Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2011, 15:41   #10
Ziutek
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
AFO Horda

Poczuł klepanie po policzku, które mózg w czasie snu konwertował na bardzo miłą chwilę z bardzo urodziwą "koleżanką" z sąsiedztwa, w którym Richy mieszkał. Oczywiście jak wszystkie sny było to nieprawdziwe. Koleżanka była naprawdę ale że spędza czas z Cameronem to już podlegało pod kategorię "fałszywe". Niestety Shepherd nie pozwolił się cieszyć tym jakże przyjemnym snem - Pobudka, panowie! Nie ma czasu na spanie! Dotarliśmy właśnie do miejsca „desantu”. Pakować manatki, limuzyna już czeka. W programie wycieczka turystyczna po przepięknej afgańskiej pustyni. W końcu nie ma nic romantyczniejszego od wdychania zapachu posoki pozostawionej przez setki wojskowych, którzy zginęli na tej ziemi. Wprost idealny spacerniak dla par - taki dźwięk budzika usłyszał Cameron. Zerwał się gwałtownie ale nie mógł otworzyć oczu, musiał pomóc sobie palcami i zaklejone powieki ustąpiły. Przetarł rękami twarz i wyciągnął się głośno ziewając. Ogólnie był wkurzony, że nie mógł zobaczyć co się dalej stanie w jego fantazji. Dlatego sięgnął do kieszeni po gumę i znów zaczął żuć.

- Wysiadacie za dziesięć. Ruszać dupy, na nikogo nie będziemy czekać. - powiedział dowódca. Keith pierwszy ustawił się w drzwiach. Cameron złapał za pasek worka, a ten wydał metaliczne szczęknięcia. oczywiście był większość miejsca zajmowały zapasowe granatniki. Założył go na plecy, wziął do ręki swoją strzelbę Benelli M3, sprawdził czy wszystko jest na swoim miejscu i wyskoczył po Clawie. Kiedy wszyscy byli już na stałym gruncie ruszyli oglądać swój pojazd i wyposażenie.
Rozgorzała dyskusja na temat łączności. Kiedy Leon zakończył swoją recenzję sprzętu do rozmowy wtrącił się Richy:
- Eagle ma rację – powiedział oglądając swoje urządzenie komunikacyjne. – Raz dostałem takiego bubla, że można było się do niego drzeć, a i tak rozmówca nic nie słyszał.

Całe towarzystwo zapakowało się do samochodu, Claw odpalił silnik, włączył GPS i zapuścił muzykę. Muzyka z lat 60, wiatr smagający twarz, pustynia i gorące słońce - od razu przypomniały mu się stare lata:
- Przypomina mi się jak byłem jeszcze dwudziestoletnim gnojkiem i razem z kumplami i panienkami jeździliśmy Jeepem ojca jednego z kolesi po pustyni, a potem na wyścigi po bezdrożach, zawsze słuchaliśmy takich nut bo innych w samochodzie nie było - mówił próbując przekrzyczeć głośną muzykę i ryk silnika Richy. Widać było, że duchem jest właśnie w tamtym okresie.
- Ta muzyka ma w sobie to coś. Współczesne “hity” nawet się do niej nie umywają - przytaknął Claw.
- Jakie współczesne hity? Czegoś takiego nie ma w dzisiejszych czasach. Teraz są gnioty, playbacki i charczące do mikrofonu grube świnie, którym cycuchy wyłażą z cyckonoszy.
- I właśnie dlatego zarabiają kupę forsy... - mruknął Keith, puszczając kolejny kawałek z odtwarzacza. “Fortunate Son”.
- W sumie to racja... A tak swoją drogą to jestem zaszokowany, że w wojskowych pojazdach montują odtwarzacze MP3. Normalnie bomba, że takie coś jest.
- Też się zdziwiłem. Jednak jak to mówią darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda.
- He he, dobrze powiedziane. Ile już tu służysz?
- W Afganistanie czy ogólnie? - zapytał Claw, spoglądając w lusterko, aby zobaczyć rozmówcę.
- I w Afganistanie, i ogólnie - uśmiechnął się Cameron.
- Do Afganistanu trafiłem w zeszłym roku. Początkowo zajmowałem się głównie patrolami w Bagramie. Dopiero później do bazy doszedł szczegółowy raport, co do mojej dotychczasowej kariery i wtedy stwierdzono, że marnuje się w siłach porządkowych. A w wojsku jako ogóle to siedzę już od dobrych sześciu lat.
- Nieźle, ja w wojsku jestem 4 lata. Wcześniej siedziałem w łączności ale dostałem wezwanie, że potrzebują ludzi od rakietnic i tego typu spraw ponieważ kończyłem szkolenie z właśnie obsługą takich rzeczy. W Afganie jestem... 7 miesięcy chyba już. I już od początku zajmowałem się wyrzutniami rakiet. Najpierw jeździłem jako eskorta konwojów potem przerzucili mnie na patrole w Aybaku, po jakimś czasie wpakowali mnie tutaj - zakończył Richy.
- Facet od łubu-dubu, tak? Hah... Pewnie znajdzie się dla ciebie dużo roboty, bo wątpię czy nasz oddział przeżyje, nie wysadzając czegoś od czasu do czasu - uśmiechnął się do bocznego lusterka Keith.
- Łubu-dubu...He he, dobre. Generalnie lubię jak coś się przeze mnie wali, właśnie dlatego tak się cieszę, że jestem tutaj ponieważ będę miał co demolować. Widzę, że wątpisz w ciche akcje naszego oddziału skoro mówisz, że bez demolki otoczenia nie wykonamy misji. Wystarczy snajper - wskazał na Leona - Usadowi się gdzieś z wzgórzu i pokosi wszystkich.
- Szczerze mówiąc, to ja jestem za cichymi akcjami. Jednak wiem też, jak to jest z oddziałami specjalnymi i moim zdaniem prędzej pułkownik poda się do dymisji niż baza nie pozwoli nam nic wysadzić.
- Czyli mogę się przygotowywać na masę roboty? - zapytał się żartobliwie Richy
- Zapewne tak - wyszczerzył się Claw. - Jednak na lotnisku sam będę się kontrolował. Zostało przejęte, więc agresorzy musieli stanowić całkiem liczną grupę. A jak wiadomo nas jest czterech. Bez dyskrecji się tu nie obejdzie.
Cameron przytaknął i uśmiechnął się. ~Więcej talibów do wykoszenia tym lepiej dla mnie~ pomyślał.
Z pochwy przytroczonej do paska od spodni wyciągnął 20 centymetrowego majchera. Na głowni jest specjalny hak, taki jak w nożach myśliwskich, na tępej stronie ma ostre ząbki, które mogą posłużyć z piłę, rękojeść z dębu, idealnie leżącej w dłoni. Poza tym dobrze naostrzony. Wiedział, że te wszystkie bajery czasem mogą porobić niezłych ran, a o to Cameronowi chodzi. Słońce odbijało się od klingi noża tak ładnie, że Richy aż westchnął. Chciał wpakować ten nóż jakiemuś terroryście w brzuch. Schował go z szacunkiem i słuchał co inni mają do powiedzenia.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."
Ziutek jest offline