiedzony.
W to, że leśne gremilny zbrzuchaciły wdowę po Popiołku zamieszkującą wieś Palenisko.

Wierzyli w wiele rzeczy.

I czasami mieli rację.


Twierdza Kreda, siedziba thara Ushmajela D’Naghar



Albrecht „Nawrócony”


Służba thara przeniosła w międzyczasie wasze pakunki do wyznaczonych komnat. Pilnowała ich Kara – kolejna postawna kobieta, jakimi najwyraźniej lubiła otaczać się Cierń.

Przeznaczone do waszej dyspozycji pokoje miały dwa osobne wejścia z korytarza, ale były połączone wspólnymi drzwiami.

- Ten jest nasz – wyjaśniła Kara pokazując mniejszą kwaterę.

Skromnie umeblowana nadawała się idealnie na potrzeby osobistej służącej jakiejś szlachetnie urodzonej. Ściany pokryto bielonym wapnem, na którym widać było jednak niemało zabrudzeń i zacieków. Wasza komnata miała tylko jedno narażone okno, tak wąskie, że nawet ty miałbyś kłopot by się przecisnąć bokiem przez szczelinę. Zasłaniała ja drewniana okiennica, którą szarpał wiatr. Skobel był jednak mocny i mimo jego jękliwego zawodzenia deszcz nie wpadał do izby.

Pierwsza niemiła niespodzianka czekała na ciebie, kiedy rozpakowywałeś swój ekwipunek. Musiało to zdarzyć się w drodze, albo juz na zamku – nie miało to znaczenia – lecz część cennej aparatury wykonanej ze szkła, była potłuczona. Ubytek nie był zbyt duży, ale na tyle dotkliwy, że fakt ten popsuł ci nieco humor.

- Coś nie tak, Al – głos Kary wyrwał cię z ponurych rozmyślań nad stratą nie tyle natury finansowej, chociaż szkło nie było tanie, lecz bardziej natury organizacyjnej – wykonać tak dobre naczynia potrafili jedynie koboldcy rzemieślnicy z miasta Stal – stolicy prowincji Twravella, w której znajdowało się Wyrobisko. Na realizację zamówienie u nieludzi czekało się przynajmniej trzy miesiące.

- Nie – odpowiedziałeś zaskoczony jej zainteresowaniem. – Lepiej idź zobacz co z panią kapłanką.

Dziewczyna wyszła, a ty zająłeś się rozpakowaniem bagaży do końca.

* * *

Jakiś czas później cenna aparatura stała już na szafce. Pukanie do drzwi oznajmiło nadejście gościa. Po chwili przekonałeś się, że był nim Baltazar. Stary sługa uśmiechnął się widząc twój warsztat.

- Bimber? – zapytał z wyraźnym zainteresowaniem, a kiedy zaprzeczyłeś dodał – Życzył pan sobie przejrzeć kronikę rodu D’Naghar. Thar wyraził, rzecz oczywista, zgodę. Mam zaprowadzić pana do naszego księgocjum. Jest małe, ale na pewno się panu spodoba.

Wyszliście razem, tym razem schodami na górę. Nie rozmawiając, bo burza uniemożliwiała swobodną konwersację. Zbiór ksiąg, o którym wspominał sługa znajdował się, jak się okazało, na górze jednej z bocznych wież. Małe, okrągłe pomieszczenie było skromnie urządzone. Ujrzałeś pulpit do ksiąg, szerokie biurko z wygodnym krzesłem, oszkloną biblioteczkę w której znajdowało się ponad pięćdziesiąt ksiąg. Spory zbiór, jak na prowincjonalne miasteczko. Baltazar otworzył kluczem noszonym w pęku innych przy pasie biblioteczkę i chwile szukał właściwej pozycji.
Potem ułożył na biurku oprawioną w zieleń i czerń księgę o kutych mosiądzem rogach.

- To zapiski Rodu – wyjaśnił niepotrzebnie.

Przeczekał, aż minie echo wyjątkowo potężnego grzmotu. Piorun musiał uderzyć w rzekę przepływającą obok zamku.

- Tam jest lampa z koboldzkim kryształem. Innego źródła światła nie palimy w obrębie księgocjum.

Zamknął biblioteczkę.

- Ksiąg nie wynosimy na zewnątrz. Ten przywilej ma jedynie thar. Kiedy skończysz, zgaś lampę, proszę i zostaw księgę na biurku. Potem zawiadom mnie. Moja komnata znajduje się na parterze. Pierwsze drzwi za rzeźbą gargulca. Łatwo znaleźć.

Skinąłeś głową, na znak, ze uczynisz to, o co cię prosi. Nawyk wyniesiony z Świątyni.
- Miłej lektury – powiedział Baltazar i opuścił komnatę.



Althea zwana Cierniem


Pierwsze przesłuchanie było za tobą. Znałaś się na ludziach. Ów prostaczek, który teraz moknie w drodze powrotnej do swego domostwa nie kłamał. Nie potrafił by tego. Na pewno nie ukryłby prawdy przed kapłanką Varunatha.

Siedzący przed tobą sługa był jednak ulepiony z innej gliny. Miał wiele lat na karku i na pewno przez ten czas stał się powiernikiem licznych sekretów thara. Być może służył jeszcze jego ojcu, bo bez wątpienia było do swego pana znacznie starszy. Opanowana twarz, nad którą panował z taką łatwością, skrywała, co oceniłaś dość szybko, bystry umysł.

- Nathanella była dobrą panią – odpowiedział sługa ostrożnie dobierając słowa. – Bystra, piękna, posłuszna ojcu. Patrzyłam, jak się wychowuje i jak dorasta, wasza Sprawiedliwość. Byłem przy jej ojcu, kiedy przenosił ją przez próg komnaty, w której się urodziła. I mimo, ze tej samej nocy, jej matka, szlachetna Lahmia G’Warend oddała swe życie, zmęczona połogiem, twarz mego pana promieniała radością. Nathanella była jego jedynym dzieckiem, więc dziedziczyła tytuł thara i władzę nad Kredą. Nic więc dziwnego, że wychowywano ją, jak na dziedzica przystało. Uczono zarówno dworskiego obycia, jak też szermierki czy polowań, w których szlachetna Nathanella wszak tak się lubowała. Nie było z nie problemów, nie kaprysiła, rosła na silną, pewną siebie potomkinie Reva.

Spojrzał na ciebie, lecz poza kolczastą maską nie był w stanie dostrzec twojej reakcji na jego słowa. Zachęciłaś go gestem by mówił dalej.

- Cóż rzec, wasza Sprawiedliwość. Większość cieszyła się, że gdy Maraja zawezwie do siebie Ushamjela, to Kreda będzie miała tak godną następczynię, bo że godna będzie, nikt nie miał wątpliwości. Mam szczerą nadzieję, że sprawiedliwa kara spotka tego, kto odważył się na takie okropieństwo.

- „Kto przelewa krew moich potomków, przelewa krew moją” – zacytował słowa Tradycji, zapisane przed siedmioma stuleciami przez Sheithana Wielkiego, założyciela Imperium. – Nie ma więc wybaczenia. Ani dla sprawcy, ani dla jego rodzin i wspólników. Thar będzie nalegał na zbiorowy proces, kiedy sprawca zostanie ujęty.

- Szlachetnie urodzona Nathanella – przywołałaś go na główny nurt odpowiedzi.

- Oczywiście – przeprosił za swoje gadulstwo lekkim, pełnym szacunku ukłonem. – To była naprawdę dobra i szlachetna młoda kobieta. Nie wiem kto i dlaczego to zrobił. Naprawdę – głos załamał mu się pierwszy raz – nie wiem.

Potarł twarz, chcąc zapewne ukryć swoją słabość.

- Jeśli pani zechcesz, to pokażę ci jej komnaty. Niczego tam nie ruszaliśmy od ... wie pani. Poza tym znikła również jej osobista powierniczka, towarzyszka zabaw dziecięcych. Niżej urodzona, piata córka ghuna Verki U’Bardhy, władcy Kamiennej Zatoczki. Thar opiekował się nią, ponieważ jej ojciec to pijak i rozpustnik.

- Jak miała na imię? –za pytałaś, czując dotknięcie Varunatha na duszy znak, że dziewczyna odgrywała w tej zbrodni niemałą rolę.

- Amelia, pani – odpowiedział szybko Baltazar. – Ale w zamku i mieście wołano ją Skierką. Prowadzić na pokoje dziedziczki, czy ma wasza Sprawiedliwość, jeszcze jakieś pytania?


Miasto Kreda, wiosna, rok 656 Imperium, gospoda „Pełen kufel”


Arya

Burza nie ustępowała pola. Siedziałaś jedząc i pijąc, coraz bardziej zmęczona panującym wokół hałasem. Ludzie wrzeszczeli, coraz bardziej pijani. Wszetecznice, które pojawiły się nie wiadomo skąd, kusiły podochoconych mężczyzn swoim wdziękami. Kiepskiej jakości piwo oraz cienkusz, który udawał tutaj wino, lał się w takim tempie, jakby szedł w konkury z ulewą.

Obserwowany przez ciebie pielgrzym nie był już sam. Obok niego przysiadł się sporej tuszy mistrz murarki obłapiający hałaśliwie jaką dziwkę. Bez krępacji miętosił obfitą pierś nierządnicy wykrzykując jej do ucha sprośne kawałki, głosem tak donośnym, że słyszały je ze dwa okoliczne stoły. Z drugiej strony pielgrzyma dosiadł się ponury, brodaty typek opróżniający w rekordowym tempie dzbanek piwa. Widać było, że brodacz ma ochotę się ubzdryngolić. Pielgrzym siedział jednak nieporuszony i przeżuwał swoją kromkę chleba. Przypominał ci pająka przyczajonego w sieci. Jednak inni, mniej uważni mieszczanie, widzieli w nim jedynie człowieka odwiedzającego groby swoich bliskich gdzieś w odległym zakątku Imperium Cienia.

Dwaj obserwowani przez pielgrzyma mężczyźni w końcu podnieśli się ciężko i ruszyli do wyjścia. Na zwolnione przez nich miejsca momentalnie władowali się inni, stojący w ścisku ludzie. Wybuchła nawet jakaś przepychanka z tego powodu.

Ciekawiło cię, co zrobi pielgrzym poszturchiwany kuksańcami coraz bardziej rozpalonego grubasa i chichoczącą w sztucznym rozbawieniu nierządnicę. Ten siedział jeszcze przez chwilę, po czym spokojnie wstał i zwinnie omijając gości, co nie udawało się „murarzom”, ruszył do wyjścia.

Nie trzeba było być geniuszem, aby domyślić się, że „pielgrzym” idzie za tamtą dwójką. Ale pozostawało pytanie, czy iść za nim, czy też słuchać tego, co mają do powiedzenia ludzie.

Gwar i ścisk były coraz większe. Także koło ciebie siedli jacyś murarze i z zapałem, przekrzykując hałas, opowiadali sobie jakieś bzdury z pracy. Za oknem nagle zrobiło się jasno, a kilka chwil później grzmotnęło tak głośno, że niektóre dziewoje, ale też i mężczyźni, krzyknęli z przestrachem.

Kiedy grzmot wyciszył się śmiechy i krzyki znów wypełniły wnętrze „Pełnego kufla”.
 
Armiel jest offline