Charus podrapał się po głowie. Nie słyszał jeszcze ani o dzikich zwierzętach, ani o żołnierzach, którzy pokazują gdzie są, a potem się cofają. Miał wątpliwości, czy są w stanie walczyć z taką ilością potworów.
-Ja bym sobie stąd poszedł. - nie podobały mu się te stwory - zęby tego typu łatwo mogły przebić jego zbroję, a ze względu na wielkość nie były raczej łatwe do trafienia. Wolał uniknąć walki ze stworami tego typu. Mówiąc to, złapał mocniej miecz, osłonił swoim ciałem dzieci i zaczął iść w stronę wioski.
-Dzieci, trzymajcie się blisko mnie. - starał się to powiedzieć spokojnym, kojącym głosem, jednak było mu ciężko wydobyć taki głos. W wyniku tego dzieci wzdrygnęły się, słysząc skrzypiący, twardy głos najemnika. Miał nadzieję, że nie będą walczyli z tymi stworami. Czuł strach przed zwierzętami z ostrymi kłami, które nie były porównywalne z jego wagą. |