Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2011, 19:49   #25
Wroblowaty
 
Wroblowaty's Avatar
 
Reputacja: 1 Wroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znany
...Kh’aadz w biegu silnie kopnął w oddzielającą go od nabierającego rozpędu Orga ławę, którą ten pomimo swego upojenia, dość zręcznie ominął, i wskakując na stół, szybko zmniejszył dzielący ich dystans. Krasnolud odsunął się w stronę drzwi wejściowych, gdzie również powoli zmierzali zasypujący się kolejnymi razami Endymion z Thurgiem, krasnolud popychnął wściekle napierającemu przeciwnikowi kolejny mebel pod nogi. Org, którego i tak już niegrzeszącą urodą fizjonomię, wykrzywił żądny krwi grymas, nie zwalniając, potężnym kopniakiem odbił plątający mu się pod nogami taboret roznosząc go w drzazgi, machnął parę razy mieczem, chcąc utrzymać krasnoluda na dystans, jednak Kh’aadz postanowił wykorzystać lukę pomiędzy kolejnymi, tnącymi jedynie powietrze zamachami i sam przeprowadził krótką kontrę ciosem obucha skierowaną na dzierżącą miecz rękę Dunlandczyka. Cios chybił, tak więc nie tracąc czasu na wyhamowanie broni, Kh’aadz zręcznie zawinął nadziakiem, zmieniając kierunek uderzenia na nogi Orga. Dryblas nad wyraz zręcznie cofnął się o pół kroku, ratując swoje kolano przed całkowitym zdruzgotaniem jednocześnie samemu wyprowadzając potencjalnie zabójcze cięcie na szyję odsłoniętego krasnoluda. Kh’aadz złajał się w myślach za chwilę dekoncentracji, pomimo tego, że karczemne awantury nie były mu obce, źle ocenił przeciwnika, na szczęście wyrobione w niejednej walce odruchy i swego rodzaju instynkt bitewny, tym razem również pomogły mu wykopać się z nielichego jak by się mogło wydawać szamba. Szybko cofnął nogę zakroczną, tym samym schodząc na lewo z linii cięcia i zaczął unosić nadziak, aby gładko zbić miecz Dunlandczyka i wykorzystując energię jego ciosu, nadać impetu swojej kontrze, wymierzonej w głowę pałającego żądzą zemsty Orga.

Jednak gdy tylko przeniósł ciężar ciała na tylną nogę, poczuł jakby ktoś wyrżnął go taranem oblężniczym w lewy bark. Impet ciosu Thurga, przeznaczonego oryginalnie dla zgiętego teraz niemal w pół Endymiona obrócił krasnoludem niemal o sto osiemdziesiąt stopni, wzniecając na nowo ogień bólu w rozoranej wcześniej nożem ręce oraz rozrzucając na około garść wyrwanych z kolczugi metalowych kółek. Na szczęście dla Kh’aadza, Thurg zahaczył go samą końcówką ostrza, tak więc poza porządnym siniakiem i godziną spędzoną ze szczypcami w ręce w celu wplecenia w rozdarty ścieg kilku nowych kółek, cios nie wyrządził większej szkody. Krasnolud warcząc w odezwie na kolejny atak bólu w lewej ręce, kontynuował obrót, waląc nadziakiem na ślepo do tyłu, aby powstrzymać ewentualną powtórkę ze strony obu Dunlandczyków. Jednak gdy stanął znów przodem do Orga, kątem oka dostrzegł jak Endymion, niczym wściekły byk szarżuje z pochyloną głową na wytrąconego z równowagi Thurga i przyciska go do trzeszczących w gwałtownym sprzeciwie drzwi. Sam zaś krasnolud zrobił jeszcze kilka szybkich kroków w tył, aby zwiększyć dystans pomiędzy drugą grupą walczących. Org podążający wściekle niczym pies gończy za Kh’aadzem odtrącił kilka kolejnych taboretów, wyprowadzając leniwe cięcia w stronę cofającego się cały czas przeciwnika.

Kh’aadz wyczekał na dogodny moment, gdy uzbrojone ramię Dunlandczyka, odchyliło się znowu do tyłu, aby wyprowadzić kolejne niskie cięcie i skoczył szybko do przodu przyjmując spóźniony nieco cios Orga na trzonek trzymanego oburącz, niczym kij, nadziaka. Przy uderzeniu ranna ręka znowu złośliwie zapiekła, ale nie ustąpiła, Kh’aadz zepchnął ostrze człowieka do ziemi, po czym zawinął nadziakiem nisko, chcąc podciąć przeciwnika, który w ostatniej niemalże chwili odskoczył do tyłu i aby kompletnie nie stracić równowagi wykonał jeszcze jeden krótki krok wstecz opierając się niemal o ladę, krasnolud nie czekał, ruszył wrzeszcząc na całe gardło na przód, aby nie pozwolić Orgowi wyjść z defensywy. Człowiek w odruchu chcąc utrzymać groźnego przeciwnika na odległość, wyrzucił miecz przed siebie w silnym pchnięciu, jednak właśnie czegoś takiego, po przypartym do szynkwasu Dunlandczyku, Kh’aadz się spodziewał. Zbił zręcznie pchnięcie, kierując sztych Orga bezpiecznie daleko od siebie, po czym mając nadziak blisko ciała po lewej stronie, odwinął mocno na prawo, zahaczając obuchem o bark przeciwnika, który chcąc uniknąć ciosu, niemal położył się plecami na barze, strącając i tłukąc przy tym kilka glinianych kufli. Org syknął z bólu, krasnolud był za blisko, żeby wyprowadzić cios mieczem, dla tego postanowił zklinczować niskiego przeciwnika w niedźwiedzim uścisku i sprowadzić go do parteru, gdzie jego przewaga wzrostu i masy odegrają decydującą rolę, jednak Kh’aadz ponownie chwycił nadziak w obie ręce i niczym taranem wyrżnął obejmującego go już prawie przeciwnika w brzuch. Kolczuga jak i kaftan pod nią na pewno złagodziły uderzenie, jednak siła była wystarczająca, aby zatrzymać go w miejscu w akompaniamencie głośnego sapnięcia… Kh’aadz wydostając się z zasięgu ramion Orga wykonał pełny obrót i z tak potężnego zamachu uderzył równolegle do ziemi…

…Niespodziewany cios w brzuch odebrał mu impet, mimo to, nadal miał szanse na doprowadzenie do zwarcia i obalenie wrednego karła. Naparł mocno do przodu i próbował zacisnąć swój żelazny uchwyt na baryłkowatym pokurczu, jednak ten ostatni, jakimś diabelskim sposobem wyślizgnął mu się z rąk. Org nadal prąc pochylony do przodu z wyciągniętymi rękami w ostatniej chwili spostrzegł, jak zza obracającego się krasnoluda, niby w zwolnionym tempie wyłania się najpierw jego masywne ramię, później powoli dłoń trzymająca obły trzonek, na którego końcu po niemal wieczności zamajaczyła ciężka głowica, z jednej strony opatrzona w tępy obuch, z drugiej zaś w paskudny szpic… Groza sytuacji dotarła do niego momentalnie, przebijając się w ułamku sekundy przez alkoholowy rausz i adrenalinowy szał. Wydał swemu ciału komendę, aby natychmiast skoczyło na oddalonego na wyciągnięcie ręki krasnoluda i taranując go, przewróciło na podłogę. Nie wiedział dla czego wszystko na około dzieje się tak powoli, dla czego jego zaprawione w licznych bojach i poznaczone chwalebnymi bliznami ciało, zamiast wystrzelić do przodu jak atakująca kobra, leniwie i ociężale, jak gdyby zanurzone było w smole, w zwolnionym tempie, ospale reaguje na polecenia. Obuch nadziaka płynął złowrogo w jego kierunku, zastygła, wykrzywiona w bitewnym wrzasku twarz krasnoluda, przypominała jakąś upiorną maskę.

Nadziak Kh’aadza trafił niemal idealnie w skroń, siła uderzenia praktycznie natychmiast skręciła kark hardego Dunlandczyka, zwalając go martwego na ziemię w ułamku sekundy, kompletnie bezwładnego, niczym worek ziemniaków...
 
__________________
"Lotnik skrzydlaty władca świata bez granic..."
Wroblowaty jest offline