Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2011, 21:48   #27
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
Widok ostrza noża dociśniętego do gardła dziewczyny sprawił iż ciało Endymiona było jak sparaliżowane. Stał nie mogąc się ruszyć, wszystko dookoła straciło znaczenie, przestało istnieć. Jego uwaga całkowicie skupiła się na Zarisie, jego zakładniczce i nożu. Sytuacja ta nie powinna w ogóle w jakikolwiek sposób wpłynąć na czyny, a tym bardziej uczucia czy też odczucia Endymiona. I zapewne było by tak, gdy nie cieniutka nić uczucia jakim darzył córkę karczmarza, z początku czyste pożądanie, jednak teraz ….. teraz nie potrafił już tak przedmiotowo o niej pomyśleć. Stał teraz w sytuacji w której jeszcze nigdy się nie znalazł, oto między nim a tym którego chciał dopaść znalazła się osoba wywołująca znacznie więcej niż lodowato zimne uczucie obojętności, które zawsze pozwalało zachować spokój i opanowanie. Otaczająca go przestrzeń zamarła, słyszał jak Kh`aadz nie przebierając w słowach zwracał się do Zarisa jednakże ich znaczenie i sens stawały się nieznośnie trudne do rozszyfrowania. Trwałby tak w zawieszeniu pewnie znacznie dłużej nie mogąc pozbierać myśli do kupy i wymyślić jakiś sensowny plan zmiany całej tej sytuacji, gdyby nie ruch jaki kątem oka dostrzegł obok siebie. Oto matka Amei nie mogąc wytrzymać napięcia dała się ponieść emocją i ruszyła na Zarisa. Odsiecz ta musiała zostać natychmiast zatrzymana bo mogła by odnieść efekt zupełnie odwrotny do zamierzonego, ta właśnie myśl wyrwała Endymiona z otchłani lęku w jaką się pogrążał.
Wyrywając z miejsca dwa kroki do przodu z trudem zatrzymuje biegnącą Hankę łapiąc ją mocno za ramiona i równie mocno przytrzymując, odciągnął z powrotem.

- Spokojnie, spokojnie wszyscy niech zachowają spokój a nikomu nic się nie stanie, tak jej nie pomożesz. – zwrócił się do Hanki wiedząc, iż zapewne co trzecie słowo dociera do jej umysłu.

- Maklis chodź tu i przytrzymaj żonę karczmarza – rzucił spiesznie do karła dostrzegłszy jego obecność. Makles nadzwyczaj szybko podbiegł i obejmując w pasie Hankę trzymał ją na dystans od zagrożenia. Kobieta się nieco uspokoiła, jednak nadal jej oczy przepełniało przerażenie, o los córki. Endymion wiedział, iż w jego oczach Zaris nie może dostrzec niczego poza zimną obojętnością na swoje poczynania. Opanowanie się i powrót zimnej krwi nie przychodziły łatwo jednak pomału do głosu dochodził rozsądek podpowiadający iż trzeba zacząć działać.

- Dunlandczyku jeśli chcesz opuścić te progi żywy to dziewczynie nie może spaść włos z głowy, i wybij sobie z głowy że z nią wyjdziesz. Mnie weź zamiast niej, gdy się oddalimy na bezpieczną odległość będziesz mógł dokonać zemsty na mnie za to co zrobiłem z twoim ojcem. Zrób coś głupiego a podzielisz los swoich towarzyszy, więc albo ja pójdę z tobą albo wyniosą cię nogami do przodu jak ich – Endymion mówił miarowo i spokojnie starając się maskować swoje odczucia za lodowa maską. Zwolnił uchwyt dłoni, w odpowiedzi usłyszał brzęk upadającego na deski podłogi miecza, drugą ręką powoli wyciągnął zakrzywiony nóż i również jego odrzucił na deski podłogi, zalewane coraz obficiej przez krew. Dostrzegł minę krasnoluda, jaką ten zrobił na widok odrzucanego oręża, i ciężko mu się było dziwić. Jednakże został jeszcze mniejszy nóż, który nie był noszony na wierzchu, jego zadaniem było właśnie rozwiązywanie takich sytuacji. Wiedział, że trzeba szybko zmienić układ tej niekorzystnej sytuacji, póki Zaris trzyma nóż na gardle Amei nic nie można począć. Nie zważając na reakcję Zarisa rusza w stronę drzwi, mija Kh`aadza, mając wzrok wbity w Zarisa ostrożnie otwiera drzwi. Gdyby tylko odsunął nóż i lekko się odsłonił można by spróbować rzucić go nożem.

-A teraz pomogę ci wybrnąć z tej sytuacji. Wyceluj we mnie kusze, puść dziewczynę i wychodzimy, będę szedł przed tobą, innej drogi nie masz, nie puścisz jej, zamknę drzwi, i za chwilę umrzesz nie koniecznie tak dobrze jak twoi towarzysze.
- Decyduj chcesz wyjść czy nie.

- No to teraz odpowiecie, a zwłaszcza ty pokurczu! - wycedził zajadle Zaris w stronę krasnoluda zerknąwszy przez okno jednocześnie ignorując Endymiona. - Dziewczynie krzywdy nie zrobię, ale za wyrżnięcie moich towarzyszy zapłacicie głową. Biegną zbrojni ze strażnicy! Nigdzie się nie wybier……

Endymion niedowierzając w to co powiadał Zaris wychylił się przez drzwi. Ku swojemu przerażeniu dostrzegł jak z mostu zbiegało pieszo dwóch zbrojnych z okolicznej strażnicy. Nad rzeką leżał powalony koń i Mahler. Natomiast Andaras był już przy drzwiach.

- Puść dziewczynę trzymając nóż na jej gardle raczej nie poprawisz swojej sytuacji, a tylko pogorszyć możesz. Ci ze strażnicy to proste chłopy dla nich sprawa będzie jasna. Przyjezdni chcieli się zabawić z młodą, ładną dziewczyną, nie koniecznie za jej przyzwoleniem, ktoś stanął w jej obronie, wywiązała się walka i tak dalej. Widzisz nie jest trudno poskładać do kupy tak oczywiste fakty, no i są jeszcze świadkowie - skinienie głową w stronę Hanki i Maklisa.
- Użyj mnie jako zakładnika, nie mam broni a wobec kuszy jestem całkowicie bezbronny, puść ją a weź mnie.

Na widok wchodzącego Andarasa Zaris zrobił się jeszcze bardziej nerwowy. Oparł się plecami o ścianę między oknem a drzwiami. Co chwila zerkał gorączkowo przez okno. Zupełnie ignorował propozycję zamiany zakładnika, na jego twarzy malował się wyraźnie grymas. Nic już nie mówił. Kuszę celował w Kh’aadza widocznie jego obawiał się bardziej.
Normalnie w tej sytuacji Endymion już byłby pewny, że zaraz rzuci nożem ale gdy rzut miał przejść centymetry od głowy Amei nie potrafił się zdecydować. Zachodzący go Kh`aadz sprawił iż, dunlanczyk musiał co rusz odwracać głowę raz w jedną raz w drugą stronę. Zaris obejmował Ameę ramieniem chowając się za nią ciałem, był dużo od niej większy, także barkami i głową górował nad nią. Gdyby do tej sytuacji doszło dzień po przybyciu Endymiona do karczmy zapewne wykorzystał by tę okazję nie zważając na groźbę zranienia dziewczyny. Niestety tak nie było, teraz nie potrafił podjąć takiego ryzyka, dziewczyna nie była już anonimowa osobą. Zdarzyło mu się w przeszłości przelać krew i nie miał z tym potem zadnych problemów, żadne twarze nie śniły się po nocach, ale gdyby żucony nóż ugodził śmiertelnie Amee nie potrafił by sobie wybaczyć. To była myśl, jakże dotąd obca sercu strażnika, teraz skutecznie powstrzymywała rękę. Wyjrzał jeszcze raz przez uchylone drzwi, dostrzegł jak miejscowa straż w tym czasie dyskutowała z karczmarzem nad zwłokami Makhlera. Obawiał się, iż ich przybycie tutaj wprowadzi znaczne zamieszanie, w którym może dojść do zupełnie nieprzewidzianych zdarzeń. Jednakże równie dobrze może w tym zamieszaniu nadarzyć się okazja na oddanie rzutu. Zcierające się myśli o konieczności podjęcia działania i nie narażania życia dziewczyny sprawiały iż Endymion nie bardzo wiedział co począć. Dostrzegłszy skutek postępowania Kh`aadza sam również powoli małymi kroczkami zaczął zachodzić Zarisa.
 

Ostatnio edytowane przez ThRIAU : 10-02-2011 o 21:54.
ThRIAU jest offline