Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2011, 23:13   #7
Erissa
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Obudziłam się z ulgą stwierdzając, że ból głowy znacznie zelżał, widziałam wyraźniej, tylko światło, które sączyło się przez okno oślepiło mnie na chwilę, wyciągnęłam dłoń i przesłoniłam nią oczy krzywiąc się lekko, usłyszałam wtedy głos Suira i mimowolnie uśmiechnęłam się
- Czuję się już dobrze – popatrzyłam na niego, włożyłam do ust zioła i popiłam je wodą, była zimna i mile orzeźwiła mnie dodając sił
Przez chwilę patrzył na mnie, wreszcie gdy wysunęłam nogę spod koca podszedł i pomógł mi wstać, a gdy podeszłam do szafy, by się przebrać taktownie wyszedł. Wiedząc iż czeka na mnie Geralt uważnie przeglądnęłam garderobę i wybrałam śnieżnobiałą koszulę oraz czarne spodnie, jak mi się wydawały podkreślały doskonale to i owo dodając kobiecości. Podeszłam do swojej szafki, wyciągnęłam listy i zwinęłam w rulonik. W oczy rzuciły mi się szkice, które mimo pewnej niechęci do Suira wzbudziły we mnie ponownie zachwyt, miał talent i to wielki, postaci wyglądały jak żywe, a pergamin był swoistym zwierciadłem, w którym wydawało się, iż można oglądać sceny z jakiegoś alternatywnego świata. Przeczesałam włosy i powoli zeszłam na dół. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam była Triss uczepiona ramienia Geralta, szeptała mu coś do ucha, on zaś wyglądał na wyjątkowo zadowolonego… Odetchnęłam kilka razy głęboko by opanować złość po czym pewnym krokiem weszłam
- Triss, mogłybyśmy pomówić na osobności? – zapytałam
Czarodziejka kiwnęła głową i wstała obdarzając Białego Wilka ostatnim przeciągłym spojrzeniem i uśmiechem. Gdy tylko znalazłyśmy się na uboczu zapytałam:
- Mogłabyś przetłumaczyć mi, co tu jest napisane? – wyciągnęłam listy
- Tak- odpowiedziała - Mogłabym, ale czy na pewno chcesz wiedzieć?- uśmiechnęła się
- Myślę, że jeśli dałaś mi te listy to raczej prędzej czy później sama się dowiem. Może lepiej prędzej
- Cóż - zmarszczyła brwi - mam to tłumaczyć dokładnie czy tylko chcesz wiedzieć o czym tam napisał?
- Jak uważasz - wzruszyłam ramionami - Ty jesteś tłumaczem, ja tylko proszę o pomoc.
Kiwnęła głową i wzięła rulon
- Myślę, że... przetłumaczę je dokładnie. Ostatecznie... tak chyba będzie lepiej - powiedziała i uśmiechnęła się ni to do mnie, ni to do siebie ni to do tych listów
- Więc proszę – odwzajemniłam gest i popatrzyłam na nią ciekawie
Odchrząknęła cicho i chwilę patrząc na równo skreślone litery zaczęła czytać głosem melodyjnym i śpiewnym:

Znowu, dzisiaj znowu ją widziałem. szła delikatnym i sprężystym krokiem do studni nabrać wody. Jaka ona jest piękna, jej włosy w blasku słońca, jej delikatna cera. Ona nie lubi mnie ale to nic, niebawem jej powiem, zbiorę się w sobie. To już ósmy rok teraz będzie, od ośmiu lat... powiem jej! Muszę jej powiedzieć, tylko jak? Jej oczy, te oczy... ciekawe, czy domyśla się, że codziennie przy posiłkach spoglądam w jej stronę? Jestem tutaj sam, a ona też jakby.. ale ona ma przyjaciół, ją lubią, jest wiedźminką....

Poczułam tylko jak na mojej twarzy pojawiają się rumieńce, zdawałam sobie sprawę, że to mogła być kartka z jego pamiętnika lub coś na ten właśnie kształt… nie powinnam tego czytać a już szczególnie nie ona… Triss jednak niezniechęcona przerzuciła kartkę pod spód i wzięła trochę dłuższą, bogatszą w treść:

Cześć!
Gdy to czytasz, ja się chowam gdzieś, żebyś mnie nie odnalazła od razu, ale musisz wiedzieć, że od ośmiu lat... kocham Cię, przez cały ten czas. Wiem, że mnie nie znosisz ale mimo wszystko masz w sobie to coś. Jesteś bystra, inteligentna i piękna. Pewnie niewiele to znaczy dla Ciebie ale dla mnie jesteś, byłaś i będziesz człowiekiem w pierwszej kolejności, nie wiedźminem czy mutantem, Lambert mi opowiadał trochę jak traktuję was, wiedźminów. Dla mnie będziesz zawsze bliską osoba, jeżeli będziesz potrzebować mnie to ja będę. Zawsze. Dla Ciebie i nigdy Ciebie nie zapomnę!
Kocham Cię


Czarodziejka odgoniła dmuchnięciem muchę czy innego owada i zagłębiła się w kolejnym liście:

Cześć Mideave!
Piszę do Ciebie, żeby wyciągnąć rękę na zgodę, wiem, że jesteś zbyt dumna na to, albo mnie nienawidzisz za bardzo, żeby wysłuchać do końca. List jest też odważniejszy. Jesteś młoda, jak ja i chciałbym porozmawiać z Tobą. Ty ćwiczysz, cały czas ćwiczysz... Może i nie jestem ideałem ale chciałbym, byśmy się zaprzyjaźnili i kto wie, może kiedyś byśmy się w sobie zakochali? Tak czy inaczej brakuje mi rozmów z kimkolwiek. Triss na mnie wiecznie wrzeszczy
[taaaaa, jasne-wtrąciła Triss] i Lambert czasem ze mną pogada jak ma wartę na wieży. Z nikim nie idzie pogadać, każdy mnie spławia. Może chciałabyś mnie poznać bliżej?

Wreszcie przeszła do ostatniego listu:

Kocham Cię!
Będę zawsze wyczekiwał Ciebie, jeżeli to kiedykolwiek przeczytasz o północy na krużganku albo dziecińcu, zawsze, przez godzinę. Stoję tak codziennie już o siedmiu lat. Może pewnego dnia przyjdziesz?


- I to wszystko - rzekła czarodziejka oddając listy
- Ale... - popatrzyłam na nią niezbyt wiedząc co powiedzieć - On to napisał? Nie wierzę - nie potrafiłam dopuścić do siebie tej myśli - I jeszcze... codziennie? Przez godzinę?...
- Tak napisał - odrzekła - Tłumaczyłam słowo w słowo to co napisał tutaj. Od siebie nic nie dodaję
- Dziękuję bardzo za pomoc - wciąż wstrząśnięta zwinęłam na powrót listy – Dziękuję
- Proszę - odrzekła tylko i skierowała się chyba do swojego pokoju
Popatrzyłam znowu w stronę kuchni, Geralt siedział sam, myślał widocznie nad czymś bo podpierał głowę na pięściach, jego białe włosy spływały gładko na ramiona, bez zastanowienia podeszłam więc i usiadłam na krześle obok patrząc na niego i ciesząc się każdą sekundą:
- Podobno chciałeś się ze mną widzieć? – zapytałam
- Tak - odpowiedział Biały Wilk – Chciałem - odwrócił się do mnie z uśmiechem
- O, widzę, że humor znacznie lepszy - powiedziałam trochę zazdrosna - O co chodzi?
- Wczoraj na wahadle. Oberwałaś w głowę. Triss mówiła, że to nic takiego. Dostałaś zioła, Suir sam nazbierał, uczynnych chłopak. Teraz posłuchaj mnie. Wahadło jest zdradliwe, to wiesz. Jest jednak kamieniem milowym w edukacji. Musisz je zaliczyć. Zdać ten test, pokonać je. Chciałem się zapytać, czy wiesz jak to uczynić? Jeżeli znowu sobie coś zrobisz... no i jest druga sprawa. Jaskier przybył i choć wszyscy mówili, żeby nie, to ja jednak dam Tobie ten list bo jest adresowany do ciebie
- Z wahadłem...myślę, że próbowałam dobrze, tylko noga nagle mi zdrętwiała... nie wiem co się stało - spuściłam głowę - Powinno być następnym razem lepiej. A jeśli chodzi o list... – wzięłam pergamin - O co chodzi? - złamałam pieczęć, otworzyłam go powoli i zaczęłam czytać

Dziecko, królewno!
Wiedźminem jesteś i li tylko wiedźmin da radę pokrzyżować plany, a to co czytasz jest najwyższej wagi i tajemnicą państwową. W Temerii, której to przewodzi księżna Adda wraz z mężem, a Twoją matką, doszło do tragedii. Twoja matka ponownie strzygą się stała. Ponownie odczarować, o ile to możliwe trzeba będzie. Cokolwiek się nie stanie, wiedz, że Rada uznała, iż jesteś kolejną osobą godną do tronu jako pretendentka
Podpisano
Helumt Ghorener Skryba Jaśnie Oświeconego Króla Temerii, Foltesta


- Jaką królewną? Pretendentką? - złożyłam list z miną wykrzywioną w dziwnym wyrazie - Co on za głupoty pieprzy? Gearalt, to nie jest śmieszne.
- Nie jest - zgodził się - Jednak jest prawdziwe, jesteś królewną, pierworodną, Dzieckiem Przeznaczenia.- rzekł- Masz prawo nic nie pamiętać. Przyjechałem po Ciebie gdy miałaś raptem niecałe trzy latka. Na szczęście obyło się bez rozlewu krwi. Wszyscy uważają, że jesteś za mała by zrozumieć, ja uważam inaczej - odpowiedział spokojnie wiedźmin z poważną miną i poważnym tonem głosu
- Więc... - zacisnęłam dłonie mocniej, tak, że kostki mi zbielały, zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień… - Geralt, ja jestem zbyt słaba by pokonać jakąkolwiek strzygę a co dopiero odczarować... I... - spuściłam głowę - taka ze mnie królewna jak z ciebie stolarz...
- Jesteś za słaba - Ponownie zgodził się wiedźmin- Dlatego ja tam pojadę. Ty zaś... uważam, że powinnaś wiedzieć. Przeznaczenie to dziwna rzecz. Takie już koleje losu... jednak, gdybyś kiedyś postanowiła zostać królową to masz i taką możliwość ale uwierz m i- nie chcesz nią być. Dlaczego Triss nalegała na naukę dobrych manier? Dlatego, że jesteś królewną, rzecz zupełnie nie przydatna wiedźminowi ale królewnie... - urwał
- Owszem, masz rację, nie chcę - kiwnęłam w zamyśleniu głową - Ale...to wszystko...jest takie nierealne i ciężko mi w to uwierzyć choć wiem, że byś mnie nie okłamał - schowałam twarz w dłoniach - Przyłożę się do lekcji manier, obiecuję - powiedziałam cicho i zapytałam niemal bezgłośnie - Więc Foltest... TEN Foltest... jest moim dziadkiem?
- Tak – odpowiedział - Jednak nie ma co o nim myśleć. Nie zrozum mnie źle. On pewnie sam niedługo umrze. Vessemir pewnie też, ja też nie najmłodszy jestem. Wszyscy kiedyś umieramy. Adda to Twoja matka, to też prawda. Tak czy inaczej to jest cena jaką płacą wiedźmini - po chwili dodał- Gdy nimi zostają. Obiecaj mi, że nie popełnisz żadnego głupstwa.
- Myślałam, że mnie znasz Geralt - popatrzyłam mu w oczy z lekkim zawodem czy wyrzutem - Nie martw się, nie rozgłoszę tego połowie świata i nie pojadę tam kłócić się o tron - dodałam - Cóż, żyje się dalej... - w mojej głowie biły się setki myśli, musiałam z kimś pomówić, choć pomilczeć, ale z kimś... - To ja może już pójdę - wstałam powoli, nie, Geralt nie był odpowiednią osobą... już chyba lepiej było siedzieć w czterech ścianach i patrzeć w sufit.
-Ale mi chodziło o wahadło- odpowiedział zdziwiony- Kot i półpiruet- dodał konspiracyjnym szeptem
- Dzięki - uśmiechnęłam się i wyszłam
Wolno przemierzałam schody i mimowolnie zatrzymała się przed pokojem Suira. Musiałam poczuć czyjąś obecność, wiedzieć, że jest ktoś obok, tylko tyle… Przez chwilę stałam przed drzwiami, nie wiedziałam, czy to, co robiłam było właściwe, ale z drugiej strony nie mogłam, nie potrafiłam być teraz sama, nie było w tym raczej nic dziwnego, wszystko się w tej jednej chwili zmieniło, wszystkie moje plany i sposób patrzenia na świat, potrzebowałam czyjejś obecności. Zapukałam, wzięłam głęboki oddech i wsunęłam głowę do środka
- Jesteś...bardzo zajęty? Mogę? - zapytałam cicho, nieśmiało
- Nie, śmiało - odpowiedział i uśmiechnął się odkładając jakąś grubą księgę na bok
- Bo wiesz...chciałam przeprosić za moje zachowanie ostatnio i... - powoli zamknęłam drzwi, podeszłam tylko dwa kroki do przodu i urwałam patrząc w podłogę
- Nic nie szkodzi - stwierdził ciepłym głosem - usiądź koło mnie, o na tym krześle - powiedział zsuwając z niego jakieś księgi i pergaminy - przepraszam za bałagan ale jest tutaj tego sporo...materiału, a pokoik niewielki.
- Nie, nie - uśmiechnęłam się lekko - Lubię taki artystyczny nieład - wysiliłam się na żart i powoli podchodząc do krzesła przycupnęłam na samym jego brzegu - Wybacz, nie powinnam odciągać cię od zajęć, masz masę roboty, Triss jest wymagająca, ale... - westchnęłam głęboko patrząc wciąż w swoje kolana - Musiałam...pobyć z kimś. Rozumiesz, prawda?
- Tak, rozumiem - nie wiedziałam czy się uśmiechnął czy nie, lecz słyszałam jego ciepły głos - Jak mogę pomóc? Jakniechcesznicmówićtojamogępowiedziećalbomog poprostunicniemówićipoprostu
możeszpobyćkochamcięjakchcesztomogęprzytulić, jeśliodtegozrobisięTobielepiej
- wyrzucił szybko z siebie
Podniosłam głowę przez chwilę analizując jego słowotok i oddzielając pojedyńcze słowa w spójną i logiczną całość, popatrzyłam nic nie mówiąc w jego oczy i uśmiechnęłam się lekko, tym razem szczerze, młody mag odwzajemnił gest płonąc rumieńcem. Nie odzywał się, tylko przeplatał nerwowo rękoma nie bardzo wiedząc co z nimi zrobić. Siedział tak i patrzył się w ziemię, albo na moje nogi, tak czy inaczej był cały czerwony.
Wstałam z krzesła i powoli podeszłam do łóżka, usiadłam na jego skraju i położyłam dłoń na miejscu obok siebie:
- Mógłbyś? - zapytałam nieśmiało
- Tak - wymamrotał tylko i usiadł koło mnie, był jeszcze bardziej czerwony, patrzył się nadal na podłogę jakby tam leżała cała wiedza tajemna, a jej poznanie mogło wpływać na losy wszechświata
- Dziękuję - szepnęłam tak cicho, że nie byłam nawet pewna czy to usłyszał, jedną rękę oparłam na brzegu łóżka, lekko wysuwając ją w jego stronę. Nic nie powiedział, usiadł i niby przypadkiem położył swoją rękę obok mojej, tak, że dzieliły je od siebie milimetry. Cały czas był oblany rumieńcem, widząc go kantem oka mogłam powiedzieć jedno - krew nie bywa tak pąsowa jak on teraz. Przesunęłam swoją dłoń jeszcze kawałek, jednak, gdy dotknęłam jego palców poczułam przechodzący mnie dreszcz i szybko odsunęłam się jeszcze bardziej zawstydzona niż wcześniej, to było dziwne uczucie, zdecydowanie najdziwniejsze jakie kiedykolwiek mnie naszło. Zauważyłam tylko, jak jego dłoń zaczęła się przesuwać w moim kierunku, powoli sunęła niczym wąż w trawie sunie, tak i ona powoli ale nieubłaganie zbliżała się do mojej dłoni. Nikt nic nie mówił, tylko słońce naświetlało kurz unoszący się w komnacie, pozwalając jego drobinkom tańczyć szalenie w powietrzu. Patrzyłam na każdy jego ruch nie mogąc zrobić nic, poczułam tylko jak całe ciało odmówiło mi posłuszeństwa, dziwne uczucie nasiliło się rozlewając się ciepłem w piersi i na policzkach... Przecież wiedźmini nie mają uczuć, wiec co to do cholery było? Dlaczego tak dziwnie się czułam? Wtedy właśnie dotknął mojej dłoni. Poczułam, że była gorąca. Patrzyliśmy obydwoje na swoje splecione już ręce w milczeniu. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć, przynajmniej ja nie wiedziałam, on nic nie mówił, więc chyba też nie wiedział.
- Chciałemcośtobiedaćaleniewiemgdzietojest - nagle powiedział jednym tchem, szybko i półszeptem
- Co takiego? - zapytałam cicho, może nawet niedosłyszalnie, popatrzyłam w jego oczy zastanawiając się dlaczego wcześniej tak bardzo myliłam się w stosunku do niego...
- Rysunkilistyitakierzeczy - wypowiedział jak błyskawica nie będąc w stanie opanować głosu
- Są...bardzo piękne, masz prawdziwy talent - uśmiechnęłam się bardziej do siebie czując jak policzki palą mnie z każdą sekundą mocniej
- Skąd... jajezgubiłem... myślałem, że... - urwał i całkiem czerwony siedział patrząc w moje oczy
Wysunęłam dłoń z jego uścisku i powoli wyjęłam rulon kładąc go tam, gdzie jeszcze chwilę temu były nasze ręce
- O to chodzi? – zapytałam
- Tak - wyszeptał tracąc powietrze, co widziałam doskonale - No... ja się starałem i...- umilkł nagle, wtedy weszła Triss
- Jadę z Tobą i on zosta.... - stanęła jak wmurowana - O przepraszam. Jadę z Geraltem. Ucz ją alchemii z ksiąg, wiesz, tych z czaszką to są podstawy, przyda jej się, żeby nie otruła siebie na dzień dobry, niebawem wracamy- zamykając drzwi, przysięgłabym, że puściła do mnie oko, my zaś usłyszeliśmy tylko " I jadę, Geralt i nie ma mowy, że jest inaczej, nie kłóć się ze mną". Wybuchnęliśmy śmiechem oboje i równocześnie.
- Pasują do siebie - stwierdziłam ze zdziwieniem, że powiedziałam to ja, tak ja, co się zmieniło? Nie byłam już zazdrosna... - I te szkice... gdybyś zechciał narysować mi coś jeszcze... - splotłam ręce i zaczęłam kręcić kciukami młynka nie wiedząc zbytnio co robić
- Narysuję - wyszeptał i zbliżył się nieznacznie
Siedzieliśmy chwilę bez słowa, gdy usłyszeliśmy pukanie, wtedy też nie czekając na jakiekolwiek zaproszenie do pokoju wparował z charakterystyczną dla siebie nonszalancją Lambert:
-Czy nie wi... a tutaj jesteś! - odpowiedział radośnie - Ty do nauki, a ty na wahadło, raz! Później posiedzicie razem a teraz na wahadło!- rzekł spokojnie ale stanowczo
Skinęłam głową i wstałam popatrzyłam na Suira z uśmiechem, on również podniósł się i podszedł do mnie, wyłapałam tylko nieznaczny ruch jego ręki, jakby przez chwilę zastanawiał się czy nie dotknąć mojej dłoni, ale szybko się wycofaj, patrzył na Lamberta.
- Zostawię je tutaj – pokazałam oczami na listy – Później jeśli chcesz możesz mi je przynieść, jeśli zaś uważasz, że powinny poczekać jeszcze jakiś czas… Oczywiście nie ma problemu – uśmiechnęłam się znowu po czym odwróciłam się i pewnie podeszłam do drzwi. Szybko przemierzyliśmy plac i dotarliśmy do wahadła, poczułam lekki niepokój widząc je, mimo wszystko obawiałam się, że znowu spędzę jakiś czas leżąc z osobistą orkiestrą w głowie dudniącą i sprawiająca, że głowa pękała mi na milion kawałków
- No, do roboty – zawołał nagle wesoło Lambert
Popatrzyłam na niego, uśmiechał się, co zdziwiło mnie bardzo, nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam tak przyjazny wyraz na jego twarzy. Bez słowa stanęłam na początku „ścieżki” patrząc na wahadła
- Uważaj na siebie tym razem – usłyszałam niemal ojcowski ton w jego głosie
- Dobrze – odrzekłam
„Kot i półpiruet” pomyślałam przypominając sobie słowa Geralta. Wzięłam głęboki oddech i przestąpiłam z nogi na nogę
- Przecież jesteś wiedźminką, prawda? – zapytałam sama siebie po czym pewnie, zwinnie i szybko ruszyłam przed siebie wykonując niemal machinalnie kolejne ćwiczone godzinami ruchy.
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline