Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2011, 21:18   #10
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- Jak to mogło się stać?!

Żałosny jęk przeszył ciszę pokoju. Cztery pary oczu utkwione w czarnej tafli lustra wyrażały ten sam strach i ten sam gniew. Wcześniejsze niesnaski zostały odsunięte na bok przez przerażającą prawdę, która wykradła z ich serc resztki nadziei.

- Teraz nie mamy już wyjścia, musimy walczyć. Lilith?


Zagadnięta dziewczyna zwróciła zastygłą w gniewie twarz w stronę swej siostry. Nie odpowiedziała, ograniczając się jedynie do krótkiego skinienia głową. Nadszedł czas ostatniego starcia, w którym wszystkie chwyty były dozwolone. Wiedziała o tym zarówno ona jak i pozostałe siostry.

- Seren?

- Ruszajcie -
odpowiedziała podnosząc się z fotela i kierując w stronę kominka. - Uwolnijcie Kyro i pomóżcie im, korzystając z mocy, która wam pozostała.

Były to ostatnie słowa, które zabrzmiały w przytulnym saloniku. W momencie, w którym dłoń Seren zetknęła się z chłodną powierzchnią lustra, czar prysł. Trzy siostry jeszcze przez chwilę unosiły się nad ruinami pradawnego miasta.

- A więc nadszedł wreszcie koniec naszych czasów.

- Wiedziałyśmy, że kiedyś nadejdzie.

- CzekajÄ… na nas.


Zgodnie skinęły głowami i rzuciwszy ostatnie spojrzenie na miejsce swych narodzin, zniknęły.



Cisza ciężkim całunem okryła czwórkę wybrańców. Milczeli, nie potrafiąc zdecydować, którą drogę obrać. Wybór ten był doprawdy ciężki. Z jednej strony wezwanie mówiące o nadziei, które przyniosło im jedynie śmierć. Z drugiej zaś propozycja by służyć temu, który stał się przyczyną ich niedoli. W którą by się nie zwrócili, wiedzieli że szanse na ich własną wygraną równają się zeru. Kim były Córy Chaosu? Kim był zasiadający na makabrycznym tronie człowiek? Czego od nich chciał i czego chciały te, które według jego słów ich wybrały. Wrażenie bycia marnymi pionkami w grze sił, coraz wyraźniej wbijało się w ich świadomość.

- Panie... - głos skrzydlatej kobiety, niczym ostrze sztyletu wbił się w panującą ciszę.

Cień gniewu na chwilę zawitał na przystojnej twarzy mężczyzny gdy przenosił spojrzenie stalowych oczu na Althi.

- Althi? - W pytaniu zabrzmiała groźba, która wprawiła jej skrzydła w nerwowe drganie.

- Wybacz mi, ale... -
Milknąc wskazała dłonią to, co sprawiło że zmuszona była narazić się na gniew swego mistrza.

Na pierwszym stopniu prowadzącym do kamiennego ołtarza, stała dziewczyna. Długie, białe włosy otulały drobną twarz w kształcie serca. Błękitne oczy jaśniały blaskiem. Suknia, którą miała na sobie, zwiewna i połyskująca złotem, falowała wprawiana w ruch przez nie istniejący wiatr. Zupełnie jakby istota ta przebywała w innym, niż wypełniona różami sala, miejscu. Nie mogła mieć więcej niż piętnaście lat.

- Seren.


Słowo zostało wypowiedziane głosem cichym, lecz nie na tyle by wprawne ucho nie dosłyszało w nim cienia strachu. Róże zafalowały, wypełniając salę zbiorowym westchnieniem oczekiwania. W powietrze uniósł się ich szept.

Czas
Już czas.


- Nie zrobisz tego.

Ni to stwierdzenie, ni prośba.

Czas.
Już czas.


Czarny dym wypłynął z podstawy tronu i piąć się zaczął w górę. Żarłocznie pochłaniał czaszkę za czaszką. Naglony wołaniem, które tylko on był w stanie słyszeć. Wreszcie dotarł na sam szczyt, musnął skraj czerwonego płaszcza. Mężczyzna uniósł się pozwalając by moc pochłonęła go, przemieniła. Rozległ się huk rozkładanych skrzydeł. W nozdrza Strażników uderzył smród palonego ciała i żar, który zdawał się pochłaniać każdy oddech. Krzyki róż wzniosły się pod sam sufit wypełniając powietrze wzrastającym z każdą chwilą cierpieniem. Dzieliły się nim, przekazując je tym, którzy nie mogli się przed nim bronić. Wkradały w dusze skrępowanych istot, rozrywały je na strzępy. Doprowadzały do granicy za którą była już tylko ciemność.





- Nie podoba mi się to. Oni tu nie należą.
- Niestety nasza moc nie pozwoliła na przeniesienie ich bliżej.
- Więc zrzucacie ich mi. Zupełnie jakbym nie miała dość własnych problemów.
- Nie mamy innego wyboru. To ciebie wybrano...
- Ale ja ich tu nie chcÄ™!
- Musisz zrozumieć że...
- Nic nie muszę! Zabierzcie ich sobie. To nie ich świat, nie znają jego zasad.
- Mają tu zadanie do wykonania... Ważne zadanie.
- Na bogów podziemi! Nawet same nie wiecie, co to za zadanie.
- Dowiedzą się sami. Są inteligentni i potężni...
- Wcale na takich nie wyglÄ…dajÄ….
- SÄ… nieprzytomni...
- Właśnie że nie. Nie czujecie tego? Mój język wyraźnie mówi mi, że się obudzili.
- Zatem czas na nas. Zaopiekuj się nimi, doprowadź do miejsca narodzin. Tam zyskają odpowiedzi.
- A ja zyskam...?
- Wdzięczność.
- Tak... Jakby to miało tu jakąś wartość...


Odpowiedzi jednak nie było. Po chwili ciszy dało się słyszeć westchnienie rezygnacji, które zabrzmiało jak syk.


- Zamierzacie tak leżeć i czekać, aż coś rozerwie was na strzępy?


Istota, która wynurzyła się z mgły spowijającej małą polanę leśną, gdzie jakimś cudem się znaleźli, tylko częściowo przypominała człowieka. Długie, czerwone włosy okalały drobną twarz o lśniących, szkarłatnych oczach i podobnego koloru ustach. Uśmiechnęła się lekko ukazując dwa ostre, białe kły. Smukłe ciało poruszało się z właściwą swemu gatunkowi, przyciągająca wzrok zmysłowością. Brązowe i złote łuski pokrywające niemal całe ciało nieznajomej, włączając w to długi, ginący we mgle ogon, lśniły osiadłą na nich wilgocią.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline