Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2011, 20:47   #4
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Ćwiczyłaś długo. Lambert przyszedł zaraz po obiedzie, niezbyt udanym, widziałaś jak coś przegryzał:
-A ja myślałem, ze to Eskel nie potrafi gotować- pokiwał głową- No dobra, masz tutaj trochę moich prywatnych zapasów, może to tylko suszona wołowina ale i tak lepsze od tego…czegoś co on zrobił – Podał Tobie kilka pasków ususzonego mięsa, twardego jak podeszwa ale dość dobrego. Dla głodnej osoby przynajmniej.
Słońce ciągnęło się powoli ku zachodowi. Bardzo wolno zresztą, co było nie lada problemem bo zarówno głodna i zmęczona machałaś mieczem w rytm „Piruet, Parada Sinister, jak robisz Paradę, wyżej miecz i pewniej ale luźniej”. Miałaś dość ale jedno trzeba oddać, katastrofa kulinarna zintegrowała was na tyle, byś wyczuła mniej zawziętości w głosie Lamberta.
- Dobra, starczy tego machania mieczem bo już się ściemnia. Zaraz powinien przyjść Geralt i zapoznać Ciebie z pierwszym Twoim znakiem Aardem.
Mięśnie, tak obolałe i wymęczone nagle poczuły się odprężone, nie dość, że spędzisz chwilę z Geraltem to jeszcze będziesz mogła nauczyć się swojego pierwszego znaku. Długo wyczekiwałaś i tylko słyszałaś, choć widziałaś, jak wiedźmini przy Tobie rozpalali palenisko znakami. Spojrzałaś na słońce. Zachodziło i rzucało długie cienie w kierunku Twierdzy, długi to był dzień, a ćwiczenia odprężające.
-Chodź, idziemy do studni. Tam przejmie Ciebie Geralt. Ja tam idę spać. No i w końcu zaczynasz wykonywać polecenia. Jutro wahadło, zobaczymy jak dasz sobie radę. Jednak te atrakcje jutro- rzekł i ruszył z Tobą w milczeniu.
Po chwili byliście przy studni, widzieliście zbliżającego się Geralta, szedł dość szybko, sprężystym krokiem, a na twarzy malowała mu się złość.
-Lambert
-Geralt
-Jak jej idzie? – zapytał się wiedźmin kolegi
-Jak po kamieniach ale daje radę, jutro wezmę ja na wahadło, niech poćwiczy w starym dobrym stylu, a co! Pamiętasz, jak swoje pierwsze wahadło wykonałeś?- wyszczerzył zęby
- Pamiętam- odrzekł z rozmarzonym uśmiechem- Jutro będzie specjalny obiad i myślę, że będzie dobry - Uśmiechnął się. Staliście tak chwilę w milczeniu.
-No nic Lambert, my idziemy ten znak ćwiczyć, słońce niemal się schowało
Lambert tylko kiwnął głową i ruszył w milczeniu do środka twierdzy, a Geralt tylko uśmiechnął się i spoważniał:
-Uważaj teraz, znaki wiedźmińskie są Twoją bronią, magią. Aard jest najprostszym znakiem, wymaga koncentracji i w sumie to wszystko. Każdy znak posiada jakby stopnie wtajemniczenia, im lepiej się nauczysz je kontrolować, tym lepiej wyjdą w praktyce. Na początek będziesz robić małe rzeczy, w ramach treningu, później przejdziemy do tych trudniejszych i bardziej skomplikowanych.
Słońce zaszło całkowicie pozostawiając po sobie tylko różową poświatę na horyzoncie i księżyc w kształcie sierpa. Było pusto, ptaki umilkły, powoli zaczynały grać Cykady. Poszliście w jakieś ustronne miejsce na dziedzińcu.
- Dobrze. Zanim zaczniemy ćwiczenia… dlaczego to zrobiłaś Suirowi? Dlaczego zniszczyłaś mu obiad?- spojrzał się w Twoim kierunku- Magowie czytają w myślach. Triss wysondowała umysł Suira. On tego nie zrobił. Sprawdziła i nas. Tylko ty i Lambert został z grona podejrzanych. Lambert żyje w dość dobrych stosunkach, a ty masz z nim zatargi, od dziecka się nie lubicie. Dlaczego? Chłopak dostał ładny opieprz od Triss, za Ciebie i z Twojego powodu. Zawiodłem się na Tobie- powiedział i spojrzał się na ciebie
-Ale ja…- powiedziałaś tylko- Przepraszam- Wyszeptałaś
-Nie mnie powinnaś przepraszać. Nie mnie. Do północy będziemy ćwiczyć. Jutro wymyślisz dla siebie karę, jeżeli będzie nieadekwatna to wtedy ja ją wymyślę. Przez Ciebie został oskarżony niewinny człowiek, może to błahostka ale postąpiłaś niehonorowo. Dalej, byliśmy głodni i zmęczeni po całym dniu pracy. Naprawialiśmy schody w wieży, a to ciężka praca. Nie zjedliśmy nic, ani okruszka z obiadu, jedząc resztkę zapasów zimowych. My nie zarabiamy, nie mamy pieniędzy, a to jest zmarnowane jedzenie i zmarnowane pieniądze. Tak naprawdę żyjemy na kredyt u Triss, która funduje nam posiłki. No i jest jeszcze sprawa popiołu. Tutaj akurat, poza tym, że nie szło długo i bez magii ich doczyścić nic się nie stało… na Twoje szczęście. Jednak co dalej z tym zrobisz… niestety, za marnowanie pieniędzy czy jedzenia – to nie może ujść płazem – Geralt mówił to tonem pełnym zawodu i goryczy.
- Teraz tak, widzisz tamtą beczkę? – wskazał na jakąś beczkę koło was. Nagle wstał i przesunął ją przed siebie i stanął tak, żeby mieć na celu cały dziedziniec. Nagle złożył rękę w znak i posłał beczkę daleko przed siebie. Byłaś pod wrażeniem. Beczka wyleciała przez mur, zapewne rozbijając się gdzieś w drzazgi.
- Żeby rzucić takową beczką nie trzeba wiele, najgorzej jest z żywym przeciwnikiem. Potrafisz medytować i kontrolować oddech. Teraz pora na znak. Robisz go w ten sposób, widzisz? – i pokazał ręką, w wątłym świetle księżyca jak taki znak wykonać i go nakreślić.
- Dobrze, zrób go – i zaczęłaś łamać sobie i wykręcać palce, ale udało się po dłuższym czasie
-Doskonale, teraz musisz skoncentrować się na przedmiocie i siłą woli go wysłać, a gdy skreślisz znak, wtedy on poleci. Ten przedmiot się znaczy – rzekł Geralt i ziewnął
- I jako początkująca co będę mogła?- zapytałaś
- Bez obrazy ale niewiele. Widzisz, najpierw zacznij od czegoś małego i prostego, nie wiem, kamyk jakiś…- powiedział rozglądając się za czymś takim. Po chwili podniósł z ziemi kawałek drewna, wielkości dłoni, jakaś deska
- O! To będzie idealne. Próbuj ja patrzę. – odrzekł i dosunął się.
Próbowałaś wystrzelić deskę. Tak jak Biały Wilk wystrzelił beczkę. Ułożyłaś znak, koncentrując się na tym kawałku deski i…nic. Nie wyszło. Otrząsnęłaś się i ponowiłaś próbę. Dalej nic. I jeszcze raz i jeszcze raz i kolejna próba. Mijały chwile, te chwile zamieniały się w godziny, księżyc wysoko świecił, a jego światło przeszło nad krużganek i wtedy Geralt powiedział Dość na dziś. Wtedy deska przeleciała z półtora metra. Oboje byliście pod wrażeniem.
-Dobrze, doskonale- odrzekł Geralt- O to właśnie chodziło. Jak widzisz deseczka ładnie poleciała. Kiedyś będziesz mogła miotać potworami albo ludźmi. A teraz dość i spać! Jutro czeka Ciebie pracowity dzień. Bardzo pracowity.- odrzekł spokojnym i zmęczonym głosem Wiedźmin.- Kiedyś, zasłużysz na miano Białej Wilczycy. Kiedyś. – odpowiedział i ruszyliście do środka. W środku, on poszedł do Triss, do miejsca w którym spała, a ty do swojego pokoju, na szybko przerobionej jednej z bibliotek. Nie czułaś się aż tak zmęczona. Albo spać, albo poczytać. O grivierach i ich obyczajach kulinarnych. Przed snem. Ciekawe, co łączy Geralta z Triss... Dlaczego on z nią sypia, przecież ona nie jest ładniejsza od Ciebie i dużo starsza. Gdybyś użyła perfum i podkreśliła oczy. Ziewnęłaś.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.

Ostatnio edytowane przez one_worm : 16-03-2011 o 12:13.
one_worm jest offline