Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2011, 20:39   #9
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Dziewczyna odwzajemniała pocałunki mężczyzny, poddając się doznaniom jakie ją ogarniały. Czuła rozchodzące się miłe ciepło po całym ciele, czuła dreszcze, które sprawiały że drżała. Przymknęła oczy i resztkami świadomości przyznawała mężczyźnie racje... w książkach pocałunek był opisany, jednak był inny niż ten, który właśnie teraz przeżywała.
-Co panienka robi?!-rozległ się kobiecy krzyk za całującą się parą.
Vicky poderwała się nerwowo, znów waląc kolanem czułe miejsce Douglasa. - Sprawdzam! Czy oddycha... potrzebował reanimacji po zastrzykach zaleconych przez wuja - wyjęczała czerwona na twarzy dziewczyna.
-To mi nie wygląda na reanimację.- głos był znajomy. Victoria obejrzała się i zobaczyła kucharkę.


- Dobrze że przyszłaś Marto... Podejdź bliżej … Ja po uginam panu Douglasowi klatkę piersiową, a ty mu po wdmuchujesz powietrze... tak jak ja... - pokazując przylgnęła ponownie ustami do ust Douglaca,całując go namiętnie. Poderwała głowę i odwracając się w stronę kucharki i dodała - No nie stój tak! Pospiesz się bo będziemy miały sztywniaka w domu! - i odwróciła się w stronę mężczyzny... wystawiając język.
-To nie było oddychanie...-odparła kobiecina, która wszak wiele razy całowała swego męża. A Maverick rzekł.- Czuję się dobrze i zostałem przykuty, by spełniać zachcianki tej o to...kobietki.
Przycisnął ją mocniej do siebie.-Ale chyba zaspokoiłem już twoje wyuzdane kaprysy i możesz mnie uwolnić, Vicky?
-Święci pańscy, dobrze że pana Wilhelma nie ma w domu.- zaczerwieniła się kucharka.
- To mnie puść! burknęła dziewczyna wbijając mu ponownie łokieć w żebra.
Puścił, w końcu. Viktoria podniosła się pospiesznie i podeszła do “maszyny tortur” jak to ją określił Douglas, Biorąc kluczyki w dłonie specjalnie trąciła pedał, i kolejne iskry poleciały w stronę podpiętego do niej mężczyzny.
Wrzasnął z bólu...głośno.
Dziewczyna odwróciła się w stronę kucharki i rzekła: - Widzisz sama Marto... jest chory. Wujcio Saemus przepisał mu tą kurację. Niestety... chyba pomylił kolejność fiolek jak mnie pouczał, bo... pan Douglas o mało co nie wyzionął ducha. Sama widzisz, że musiałam do niego podpiąć tą maszynę co tatko skonstruował. Ta co pomogła małemy Henry’emu... pamiętasz?
-Ten tu wyglądał na bardzo żywotnego, jak tu wchodziłam... ale co ja tam wiem.-rzekła kucharka i dodała.- Ta machina już wysprzątana. Ta co stoi na podwórcu.
- Ooooooooooo to idę ją obejrzeć! - Wykrzyknęła dziewczyna i ruszyła do drzwi trzymając w garści kluczyki do wolności Douglasa.
-A jaaa?!- wrzasnął mężczyzna.
Aaaaaaaaaaaaa... Ty! - wypaliła Vicky zawracając od drzwi. Przykucnęła na wyciągnięcie ręki naprzeciw przypiętego do biurka mężczyzny i promiennie się uśmiechając położyła kluczyki na podłodze. -Poczekaj tu przykuty... aby spełniać zachcianki...tej wyuzdanej kobitki... szepnęła złośliwie dziewczyna. - Jak się odpowiednio wygniesz... to może ci się uda je dosięgnąć. - podniosła się i wypychając kucharkę z laboratorium ruszyła do automobilu.
-Wiedźma!- wrzasnął za nią Maverick.

***

W czasie kiedy młoda panna von Strom pomagała Douglasowi wyleczyć się z jego dolegliwości Bella nadzorowała sprzątanie automobilu. Panienka “kazała” posprzątać to trzeba było posprzątać. Zagarnęła dziewki służebne do sprzątania, zagoniła chłopców do noszenia wody, bo widząc brud jaki powlekał poszczególne pomieszczenia wiedziała, że tej wody będą potrzebować, a potrzebować. Zabrała szmaty, ścierki, środki czystościowe i wszystko co jej przyszło do głowy. Trzeba było przecież doprowadzić ich przyszły “dom”do stanu używalności. Kiedy znalazła się ponownie we wnętrzu pojazdu, nakazała najpierw, aby usunąć “niepotrzebne” przeczy i pozostawić je przed automobilem. Tak więc służące kursowały w tą i spowrotem wynosząc “śmieci” (i nie śmieci) z pojazdu i układając je przy schodkach.
Bella weszła do sterówki i przyglądając się przyciskom i dźwigniom zastanawiała się czy coś tu ruszać. Już miała się odwrócić na pięcie i wyjść, ale przypomniała sobie, że... “panienka kazała wysprzątać, tak aby się wszystko błyszczało...” Weszła więc do środka i zaczęła wycierać kurz, przemywać i polerować centymetr po centymetrze... szyby, siedzenia, dźwignie, przyciski i wszystkie powierzchnie.
Uporawszy się ze sterówką przeniosła się do sypialni. Zagoniła dziewczęta do podnoszenia porozrzucanej po podłodze garderoby. Nakazując męską poukładać w szafie, a damską na dworze przed automobilem. Otworzyła szafę i upchnęła garderobę Douglasa najbardziej jak mogła, wszak potrzeba było miejsca na rzeczy panienki Vicky. Łóżko zostało prześcielone w świeżą pościel z herbem von Stromów. Okna umyte i pootwierane aby wpuścić świeżego powietrza. W szafie, na łóżku i pod poduszkami poupychane woreczki z pachnącą lawendą. Rozejrzała się po wysprzątanej i “błyszczącej” sypialni. (Błyszczała nasmarowana i wypolerowana do połysku szafa i biurko) i z zadowoleniem przeszła do kolejnego pomieszczenia. I tak przemianie uległa łazienka, wanna, ubikacja już nie straszyły, nie tylko nieprzyjemnym zapachem, ale i wyglądem. Kolejne pomieszczenia przechodziły przemianę... jak je ogarnięto i wyczyszczono to nawet nie sprawiały takiego “ponurego” wrażenia jak na początku. Nie ma to jak kobieca ręka, trochę środków czyszczących i chęci. Czystość biła z każdego kąta, poukładane książki, poustawiane wszystko na swoim miejscu, czyste blaty, szafy, biurka. Gdzie nie gdzie dodany kobiecy dodatek w postaci firanek,serwetek, zapachowych woreczków z lawendą i “brudas” Douglasa przemienią się w miły mały domek na kółkach. Co prawda nadal zniszczony, ale nie rażący już tak bardzo w oczy a zwłaszcza w nos.

Victoria przemieszczała się z pomieszczenia do pomieszczenia z podziwem oglądając dzieło Belli. Bryla zdesperowana, chciała się dostać do Londynu... to prawda, ale teraz ta podróż wydawała jej się o niebo lepsza. Zarządziła więc pakowanie kufrów do środka, teraz już było można... wszak pojazd nadawał się wreszcie do użytku.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 05-03-2011 o 20:46.
Vantro jest offline