- Macie jakąś wprawę w poszukiwaniach zaginionych kub ukrywających się osób? - zaczął Michael widząc, że nikt się nie pali do zabrania głosu. - Bo ja, prawdę mówiąc, nigdy się za coś takiego nie brałem.
- Warto by odpowiedzieć na kilka pytań. Przede wszystkim, od którego z miejsc zaczniemy poszukiwania. Czy zrobimy to osobiście, czy też może macie jakichś nie rzucających się w oczy pomocników takiego czy innego rodzaju, którzy mogliby się rozpytać w dyskretniejszy nawet niż my sposób. Może macie jakieś znajomości wśród uliczników lub żebraków? Oni zazwyczaj wiedzą i widzą więcej, niż przeciętny śmiertelnik.
- Pozostaje jeszcze do rozstrzygnięcia kwestia, czy chodzimy wszędzie razem, czy też nie. Nawiązując do tego, co lady Elana mówiła o Orfarze wnioskować by można, że rozsądniejsze jest wspólne działanie.
- Liam Selle jestem - rzekł po chwili wielki, niewyględny jegomość cały czas nie mogąc wyjść z podziwu dla schludności jaką oboje młodzi ludzi się charakteryzowali. Na rapierze nie było znac nawet śladu rdzy, a suknia kobiety była tak czysta jakby właśnie z zaślubin wyszli. Medalion Sune spłonąłby jednak niechybnie gdyby doszło do tego ostatniego.
- Michael Horner - odparł natychmiast. Malwina wiedziała, jak się zwą. Liam, spóźniony nieco, nie mał możliwości poznania ich imion.
- Co do kierunku poszukiwań... - mówił dalej Liam. - No cóż. Z jednej strony wspomnieliście, że miasto wam jest bliżej nieznane. Znowuż jednak Pani starsza uznała, że nasza współpraca nie powinna jej zaszkodzić, a co za tym idzie w ciemię bici nie jesteście. Zatem proponuję rozdzielenie się. Dla rychlejszego skutku. My pójdziemy do sklepu Burgosa, którego znam może nie dobrze, ale zawsze osobiście. A wy do "Karła" - prawie udało mu się nie zachichotać wyobrażając sobie tę nadobną parę w Zaułku. Warunek, że jak stamtąd wrócą cali i zdrowi wydał mu się nad wyraz sprawiedliwy dla dalszego współdziałania. Pominął w rozważaniach fakt, że jest winien Burgosowi grubo ponad trzysta monet i że i jemu i Malwinie też przyda się szczęście. - Potem spotkamy się na powrót tutaj. Znaczy w cukierni. Co Ty Malwa na to?
Cassiel wysłuchała obu mężczyzn po czym uznała, że w sumie wszystko już ustalili, a że nie wyglądało to nierozsądnie, nie zamierzała dyskutować na owe tematy. Może później, gdy już znajdą się z Michaelem sam na sam. Wstała ze swego miejsca, poprawiła suknię z pozoru niedbałym ruchem po czym obdarzyła Liama słodkim uśmiechem.
- Cassiel Kaalan. - Przedstawiła się, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że jak dotąd nie zostali sobie oficjalnie przedstawieni. - Rozdzielenie i mi wydaje się rozsądnym pomysłem. Mniej więcej na kiedy ustalamy owe ponowne spotkanie? - Spojrzenie błękitnych oczu spoczęło na Malwinie. - O ile oczywiście nie będziecie woleli innego miejsca.
Z jego punktu widzenia ani Liam, ani Cas nie mieli racji. Gdyby chodziło o samo poszukiwanie, to co innego, ale w razie spotkania z Orfarem osobno mieli mniejsze szanse, co wyraźnie sugerowała lady Elana. Ale widać woleli nie słuchać głosu rozsądku. W dodatku, jeśli Zaułek Karła nie zmienił się w ciągu ostatnich dziesięciu lat, to takie ukierunkowanie poszukiwań wyraźnie faworyzowało jedną ze stron.
- No to uzgodnione –powiedziała Malwina – Dajmy sobie na te poszukiwania dobę. I troszkę. Przyjedźcie po obiedzie. U mnie będzie deser. Jeśli masz jakiś ulubiony –uśmiechnęła się do Cas – to najlepszy moment żeby mi o tym powiedzieć. – No i powodzenia.
- Acha –dodała jeszcze po chwili patrząc tym razem na Michaela – Co do naszych znajomych łachudrów i bandytów. Oczywiście znamy takich wielu – cały czas uśmiechała się najłagodniejszym uśmiechem na świecie, tak jak potrafią jedynie halflińkie kucharki - ale myślę, że zaczniemy im wszystkim opowiadać że szukamy Orfara, dopiero w ostateczności.
- Jestem pewna, że wszystko co wyjdzie spod twych rąk Malwino, automatycznie stanie się moim ulubionym deserem. - Cas odwzajemniła uśmiech. |