Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2011, 00:44   #4
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Jak tylko pojawił się doktor Saemus w jej polu widzenia, dziewczyna podeszła do niego raźnym krokiem i cmoknęła w policzek z głośnym echem rozchodzącym się po holu w którym stali.
- Witaj wujciu - padło zaraz, wszak to jak każdy z kolegów naukowców tatki był jej “wujcio” a ten szczególny... ten pomagał jej nabywać wiedzę w dziedzinie, która ją za fascynowała, zaraz po tym jak przestała rozpaczać nad prawami natury. Już otwierała usta aby odpowiedzieć na zadane pytania, kiedy jej uwagę odwróciło coś innego. “Jak ja go nie cierpię!” pomyślało dziewczę dziwacznie się wyginając na wszystkie możliwe strony, aby choć trochę poluzować ściskający ją gorset. Spoglądając na nią postronny obserwator zastanawiałby się jakiż to taniec odstawia dziewczyna.
O ile stary Saemus przywykł do kontrowersyjnego zachowania swej uczennicy, o tyle Douglas przyglądał się temu z mieszaniną zaskoczenia i niezdrowej fascynacji. Zwłaszcza, gdy biust Vicky próbował się wyrwać na wolność.
Jednak albo Bella była dobra w sznurowaniu gorsetów, albo gorset wyjątkowo oporny na wszelkie zabiegi.. dziewczyna z westchnieniem rezygnacji dała sobie spokój z walką z nim.
- Wujku poznaj pana Du... Da... - Vicky próbowała sobie przypomnieć jak nazywa się wybawca jej pupy, a właściwie ochraniarz przedsiniakowy. - No poznaj... pan cię się sam przedstawi... - machnęła ręką rezygnując z odszukania w pamięci jego imienia, wszak chyba jej się przedstawiał, ale czy to takie ważne aby zapamiętać? Ważniejsze jest że ma automobil i może jej pomóc dostać się do tatki. Szkoda marnować czasu!.
-Douglas Maverick, a pan?- spytał mężczyzna po czym szepnął do ucha Vicky.- Czy on naprawdę jest lekarzem?
-Doktor nauk przyrodniczych Saemus Winston, do usług. Wejdźcie. Po co stać w progu.- rzekł lekarz ustępując im przejście.


Vicky odwróciła się do szepczącego do niej mężczyzny i zapewniła - No oczywiście, że lekarz sam się uparłeś, że ci potrzebny to o co teraz chodzi? Strach cię obleciał czy choroba przeszła? Zbada cię i przestaniemy marnować czas na biadolenie i ocenianie co jest twarde a co nie jest twarde i co komu potrzeba... -rzekła dziewczyna ujmując stanowczo Mavericka za łokieć i ciągnąc do gabinetu pana domu.
-Chce wyjść stąd żywy.- burknął Douglas, a doktor Saemus spytał.- Domyślam się, że szukacie porady medycznej. Jakież to są objawy?
-Żebra mnie bolą odkąd na mnie usiadła.-mruknął Maverick. A Saemus rzekł.-A tak. Problemy łóżkowe to wstydliwa sprawa w tak młodym wieku. Czyżby ten młodzian miał zostać dziedzicem posiadłości von Strom?
- Ależżżżżżżżż skąd! - szybko sprostowała dziewczyna - Jak go poznałam leżał se na bruku i narzekał że mu twardo. A teraz cały czas żebra i żebra.... - po czym dodała teatralnym szeptem do doktora - … zapewne to jakiś żebrak! Ale ma automobil i podwiezie mnie i Bellę do Londynu do tatki. Zerknij wuju co mu tam się tak żebra i... w drogę.
-To dobrze. Bo choć napięcie wypada rozładowywać, to jednak wypada to robić dyskretnie. Plotki to plaga małych miejscowości.- mruknął lekarz i rzekł idąc do gabinetu ukryte za drzwiami z kutej stali.- Proszę za mną. Pierrot czy mógłbyś?

Drzwi się otworzyły cicho...a lampki zamigały. Nie lubiący hałasów, Saemus uczynił mechanizm zarządzający jego domem... niemową.
Vicky wmaszerowała raźno do gabinetu i zajęła jedno ze stojących tam krzeseł. Spojrzała na “poobijanego” mężczyznę i rzekła:
- No pokaż panu doktorowi gdzie cię boli - tonem jaki mamusia zwraca się do dziecka, tylko”kochania” na końcu zdania zabrakło.
Douglas tylko prychnął słysząc te słowa i zaczął się rozbierać do pasa, trochę nerwowym spojrzeniem obserwując zestaw skalpeli i kolekcję strzykawek Saemusa.
Był poobijany. Na jego ciele było kilkanaście siniaków. A doktor podchodził do Mavericka z elektrycznymi rękawiczkami sensorycznymi, własnej produkcji.
-Czy to boli?- spytał dziewczynę Douglas, obserwując nieufnym spojrzeniem Saemusa
Dziewczyna poderwała się na równe nogi na widok pleców mężczyzny. Podeszłą bliżej do niego, jakby nie dowierzając oczom, które patrzyły na ten widok z odległości.


- O matko! Po coś ty się kładł na tym bruku, człowieku?! - i słysząc pytanie “czy to boli” - z całej siły nacisnęła jeden z siniaków i odparła - Ty mi powiedz czy boli, toć one na tobie a nie na mnie. To jak boli?
-Oczywiście że boli.- syknął Douglas odsuwając się od dziewczyny i burknął .- I to dzięki tobie boli.
- Jak dzięki mnie? - zdziwiła się dziewczyna - Jak się poznaliśmy to leżałeś jak długi na tym bruku. Niech wujcio uważa przy badaniu tego jegomościa, dotknie go wujcio i zaraz usłyszy, że go boli przez wujcia! - dodała odwracając głowę w stronę nadchodzącego doktorka “uzbrojonego” w rękawiczki.
-A ty siedziałaś na mnie.- odparł Douglas, a Saemus rozpoczął badanie. Z początku wędrował rękawicami nad ciałem mężczyzny, obserwując odczyty, a potem...
-Ups...- mruknął doktor. I zanim przerażony Maverick zdołał spytać co ów “ups” znaczy. Poczuł jak na jego ciało przeskakuje iskra z rękawicy “pieszcząc” go silnym ładunkiem elektrycznym.
-Nie martw się młodzieńcze co cię nie zabije to cię wzmocni.- rzekł swoją ulubioną maksymę Shaemus przyglądając się odczytom i ignorując zwijającego się z bólu mężczyznę na podłodze.
- No widzisz! Sam wujcio mówi żeś mocny... po co tyle krzyku o lekarza było? Już byśmy się zapakowali do tego twojego automobilu i do Londynu zmierzali. Ale... nie... ty... lekarza i lekarza. Dałabym ci po drodze jakieś pigułki co je ostatnio zrobiłam (nie wyjaśniła co prawda przy tym, że jeszcze nikomu ich nie aplikowała) i byłoby wszystko dobrze - rzekła dziewczyna obserwując trwające badania. - To możemy jechać? - dopytała się na koniec.
-Nie czuję się wyleczony. Wprost przeciwnie.- jęknął Douglas, a Saemus rzekł.- Moje zastrzyki dopiero postawią cię na nogi. Trzydniowa kuracja. Trzy zastrzyki wieczorem. Przeciwbólowy, renegerujący i oczywiście... trzeci likwidujący negatywne skutki dwóch pierwszych... wspominałaś coś o automobilu i jeździe, droga Vicky?
- Ja mu mogę te trzy zastrzyki robić! Jestem w tym dobra... sam tak mówiłeś wujciu! - szybko wykrzyknęła dziewczyna swoją ofertę pomocy obawiając się, że wyjazd do Londynu opóźni się o te trzy dni kuracji. Z pełną świadomością też ignorując pytanie doktora o automobil i wyjazd. “Zacznie marudzić tak jak Hilda albo konstabl”, pomyślała rozglądając się za strzykawką, którą mogłaby zabrać w celu robienia niezbędnych do kuracji zastrzyków.
-Też o tym myślałem...tylko pamietaj o tym by trzymać się z dala Douglasa przez jakieś dwadzieścia minut zastrzykach. Regenerujący zastrzyk jest zbyt... pobudzający.- mruknął doktor podając Victorii zestaw strzykawek i specyfiki.- Może chcesz kajdanki do przykucia pacjenta?
-Przykucia?- zdziwił się Douglas.

Na słowo “kajdanki” oczy dziewczyny zaświeciły, ale z pełną powagą rzekła :- O tak.. tak.. kajdanki to dobra myśl - i patrząc na Douglasa dodała - i knebel by się przydał wujciu... on taki delikatny, a moje bębenki w uszach też, więc obojgu nam się przysłuży.
-Nie dam się zakneblować...ani przykuć!- krzyknął Douglas, choć jego krzykami, ani doktor, ani jego uczennica się nie przejęli. Saemus pokazywał Vicky kolejne fiolki- Tylko pamiętaj, najpierw fioletowa z przeciwbólowym, potem zielona fiolka, na końcu zaś niebieska. Zrozumiałaś? Nie pomyl, bo skutki mogą być.... nieprzewidywalne.
- Tak... tak.. - rzekła w roztargnieniu Vicky myśląc już o czymś innym - zapamiętam najpierw zielona, potem niebieska i fioletowa na koniec... o co tyle zamieszania? Zastrzyk to zastrzyk... nie będzie nawet wiadomo kiedy dostał. - krzyków poobijanego mężczyzny nie komentowała, bo... “Jak Cię zaboli to sam będziesz błagał i o knebel i o kajdanki i o zastrzyki...”, po co więc marnować czas na dyskusje o tym co pewne?
-Nie ,nie...nigdy zieloną najpierw, bo nie zdążysz uciec zanim nabierze ochoty, a straci rozum.- pokiwał głową nerwowo doktor.- Kolejność musi być zachowana, dla twojego także bezpieczeństwa.
Podszedł do jednej z szafek i wyjął kajdanki oraz kluczyk do nich. Kajdanki były stalowe, acz miały skórzaną osłonę, by nie obcierać nadgarstków.
“Najpierw go przykuję, to se może chcieć ile chce”, pomyślała dziewczyna i pokiwała głową, że oczywiście dostosuje się do kolejności, nie zielona to fioletowa pójdzie na pierwszy ogień. - O kneblu wujciu nie zapomnij!
-Proszę.- doktor podał dziewczynie skrzyneczkę z jednorazowymi kneblami.
Vicky wzięła od doktorka wszystko co jej podawał i chciała schować do kieszeni spodni, ale niestety... przecież była w tej “durnej” sukni, jak zawsze określała strój kobiecy. Zaczęła się rozglądać gdzie by tu sobie upchnąć te niezbędne medykalia. Już miała zamiar to zrobić wpychając je za dekolt sukni, ale zatrzymała dłonie w połowie drogi...”Tam chyba już nic nie upchnę”. Położyła je wszystkie pospiesznie na leżącej luzem koszuli Douglasa, zawinęła w tobołek i wzięła go pod pachę mówiąc.
- Mam wszystko możemy już iść?
-Możemy.- odparł Douglas ponuro patrząc na swoją pielęgniarkę i towarzyszkę podróży i utrapienie w jednym.- Powóz czeka madame.

Dziewczynie nie trzeba było dwa razy tego powtarzać cmoknęła ponownie z wielkim rozmachem swojego”wujcia-mentora” i ruszyła z trzymanym w dłoni zawiniątkiem w stronę drzwi. - To na razie wujciu! Jadę do Londynu do tatki... więc trochę mnie nie będzie.
Wujek odprowadził oboje do wyjścia mówiąc.- To szerokiej drogi życzę.
A Douglas poczekał aż ich opuści, Po czym, gdy podeszli bliżej wozu,spytał.- To czym zapłacisz za przejazd do Londynu, paniusiu? Panno Vicky... jak dalej?
- Leczeniem twoich ran? Robieniem ci zastrzyków boś bardzo cierpiący? Nie pomyleniem którą fiolkę najpierw użyć... cobyś nie nabrał ochoty?- odpowiedziała pytaniami na pytania Vicky, po czym zatrzymała się i zaczęła zastanawiać czy wujcio czasami nie ma automobilu. Mniejszy kłopot, mniej zrzędzenia i... sama nie wiedziała czego mniej jeszcze. Wujcio co prawda miał pojazd, aczkolwiek...niesprawny.
-Jedzenie i paliwo kosztuje.- odparł Douglas i rzekł.- Jak chcesz jechać za darmo, to... mam jedno łóżko i nie zamierzam z niego ustępować.
- Jedzenie nam Hilda na drogę przygotuje, ale nie zmuszam do korzystania z tego nic a nic. A łóżko, ależ dziękuję bardzo... oczywiście, że łóżko się przyda, ściśniemy się z Bellą i na pewno się na nim zmieścimy, nie musisz się waść tym ustępowaniem przejmować. Tobie w sumie możemy jakiś siennik do sterówki, czy gdzie tam się zmieści i będzie ci wyyyygodnie jak nie wiem co. Tylko trochę miejsca najpierw zrobimy... abyś się niepotrzebnie nie musiał ściskać - rzekła dziewczyna ponownie zadzierając suknię do góry aby wejść do środka. Już miała zrobić krok do przodu jak zauważyła że jej się pończoszka niebezpiecznie zsuwa. Pochyliła się więc kładąc na ziemi zawiniątko z dawką leku dla Douglasa i zaczęła poprawiać gumkę niesfornej garderoby.

Douglas się schylił i przesunął dłonią po nodze i udzie Vicky dodając cicho żartobliwym tonem.- A jeśli ja wam nie ustąpię i będziemy musieli spać w jednym łóżku we trójkę?
Dziewczyna podskoczyła pod wpływem dotyku jaki poczuła na udzie, obcas jej bucika z całym impetem wbił się w stopę stojącego blisko niej mężczyzny. Nieświadoma tego Vicki rzekła - To pewnie duże łózko... zmieścimy się więc na nim wszyscy jak sam mówisz. - a w myślach dodała “Pod warunkiem, że cię rozkuję z kajdanek i odkuję od tego do czego będziesz w nich przyszpilony. Muszę pamiętać, aby zabrać te różowe tabletki co jak to wujcio mówi: Nawet słonia na całą noc z nóg zwalą... Jeszcze na nikim ich nie wypróbowałam, akurat będzie okazja, pan Douglas się wyśpi a ja sprawdzę jak mi wyszły i czy rzeczywiście tak dobrze usypiają.”
-Wredna.-burknął Douglas i dodał.- Uroda to chyba ci dana przez przypadek. A bez zapłaty to nie licz na wygody paniusiu, ani na długą jazdę. Bom człek niebogaty.
Po czym przepuścił Victorię pierwszą, przy wejściu na pokład pojazdu.
- Ooooo właśnie... zapłata. Musimy się wrócić, nie zapłaciłeś za poradę lekarską i leki! Ładnie to tak … biednego naukowca oszukiwać! - spojrzała na niego groźnie marszcząc brwi. I cofając się stanęła ponownie nieszczęśnikowi na stopę obcasem buta.
Zachwiał się sycząc z bólu, poleciał do tyłu, odruchowo próbując coś złapać. Złapał Vicky za biust i pociągnął za sobą. Wylądował...a jakże, plecami na bruku i z panną von Strom na sobie. Tym razem pupa angielki ocierała się o zupełnie inny obszar ciała mężczyzny. A jego dłonie zaciskały na jej piersiach. Przez ciało Vicky przeszły dziwne doznania. Dziewczyna lądując na nim wydarła się wniebogłosy na całe gardło. - Aleś ty niezdarny! - po czym chcąc się podnieść odwróciła się do niego przodem, gramoląc się uniosła kolano i niechcący przywaliła mu nim w centralne miejsce. Gdyby chciała tak wycelować to na pewno jej by się nie udała, a tak traf to traf.
-Dzikuska.-jęknął Douglas wijąc się z bólu i zwijając w kłębek.
- Boooooooooli??? To może czas na zastrzyk! - rzekła Vicky na czworaka przesuwając się w stronę “tobołka”, aby znaleźć potrzebne fiolki i strzykwę z igłą.
-Później...- otrząsnął się z bólu mężczyzna i wdrapał do pojazdu klnąc pod nosem.
- A zaplata?! - wydarła się za nim Victoria, podnosząc siebie i koszulę mężczyzny służącą za tobołek dla jego leków i wdrapując się za nim pospiesznie do środka. Widząc jego oddalające się plecy dodała - Jak boli to nie ma co odkładać zastrzyku... nie ma się co bać,wszak nie będzie bolało, jedna z tych fiolek jest przeciwbólowa.
-Mam jeszcze inne znieczulenie...z zastrzykami wolę poczekać....do wieczora.- rzekł Maverick kierując się do barku, pełnego alkoholi.


Nalał sobie trochę alkoholu do szklaneczki mówiąc.- Ach Whisky...jedyna kobieta bez wad. Idealna.
- Noooo... no...no... - rzekła dziewczyna z podziwem oglądając i dodała - Nic dziwnego że się co chwila przewracasz. Nikt kto tyle pije nie utrzyma się na nogach przez dłuższą chwilę. - wiedziała, bo sama kiedyś napoiła szczurki, tatki alkoholami aby zobaczyć czy im posmakuje. - Ten ideał cię o ziemię łomocze co i rusz...
- Nie znasz się.- odparł Douglas popijając ciemny płyn z uśmiechem.
- Jak się nie znam? Znam się! Jestem Viktoria Eureka von Strom! - rzekła dziewczyna dumnie unosząc brodę.
-To piłaś?- podjudzał Douglas.
- Co piłaś? - spytała dziewczyna przyglądając mu się z uwagą, zaczynała podejrzewać, że przy którymś upadku mężczyzna jednak uszkodził sobie głowę. Położyła tobołek na stercie znajdującej się na stole i rozplątała go z uwagą przyglądając się fiolkom. Mamrotała przy tym pod nosem - Zielona, niebieska czy fioletowa... jak to szło?
-Piłaś whisky, że wiesz?-rzekł nalewając sobie Douglas.
- Piłaś, piłaś... - mruknęła dziewczyna nie zastanawiając się nad sensem jego pytania, próbując sobie przypomnieć która fiolka na pewno nie powinna być pierwsza.
-Dzikuska.- westchnął Douglas popijając kolejną szklankę whisky. Nareszcie się mógł odprężyć, a i ból złagodniał. Niestety przyczyna tego bólu, nadal tkwiła obok.

- Boli? - spytała dziewczyna z ręką zaciśniętą na zielonej fiolce - Może jednak ten zastrzyk? Nie ma się co bać, będzie trzy razy a dobrze - dodała na koniec z promiennym uśmiecham - Pan Zgryzek nie narzekał jak mu robiłam zastrzyki... mam do tego dobrą rękę.- nie uświadomiła jednak stojącego przy barku mężczyzny że pan Zgryzek to szczurek jej tatki... czy to ma jakieś znacznie? Zastrzyk to zastrzyk.
-Jedźmy już panno von Strom.- mruknął Douglas zamykając barek i ruszając w kierunku sterówki, cały obolały.- Nie masz jakiegoś narzeczonego co by cię pod...głupie pytanie. Oczywiście, że nie masz.
- A co ma narzeczony do zastrzyku? - zdziwiła się Vicky i upewniła, że jak nic z głową Douglasa jest na pewno coś nie tak. “Najpierw kajdanki... potem zastrzyk”, ustaliła w myślach kolejność. Zagarnęła koszulę z zawartością i poszła za mężczyzną do sterówki.”Lepiej mieć to pod ręką, może się przydać w każdej chwili”. Usiadła na miejscu dla pasażera, położyła sobie trzymany pakunek na kolanach i palcem zaczęła pokazywać w którą stronę powinni ruszyć, aby dotrzeć do jej domu.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline