Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2011, 22:23   #2
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
- Bella!!! Bella!!! - wydarła się Vicky otwierając gwałtownie drzwi do swojego pokoju. Nie czekając, aż pokojówka-przyjaciółka przyjdzie otworzyła drzwi do garderoby i po chwili przelatywały przez nie kolejne sztuki bielizny i lądowały częściowo na łóżku (gdzie zapewne było ich przeznaczenie), a częściowo na podłodze.
-Tak panienko Victorio?- spytała Bella wchodząc do pokoju swej pracodawczyni.- Czy coś się stało?
- Jedziemy do Londynu! Pakuj wszystko w... kufry! - Vicky nagle zatrzymała się w półkroku i zerknęła na dziewczynę - A suknie? Będą mi potrzebne suknie? - doznała nagle “olśnienia”. - Nie mam żadnych... - zaczęła krążyć po pokoju wymachując trzymanym w dłoni butem - Co zrobić.... co zrobić... przeeecież sprowadzenie ich, albo uszycie to znów kolejnych kilka dni... nie mam czasu!
-Alehż pahnienko. Ohjciec wyfhaźnie kazhał nha nhiego czekhać w dhomu. Thak phowiedhział phrzed wyjhazdem.- wtrącił się metaliczny głos Hildy.
- Yhmmm... ale właśnie przyszła od niego przesyłka... kazał przyjechać. - okantowała, a właściwie próbowała okantować Hildę Vicky. - Wiem! Bello chodź! Wiem skąd weźmiemy suknie dla mnie!!! Musisz mi pomóc, abym się w jedną z nich ubrała. Jednak najpierw każ komuś upchnąć to... - machnęła dłonią w stronę walającej się wszędzie garderoby i butów w kufrach i wypadła z pokoju zanim Hilda się odezwała.

Przemierzyła pospiesznie korytarz i stanęła przed pokojem matki. Nie wchodziła tutaj od lat, ale pamiętała że jej garderoba była pełna sukien. Zamyśliła się na chwilę i podjęła decyzję, stanowczo ujęła klamkę i weszła do środka. Podeszła do garderoby otworzyła drzwi i wyciągnęła pierwszą suknię jaka jej wpadła w ręce. Poczekała aż wejdzie do środka Bella i rzekła:
- Pomóż mi ją założyć. - i zaczęła ściągać z siebie spodnie i koszulę w których chodziła. Przy pomocy pokojówki skompletowała strój i zaczęła go na siebie wkładać..
-Mogą być ciasne w dekolcie panienko Victorio.- Bella oceniła suknie, a potem wymiary Vicky.
- Trudno! Nie mam innych muszą być takie jakie są... gorset - jęknęła mimowolnie wymawiając to słowo, gdyż mieszkając z tatkiem nigdy nie nosiła tego “narzędzia tortur”. Raz jeden Hilda przekonała jej ojca, że powinien panience taki nabytek sprawić i raz jeden pozwoliła się w niego wbić. Jednak po pertraktacjach z tatką (a właściwie po wielkiej awanturze) dostała zgodę na nie zakładanie tego “udogodnienia”.- ...gorset mi mocniej ściśniesz i jakoś to będzie!
Przy pomocy Belli udało jej się założyć zarówno “narzędzie tortur” jak i upchnąć wszystko w suknię matki. Podeszła do lustra ocenić efekt ich wspólnych wysiłków.


-Panienko, ale jak pojedziemy. Ojciec panienki zabrał jedyny automobil.- przypomniała Bella.- A do Londynu jest kilka dni drogi...chyba. Ostatnio tam byłam w Londynie tuż przed przyjazdem tutaj.
- Pojadę do sir Richarda i poproszę aby nam pożyczył swój automobil. On zawsze powtarza, że jak będziemy coś potrzebowali to tylko wystarczy że słówko szepnę i on pomoże. Wiosną tatko wyciągnął go z jakiś tam kłopotów... ktoś go nachodził z jakimś tam wekslem i tatko ten weksel nabył. Sir Richard pożyczy nam automobil napewno wraz z Markusem, który nas tam zawiezie. - i nie czekając co na to odpowie Bella ruszyła do swojego pokoju. Jednak w połowie korytarza, doszła do wniosku, że szkoda czasu na przebieranie się pojedzie od razu do sir Richarda i załatwi automobil. Po drodze ominęła w stojące już w holu spakowane kufry.


Zerkając na nie odwróciła się i wykrzyknęła w stronę schodów:
- Bello każ spakować jeszcze kilka tych sukni, co je w pokoju pani matki znalazłyśmy! - i raźnym krokiem pomaszerowała do stajni wydać wydać polecenie by przyprowadzono przygotowanego konia przed dom. Czekając na niego przemierzała podjazd raźnym krokiem w tą i spowrotem. Kiedy stajenny przyprowadził konia Vicky wdrapała się na siodło, niezgrabnie, bo suknia jej w tym przeszkadzała. Nauczona jeździć konno po męsku, podkasała przeszkadzający dól spódnicy i rozsiadła się w siodle wygodnie. I wszystko byłoby zapewne dobrze gdyby nie nagły okrzyk Hildy:
- Phaaaaaanienko, nie przyhstoi thak! Niech phanienka zhsiada natychmiast! - stajenny podawał jej akurat lejce, ona jeszcze nie zdążyła ich ując, a koń wystraszony wrzaskiem Hildy ruszył z kopyta. Vicky gwałtownie odchyliła się do tyłu i jak nic by rymsła na pupę, jednak w ostatniej chwili uchwyciła się siodła. Jechała więc na pędzącym przed siebie koniu i wydzierała się do niego nie mogąc dosięgnąć lejcy:
- Wyłącz się choooooooooooooolero! - przypominając sobie jednak, ze to przecież żywe stworzenie a nie jeden z otaczających ją w domu eksperymentalnych robotów dodała: - Stóóóóóóóóóóój!
Koń pod wierzch jednak na takie polecenia nie reagował. I do miasteczka wpadła niczym horda barbarzyńców. Albo lady Godiwa...tyle że nie naga i majestyczna. A ubrana i wrzeszcąca.
Tak czy siak ściągnęła uwagę mieszkańców miasteczka Winchester.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline