Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2011, 23:20   #6
Revan Jorgem
 
Revan Jorgem's Avatar
 
Reputacja: 1 Revan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znany
Podpaść dla Rene de Blaschois, gdy ten jest rozdrażniony to zły pomysł. Ostatnio właściwie w takim stanie był cały czas, a to wszystko przez te jego sny. Od jakiegoś miesiąca cały czas przewraca się z boku na bok, budzi się spocony, a niektórzy mówili że nawet majaczy coś niezrozumiałego, nigdy jednak po przebudzeniu nie pamiętał co było jego przyczyną.W końcu usłyszał, że w miasteczku Ertburg, znajduje się ktoś zajmujący się takimi sprawami. Zboczył więc z drogi do Talabheim, żeby zajrzeć tam i rozwiązać swoje problemy.
Po drodze jakiś kupiec, cham, udający że znaczy więcej niż wiejski kmiot, swoją karocą zajął całą drogę i ważył się żądać żeby Rene zjechał mu z drogi, bo się śpieszy. W normalnych warunkach pewnie ustąpiłby, nie rozumiał zwyczaju lekceważenia szlachetnego pochodzenia wśród tutejszych bogaczy ale to też nie powód żeby robić sobie wrogów na obcej ziemi. Teraz jednak emocje brały górę.
-Chamie, ja Rene de Blaschois, nie ustąpię drogi byle jakiemu wieśniakowi udającemu że znaczy więcej od pospolitego gówna! Ty zjedź mi z drogi albo klnę się na Panią, że zapłacisz za swoją głupotę!
Kupiec wyraźnie poczuł się obrażony, gdyż zaczął coś mówić do innego pasażera karety i ten wyszedł. Był to człowiek o odpychającej facjacie, wielki drab, odziany w kolczugę i dzierżący potężny korbacz, którym pewnie umiał sprawnie wywijać, jego twarz znaczyły liczne blizny a włosów nie miał.
-Sam się żeś o to prosił prostaku!
Młody rycerz zsiadł z konia, dał lejce dla chłopa akurat wracającego z pola. Był sporo niższy od czempiona. Blondyn o szlachetnych, typowo bretońskich rysach twarzy, krótko ściętych włosach i oczach różnego koloru, jedno zielone, drugie fioletowe, oba groźnie patrzące na drugiego wojownika. Na sobie miał zbroję kolczą, pod którą miał oczywiście elementy skórzane, a to wszystko przesłaniał wappenrock barwy czerwonej, z wyszytym jego herbem, płonącą , czerwoną różą. Z juków końskich odczepił hełm garnczkowy, który nałożył na głowę i stanął przed przeciwnikiem na dość dużej łączce, którą od wschodniej części osłaniały dwa drzewa. Kupiec i jego ochroniarze uważnie oglądali jak z pochw przytroczonych do pasa na plecach wyjmuje dwa miecze, jeden w lewej ręce, z pozłacaną rękojeścią, wyraźnie widać że to nie byle jaki kowal musiał go wykuć, drugi najzwyklejszy w świecie. Popatrzył przez dziurki na oczy, jak jego przeciwnik zaczyna kręcić swoją ciężką i nieporęczną bronią nad głową i czekał na jego ruch. Ten się rozpędził szarżując na rycerza, lecz w ostatniej chwili Rene usunął się w bok, robiąc jednocześnie półobrót w prawą stronę i ciął go po plecach z całej siły. Nie lubił cackać się z przeciwnikami. Czempion zawył z bólu i zarył głową w ziemię, wypuszczając broń. Bretończyk podszedł do czołgającego się w stronę korbacza i stanął jedną stopą na trzonku broni, zanim tamten jeszcze zdążył zacisnąć na nim palce.
-Raczej jesteś wieśniakiem niż szlachcicem, tak- stwierdził raczej niż zapytał- Wstań- wypowiedział rozkazującym tonem.
Obolały wielkolud wstał i już miał zamiar coś powiedzieć ale rycerz jednym, zręcznym ruchem machnął w jego stronę mieczem i przeciął tętnice szyjną. Przez chwilę patrzył jak ten trzyma się za szyję, próbując zatamować krwawienie, następnie pada na klęczki i w końcu pada na ziemię, aby umrzeć w konwulsjach.
Rene schował miecze, wziął uzdę z trzęsących się rąk chłopa i niespodziewanie wrócił w miejsce przed wozem.
-Tak jak już mówiłem, wieśniacy ustępują drogi, gdy PAN każe- zaakcentował specjalnie to słowo. Poczekał aż karoca i reszta ochrony zjedzie z drogi i przejeżdżając obok rzucił kilka miedziaków, tutaj zwanych pensami.
-To te wasze ,,pogłówne'', zupełnie nie rozumiem, że trzeba płacić w tym kraju gdy pokaże się wieśniakom ich miejsce- ruszył dalej.
Tak właśnie się działo, gdy Rene de Blaschois był rozdrażniony.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nawet mnie nie chcieli wpuścić do tego wieszcza! Pomyślał młody rycerz, nie dowierzając. Aktualnie siedział przy stole w karczmie Pod czymś tam. Tak jak inne nazwy imperialne, ta dla niego była głupia, lecz musiał przyznać że wystrój był nawet niczego sobie, a nawet wino z Bretonii mieli. Uśmiechnął się na myśl o paradoksie wynikającym z tego że musiał zapłacić za wino z gron zrywanych w winnicach jego ojca. W środku było tłoczno, ale ci wieśniacy mieli jeszcze na tyle dużo rozumu, że nie śmieli zaczepiać rycerza, który już od wielu dni nie był w humorze. Na czas pobytu w karczmie pieniądze od razu zaniósł do wynajętego pokoju, gdyż nie ufał tutejszym moczymordom, temu złodziejskiemu, imperialnemu plemieniu!
Rozejrzał się po raz wtóry po sali. Do środka akurat wszedł niziołek, łaso patrząc na niego. Po załatwieniu spraw z karczmarzem dosiadł się do stolika, przy którym siedziała młóda, dosyć ładna kobieta, jednak miała podłe towarzystwo. Rene gestem przywołał dziewkę karczemną i poprosił o butelkę wina, po czym poszedł na górę, wykonywać czynność, która dla niego już dawno straciła swój urok. Spać.
 
__________________
Gdy cię mają wieszać w ostatnim życzeniu poproś o szklankę wody, nigdy nie wiadomo co się stanie zanim ją przyniosą.
Revan Jorgem jest offline