Arvanes budził coraz większe zdziwienie zebranej tu grupki. Siadł- odsuwając krzesło prawą ręką i, jakby nigdy nic, zaczął oglądać tą lewą. Słuchał słów barda jednym uchem, drugim podawał uroczej, młodej kelnereczce swoje zamówienie. Elf i miód pitny? Coś tu nie grało.
Dzban pełen miodu spoczał na stole, zaraz obok niego położono kufel. Elf swą prawicą nalał sobie do pełna, poczym- tą samą dłonią- zaczał pić łapczywie i zachłannie swój napój, jak gdyby był ambrozją, eliksirem wiecznego życia czy napojem bogów... -Azzill izn Gallavanna Ruae z Kara-Turu...- wymruczał, słysząc słowa barda o długim naziwsku- Nie, nic- tak sobie mruczę.- dodał, gdy cały stolik wlepił w niego zdziwione oczy.
Bał się tych oczu, bał się zdziwienia ludzkiego, nienawidził tych chwil, gdy to on był tą główną atrakcją, obiektem śmiechu czy żartów... Wtedy, gdy kamienie leciały w jego stronę, wtedy gdy miast róż dla elfa dostawał strzały wymierzone w potwora... Ale umiał tego uniknąć, wiedział jak. Teraz nie popełni tego błędu... - Mój ojciec, jaśnie panie- zagadał nagle do barda dość nienaturalnym dla elfa głosem- zachrypniętym i dziwnie sztucznym- miał zwyczaj mawiać "wszystko pięknie, gratuluje żony, ale o co panu w końcu chodzi?!". Ja, jego wierny uczeń, chciałbym powtórzyć to pytanie, panie Masleer...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |