Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2011, 15:00   #5
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
„Co za cholerne zbiegowisko.”

Siedział w rogu karczmy, w najdalszym kącie, niepokojony przez nikogo. Miał stamtąd najlepsze miejsce, by się wszystkim dokładnie przyjrzeć, a szeroki kaptur jego płaszcza skutecznie mu to umożliwiał. Sączył piwo, drugie już, może trzecie. Tutejsi unikali jego spojrzenia. Zawsze tak było. Tylko włóczędzy, najemnicy, czy inne obwiesie spokojnie go obserwowały. Tak samo jak on ich. Do karczmy wparował jakiś mężczyzna, ubrudzony krwią, nawołujący o sprawiedliwość. Za pieniądze.

Gdyby ktoś się mu przyjrzał z bliska, zauważyłby nikły blask w jego oczach o brawie żelaza, ale nikt nie zwracał na niego uwagi.

Dopił w spokoju piwo. Krasnolud, który zdawał się obserwować go przez niemal cały jego pobyt w karczmie, wstał, sposobił się do wyjścia.

„Nunc aut nunquam” – pomyślał. Teraz albo nigdy. Pieniądze powoli kończyły mu się, a w Altdorfie bez pieniędzy nie warto się pokazywać. Wstał, odstawiając kufel. Wziął swój dobytek. Przewiesił jeden miecz przez plecy, drugi przypiął do pasa, sztylet, uprzednio wytarłszy w połę płaszcza, włożył do cholewy. Naciągnął mocniej kaptur na głowę, i ruszył do wyjścia. Z pewnością wyglądał jak typowy zakapior, jakich pełno na gościńcach.

Wyszedł z karczmy, stanął obok krasnoluda, przemawiającego do kupca. Ściągnął kaptur, ukazując swoje oblicze. Twarz miał poharataną od czoła do żuchwy, blizna przebiegała przez oczodół, nawet powiekę, ale oko było nietknięte. Byłby przystojny, gdyby nie ta szrama. I o dziwo, młody, koło 25 lat, jednak nie miał urody młodzieńca. Widać, że ważył ponad 200 funtów. Długie, kruczo czarne włosy opadały mu swobodnie na ramiona, solidnie zarysowane pod kurtą. Znad lewego ramienia widać było rękojeść brzeszczota, którego to miał przewieszonego przez plecy. Srebrna trupia czaszka na głowicy mieniła się zimnym blaskiem pochodni. U pasa przewieszony inny miecz, o wiele mniejszy od tego na plecach, półtorak, z głowicą w kształcie głowy lwa i ułamanym jelcem.

Miał na sobie ciężką, skórzaną kurtę, gęsto nabijaną ćwiekami i guzami, podobnie jak jego buty krasnoludzkiej roboty. Buty te zresztą cholewami sięgały do kolan, które miał osłonięte metalowymi nakolannikami. Na lewej ręce miał także metalowy naramiennik i przedłokietnik. Wypisz, wymaluj, fechtmistrz z dalekiego kraju.

Ale coś w nim było, że nie chciało się patrzeć mu prosto w oczy, o barwie zimnej stali. Nie wydało się to być bezpieczne.

- Powiedzcie też, ile płacicie, panie Reichert, a macie i mnie. – odezwał się swoim zimnym, ochrypłym głosem, jakby zupełnie nie przywykłym do mówienia.
 
Revan jest offline