Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2011, 14:16   #9
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Drzwi rozsunęły się same. Morbius nie krył początkowego zdziwienia, wyglądało to tak jakby ktoś pozwolił im przejść. Nie wyglądało to dobrze. Ciągle cisza i spokój. Strażnik przeżył w życiu na tyle dużo by wiedzieć, że to zły znak. Co prawda jako złodziej lubił działać po cichu, ale tutaj ta cisza wydawała się nienaturalna. Tylko brakowało by ktoś postawił tabliczkę "do pułapki w tą stronę". W dodatku nagle pojawili się nowi. Tego najwyraźniej nie spodziewał się ani on ani najwyraźniej Zhaaaw jedyny obok niego Strażnik ze starego składu. Sam przezwyciężył ochotę sięgnięcia po jeden ze swoich noży. Nie zdążył jednak wyrazić swoich odczuć odnośnie ich sytuacji. Ich oczom ukazało się lustro. Lustro, jedne z tych o których istnieniu słyszał tylko z legend. Może to znak, że byli na właściwej drodze?

- Nie jestem pewna, ale chyba powinniśmy do niego wejść.

- Mam opowiadała że to właśnie w ten sposób podróżują Strażnicy więc to musi być to. Strażniczka najwyraźniej nie mogła się pojawić. Może powinniśmy jednak pocze....


Mała Neli rozwiała resztki jego wątpliwości. Nie zdążyła nawet dokończyć zdania gdyż przerwał jej dźwięk syreny alarmowej. Izzak uśmiechnął się do siebie, może to jednak wcale nie jest pułapka? Poza tym trochę ruchu mu nie zaszkodzi. Zaczął się rozciągać kiedy Zhaaaw i Neli sprzeczali się kto powinien przejść przez zieloną taflę lustra jako pierwszy. Strażnik w końcu ustąpił i jako pierwszy zniknął w oślepiającym blasku. Morbius zamierzał udać się za jego przykładem, ale obejrzał się do tyłu. Ich przewodniczka wydawała się zniecierpliwiona, jasne rozumiał, że każde opóźnienie może kosztować ich życie, ale nie mógł też przestać być sobą. Trochę dojrzał podczas tej misji, ale nie na tyle by zapomnieć o swojej naturze. Zignorował całkowicie upiornie wyglądającego, który trochę kojarzył mu się z wampirami. W każdym razie jego rasa była mu nieznana. Zapyta go potem o ile będzie miał okazję. Teraz całą uwagę skupił na rudym cudzie natury.

-Gdzie moje maniery. Panie przodem.


Jeśli Zhaaaw mógł być dżentelmenem to czemu nie on? Ustąpił miejsca niższej o głowę dziewczynie bezczelnie gapiąc się w jej zielone oczy przywoławszy na twarz jeden ze zniewalających dziewczyny na Center uśmiechów.

-Chyba już wiem co tak śmierdzi.

Powiedziała to zupełnie bez emocji, lekko zawężając oczy co najwyraźniej wyrażało irytację jego osobą. Metafora była dość czytelna, jednak Strażnik zdawał się na inaczej rozumieć jej słowa.

-Co za temperament. Niesamowita... Prawda?

Morbius gwizdnął cicho podziwiając pracę pośladków dziewczyny opiętych przez czarne, skórzane spodnie. Nie mógł się zdecydować z której strony woli ją podziwiać. Obejrzał się na Neli i na dziwną istotę, która jeszcze się nie przedstawiła jakby szukając potwierdzenia z głupim wyrazem twarzy. Nie czekał na nie jednak. Zadowolony przeszedł przez lustro zaraz za dziewczyną.



---

Nie tego się spodziewał. Świat poczerniał na bliżej nieokreślony czas po czym cała grupa włącznie z nim znalazła się w łańcuchach. Z początku nawet ich nie widział, czuł jak znacząco krępują jego ruchy. Nie musiał próbować się ich pozbyć, żeby wiedzieć jak bardzo są solidne. Słyszał także ich chrzęst kiedy ktoś z reszty poruszał nimi i kiedy przerywały chwilowo niepokojącą ciszę. Nie tak dawno był w podobnej sytuacji w wiezieniu Center, wtedy jednak miał sporo szczęścia. Nie wiedział ile jeszcze zostało mu go w zanadrzu, miał jednak nadzieję, że raczej umrze w walce niż zgnije w kajdanach w zapomnianym przez bogów miejscu. Przynajmniej miał rację na początku. To jednak była pułapka. Stopniowo powrócił wzrok, początkowo zamglony, stopniowo nabierał ostrości. Nie widział jednak prawie nic, poza sylwetkami swoich towarzyszy. Wyglądało na to, że większość doszła już do siebie. Może z wyjątkiem rudego kociaka, który rzucił mu się wcześniej w oczy.

-Oż cholera, mój łeb.

W końcu także ona zaczynała się budzić. Powoli, ostrożnie i dość niezdarnie podniosła się do pozycji siedzącej. Izzak nie widział jej za dobrze, ale słyszał całkiem nieźle. Zniżył jednak głos zanim zdecydował się odezwać. Nigdy nie wiadomo kto mógł ich słyszeć.

-Witamy wśród żywych. zaczynałem się już trochę niepokoić czy w ogóle się obudzisz.

Początkowo nie widział, czy nie mówił za cicho czy dziewczyna aby na pewno go usłyszała, ale po chwili usłyszał jej ściszona odpowiedź.

-Yhmm - mruknęła rozglądając się dyskretnie. -Gdzie jesteśmy?

Nagle ktoś inny rozpoczął rozmowę i Izzak nie odpowiedział starając się wyłapać wszystkie słowa. Kobieta i mężczyzna. Głos kobiety brzmiał odrobinę znajomo, mogło mu się jednak wydawać. Flirtował z tyloma kobietami, że... Nie, wcale mu się nie wydawało. W tej chwili nie mógł jednak skojarzyć głosu z jego właścicielką. Wydawało się jednak, że to mężczyzna pociągał tu za sznurki a tego z całą pewnością wcześniej nie słyszał. Nagle pomieszczenie oświetlił blask, który sprawił, że Izzak przymknął na moment oczy. To co zobaczył przyprawiło go o ciarki na skórze. Widział już wiele zawszonych dziur, ale to... To było coś innego, nie wiedział że mogą istnieć takie miejsca. Czarne róże były praktycznie wszędzie, na szczęście nie dotykały ich bezpośrednio. Na szczęście, gdyż z niedowierzaniem obserwował te dziwne rośliny wysysające krew z ciała jakiegoś nieszczęśnika.



Sama komnata miała dość osobliwy kształt. Idealnie równo wydrążane ściany czyniły z pomieszczenia gwiazdę. Co prawda widział coś co mogło być wyjściem, jednak wcale nie poprawiło to jego uczuć. Czuł się tu zdecydowanie nieswojo. Przypomniał sobie, że nie odpowiedział na zadane mu wcześniej pytanie.

-Jeszcze przed chwilą było tu ciemno jak w dupie i równie przyjemnie. Teraz przynajmniej coś widać, ale sytuacja wcale nie wygląda przez to lepiej. Wszystko w porządku?


Nie miał pojęcia gdzie są i czego się od nich oczekuje, ale starał się nie okazywać tego jak bardzo uważa tą sytuację za beznadziejną. Głos Strażnika przywrócił dziewczynę do rzeczywistości. Spojrzała na niego zdziwiona, jakby wciąż oszołomiona sytuacją po czym lekko skinęła głową.

-Poza tym, że jesteś przypięta łańcuchem nie wiadomo gdzie z kim i po co, otumaniona i coś strasznie śmierdzi... w porządku.

-Okej zrozumiałem aluzję, po wszystkim biorę długi prysznic. W każdym razie wygląda na to, że poturbowali jedynie naszą dumę.

Urwał na chwilę zastanawiając się nad dalszym ruchem.

-Masz może jakiś pomysł albo ukryte talenty, które zwiększą nasze szanse na przeżycie?

-Cicho.


Powiedziała stanowczo, gdy jeden ze Strażników zaczął dyskusję z ich zagadkowym gospodarzem. Zhaaaw najwyraźniej wziął na siebie chwilowo ciężar przywództwa co nawet odpowiadało Morbiusowi, który nigdy nie był dyplomatą. Szczerze podziwiał jego opanowanie. On sam potrzebował dłuższej chwili, żeby oswoić się z sytuacją. Miał za to chwilę by lepiej przyjrzeć się dwójce postaci w przestrzeni pozbawionej czarnych róż i spróbować znaleźć cokolwiek co mogłoby im pomóc.. Czyżby to był ich przeciwnik? Spodziewał się raczej, jakiegoś grubego urzędasa za biurkiem... Może samego Genoshiana, ale to? Najwyraźniej życie jest pełne niespodzianek.
Wpatrywał się w niego usilnie, ale nie mógł nic odczytać z jego twarzy, gestów ani wyglądu. W pierwszej chwili wydawał się przeraźliwie stary by po chwilę sprawiać wrażenie jakby był w wieku Morbiusa. Wyglądało to tak jakby owa tajemnicza postać była jednocześnie kilkoma osobami co chwilę wyglądając odrobinę inaczej. Może to gra światła, celowa iluzja? Bez względu na to jak to robił trzeba było przyznać, że bezsprzecznie skupiał na sobie jego uwagę, intrygując zarówno oczy jak i uszy do których kierował swoje słowa. Biła od niego moc, kiedy siedział tak na tronie z czaszek zupełnie jakby był to jego ulubiony skórzany domowy fotel. Podejrzewał, że inni czuli się podobnie jak on.
Pochłonięty mężczyzną ledwo zauważył siedzącą na schodach dziewczynę. Odrobinę przypominała mu Neli. Podobieństwo było uderzające, jednak to z całą pewnością nie mogła być ona. Może była jej siostrą? Wydawała się starsza, dojrzalsza a przy tym bardziej drapieżna. Rozejrzał się jakby szukając wśród nich samej Neli nie ujrzał jej jednak przypominając sobie, że ta nalegała by ostatnia przejść przez lustro. Wstrzymał się z oceną sytuacji, nie bardzo wierząc że ich małą przewodniczkę stać było na taki numer. Poza tym mężczyzna zwracał się do niej Althi. Nic z tego nie rozumiał, podobnie jak gadki o córach chaosu o których nigdy nie słyszał. Sytuacja zrobiła się odrobinę bardziej klarowna gdy okazało się, że wcale nie zamierza się ich zabić. Zamiast tego żąda od nich czegoś. Czuł się jak pionek w grze jakiś wyższych sił. Był zagubiony w całej tej sytuacji, ale przynajmniej jeszcze żył w odróżnieniu od sporej grupki poległych. Nie wiedział czy czuł z tego powodu ulg. Było coś odrażającego w tym mężczyźnie siedzącym na tronie z czaszek i perspektywie współpracy z tą istotą. Poczuł, że musi wpierw wyjaśnić parę spraw.

-Okej, bez owijania w bawełnę. Do czego tak właściwie potrzebują nas dupki z Konsorcium? I czemu mamy iść ja jakikolwiek układ?

Mężczyzna milczał przez chwilę po czym przemówił głosem, w którym pobrzmiewały kryształki lodu.

-Konsorcjum was nie potrzebuje, podobnie ja. Nikt też nie zmusza was do pójścia na jakikolwiek układ. Możecie powiedzieć nie.


Brzmiało to niespodziewanie dobrze. Nie chciało mu się wierzyć, że to po prostu kolejna oferta pracy z pośredniaka.

-Możemy powiedzieć nie? Tak po prostu? I co dalej? Możemy sobie pójść?

- Tego nie powiedziałem. Zaznaczyłem jedynie fakt posiadania przez was możliwości wyboru. Śmierć albo drobna przysługa
.

Mówił to takim tonem, że ciężko było wyczuć jego intencje ale z całą pewnością nie żartował. Strażnik starał się jednak zachować opanowanie.

-Ekhm. Wygląda na to, że czeka nas interes życia. Hmm rozumiem, że nie mamy za dużo czasu do namysłu?


- Powiedzmy, że właśnie przemija...

Morbius rozejrzał się po reszcie próbując odgadnąć ich reakcję. Sam jeszcze do niedawna gotów był zrobić wszystko żeby przeżyć. Teraz czuł, że jakąkolwiek podejmą decyzję nie skończy się to dla nich dobrze. Wstrzymał się z odpowiedzią próbując kupić trochę czasu, który uciekał nieubłaganie a wciąż nie było widać innego wyjścia z sytuacji.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 05-02-2011 o 14:18.
traveller jest offline