Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2011, 17:07   #24
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Wszystko nastąpiło tak nagle dosłownie sekundy.... Krzyk na dole, trzask zbitej szyby na górze. Mrugnięcie oka później Endymion rzekł
- Coś zgubił …..jakieś papiery czy coś takiego. Andarasie z tego co się orientuję masz konia więc bez problemu go dogonisz a z pomocą swojego łuku dasz rade go zatrzymać. A ja w tym czasie zajmę się jeźdźcami z pijanymi pójdzie o wiele, wiele łatwiej. Miałem nadzieje że do tego nie dojdzie ale cóż….

Poprawiając chwyt miecza w dłoni Endymion udał się na dół karczmy.

-Zajmę się nim bądź spokojny. Pomóż tym na dole...

Wśród kartek elfi wzrok dostrzegł coś niezwykłego jeszcze nim Endymion wybiegł. Jedna z wielu kartek miała na sobie Haradzkie symbole. Niby ciężkie do zauważenia, wśród kartek które posypały się za uciekającym. Ale jeśli ktoś miał bystry wzrok, a ów symbol znał jak mało który na świecie? Taka dość rzadka kombinacja, pozwoliłby uchwycić to, co innym by umknęło.Animista pochwycił kartę w locie i udał się się tropem zbiega. Chwycił ją jednak dopiero po opuszczeniu tego pokoju przez Endymiona. Ostrożność przede wszystkim powtarzał sobie zawsze elf.

Podbiegając do okna, Andaras widział jak Makhler zeskakiwał a raczej zjechał po pochyłym daszku dobudówki do stajni. Zostawiając na daszku w śladzie po ślizgu na mokrym śniegu nieznaczną, czerwoną smugę krwi; wstaje i biegnie znikając za rogiem w stronę stajni.

Jesteś mój i odpowiesz na parę pytań- pomyślał Andaras skacząc za nim. Najpierw daszek potem śnieg. Mógł skoczyć bezpośrednio ale po co ryzykować. Dopadnie go i tak... Stracił kilka cennych sekund ale to nic...

Elf pobiegł za róg. Drzwi do stajni były uchylone. Tam też wiodły czerwone krople na śniegu. Dobiegł tez stamtąd jęk kogoś. Makhler na osiodłanym "Dundlanczyku" wyjeżdżał rozpędzony wprost na Andarasa, gdy ten pojawił się w bramie stajni. Był około trzech metrów przed nim. Szybka ocena sytuacji przez elfa: Widać było że karczmarz leży na ziemi. Zajmował się widocznie końmi przybyszów. Dwa były już oporządzone i stały w zagrodach. Oprócz tego był jeszcze koń karczmarza, Bankhiera, Andarasa, dwa konie zimnokrwiste trupy do wozu, oraz jeden wciąż z siodłem na grzbiecie koń Dunlandczyków. Te kilka sekund które Animista stracił wcześniej dały mu przewagę.

Elf postanowił że trzeba to zakończyć szybko nie ma czasu na pół środki. Choć nie podobało mu się to co musi zrobić. Biedny zwierzak- pomyślał.
Przepuścił uciekającego schodząc mu z drogi... W tym czasie Makhler jechał na północ, wzdłuż rzeki w kierunku mostu. Elf zdejmuje łuk. Spokojnie mierzy. I strzela.
Pierwsza strzała z odległości około 20 metrów trafia konia w zad, że aż przysiadł a Makhler ledwo nie wypadł z siodła. W tym czasie Andaras załadował drugą i ta strzała pod łopatkę powala konia na bok na śnieg, a Makhler zostaje przygnieciony koniem.

Nie było wyjścia... Podbiegł do niego. Makhler wydostawał się spod konającego konia. Pozwolił mu na to. Gdy tamten był już niemal na kolanach poczuł sztych miecza na szyi.

-Ręce nogi w rozkroku twarzą do ziemi.- powiedział elf.
Wolną ręką sprawdzał co jest w piśmie...
- Nie zabijaj - jęczał Makhlar. - Tylko nie zabijaj. Przestraszyłem się, że jestem następny w kolejce. Spanikowałem, że następnym razem jaki maniak mnie ubije w nocy!

Brzmiało to elfowi mało przekonywająco. W piśmie natomist podany był raport o nastrojach społecznych Annuminas i Fornostu, aktualna ilość składu obsad załogi miast, to że skorumpowano do współpracy w Fornoście kolejnego człowieka ze Straży Miejskiej, informacje wywiadowcze. Andaras pytał o to co jest w liście. Makhler strasznie się dziwił, że po pierwsze elf ma ten dokument w ręku a po drugie, że umie czytać po haradzku. Z początku zapierał się, ze nic o tym nie wie. Pod naciskiem ostrza z miejsca zmiękł. Jęczał że jest tylko pionkiem. Nie wie co jest w środku, że nie czyta po haradzku. Jest tylko kurierem tej przesyłki, od szpiega znacznie bardziej wpływowego od niego. Miał z nim spotkanie w karczmie, udawał kupca. Planował dostarczyć ten dokument przez Tharbad do Umbaru. Błagał żeby go nie zabijać i bezpiecznie odstawić do Tharbadu. On już wszystko dokładnie Strażnikom wytłumaczy. Że ma dość już uwikłania w szpiegowanie, że głupi był za młodu i teraz już nie miał wyjścia. Andarasowi wydawało się, że mówił prawdę... Nie wiedział że to co właśnie mówił nie poprawiło a pogorszyło jego sytuację. Mógłby być wolny wystarczyło mięć ciut więcej charakteru. Makhler miał rozerwaną koszulę i elf wyraźnie poczuł, że przez perfumy przebijał się odór zgniłego mięsa.

-Mam cie odstawić do Tharbad? Przecież straż za szpiegostwo cie powiesi. Co im powiesz że jesteś jedynie kurierem? To ci nie pomoże szpieg to szpieg. Kim był ten kupiec jak się z nim kontaktujesz? Masz jakieś inne kontakty? Tylko bez kręcenia inaczej wyzioniesz ducha. Podwiń no koszulę co tak śmierdzi.... Elf chciał uzyskać jak najwięcej informacji... W zasadzie nie wiedział, dla kogo ten tu pracuje. W dodatku to jedynie kurier, zatem płotka bez znaczenia.

- Tak. Bez kręcenia, bez kręcenia - powtarzał posłusznie zezując na miecz - Panie, nie powieszą. Ja już dawno chciałem wyplątać się z tego. Teraz to już nie mam wyjścia. Król mnie wysłucha i przebaczy. Wynagrodzę całe zło. Będę szpiegował dla Eldariona! Panie, nie tobie w politykę się bawić, oddajcie mnie straży ze strażnicy. Niech mnie w kajdanach do Tharbadu albo Bree prowadzą, wszak takie jest prawo! - mówi nie odrywając wzroku od ostrza. - A tamten kupiec, to szpieg znaczny. Wiem, bo przez takich jak ten zostałem niemal zmuszony do tego wszystkiego przed laty. To okultysta panie... Ja też - zawahał się - byłem wyznawcą kultu w Minas Tirith... Dawno temu! - zapewnił. - Ale tych co znam to wydam wszystkich! Teraz to tylko to mi zostało - powiedział. Przewrócił się na plecy i odchylił koszulę ukazując gnijące mięso na piersiach. - Obiecali też, że mnie wyleczą jak będę posłuszny.

Od klatki piersiowej rozchodziła się zgnilizna, wrzody, ropa, martwe mięso, smród straszny. Jak u trupa. Makhler zaczynał gnić za życia.

- Panie, przecie nie będziemy tak tutaj na śniegu zamarzać. Ja nie mówię, że niewinny jestem. Ale dajcie szansę, nie zabijajcie. Opłaci się dla króla. Opłaci! - zapewnia. - Wydajcie mnie Strażnikowi. Pan Endymion zrozumie - zdecydował się - Teraz już nie mam wyjścia. Po tym jak Amiola... Wtedy to już się bałem. Że za późno myślałem.... Oddajcie mnie Strażnikowi! - zażądał. - To ludzkie i paskudne sprawy elfie! - dokończył płaszcząc się w uniżeniu.Był naprawdę dobry. W końcu Impresario grupy aktorskiej. Dobierał świetnie słowa widząc że stoi przed nim elf.
-Co wiesz o morderstwach w karczmie? Bo nie wierzę że nic nie wiesz.- zapytał Andaras.
- Amiola do łóżka mi weszła jak spałem... Musiałem drzwi nie domknąć chyba. Obudziłem sie pod jej dotykiem. wtedy ona odkryła, to paskudztwo - wskazał palcem na pierś. - Jakby się rozniosło, to byłbym skończony... Spanikowałem. Nie chciałem jej udusić.. Tak wyszło... Żałuję...
-Dokumentów takich jak ten jest więcej u ciebie czy to jedyny? Jeśli chcesz zachować życie podaj mi możliwość kontaktu z tym dużym szpiegiem może się na niego zasadzimy. Tylko szybciutko nie ma czasu.- pytania dość dokładne jak Animistę wypływały z ust niczym strzały. Szybko i skutecznie.
- Nie mam żadnych innych dokumentów Panie... Naprawię wszystko. Pod topór pójdzie wielu okultystów i tych co Haradowi się wysługują! Kontakt z nim miałem już kilka razy. Ale zawsze jest to przez niego zaplanowane. Nigdy nie wiem gdzie i kiedy. Na trasie trupy zazwyczaj dostarczana jest mi wiadomość z czasem i miejscem spotkania przez ludzi, których zawsze widzę pierwszy raz w życiu...
- Zatem jak miałeś dostarczyć ten list? Gdzie komu i kiedy? Jakieś znaki dać miałeś na potwierdzenie swojej tożsamości? Oddam cie Endymionowi żywego. Elfy dotrzymują słowa. Ale nienawidzę Haradu chce mieć udział w złapaniu tego drugiego.

Gdy usłyszał odpowiedź przeszył go mieczem.
-Elfy dotrzymują słowa- mówił gdy uchodziło z niego życie Makhler.
- Z tym że ja jestem pół-elfem- wyszeptał i było to ostatnie słowa jakie Makhler usłyszał w życiu...

Poczuł jak ciepło go zalewa. Kolejna dusza.... I nagle jeszcze inny impuls. Gdyby nie czuł tego tak wiele razy padłby na kolana od nadmiaru. Tak bywało kiedyś. Ciepło rozchodziło się po jego ciele a on ruszył w stronę karczmy. Szybko z łukiem w biegu przyszykowanym do kolejnego strzału. Wiedział że nadmiar wrażeń oznacza kolejne trupy w samej karczmie. Miał nadzieje że to nie jego nowi towarzysze.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 02-02-2011 o 17:12.
Icarius jest offline