Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2011, 16:49   #7
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Rozeszli się w szybko, nie rozprawiając nad tym czy ich plan jest dobry i czy misja się powiedzie. Szli razem do niewielkiego placyku poniżej cukierni. Tam się rozstali – Liam i Malwina udali się do sklepu Burgana Burgosa, a Cassiel i Michael do Zaułku Nędzarzy.
Ostatnie promienia słoneczne zniknęły za horyzontem. Nastała noc.


*

Sklep Burgana Burgosa, a także kuźnia w której krasnolud wyrabiał broń, znajdował się w kupieckiej dzielnicy Waterdeep tuż przy głównym trakcie dzielnicy zwanym Aleją Kupców. Na pozór niewielka kamienica skrywała wiele sekretów, jak choćby ten, że najlepszą broń Burgos trzymał w swoim skarbcu, ogromnej hali znajdującej się dobre trzy metry pod ziemią. Niewiele osób o tym wiedziało, ale Malwina dość dobrze pamiętała rozkład pomieszczeń prowadzących do skarbca Burgosa i jego zabezpieczenia.

Liam też wiedział o skarbcu, ale z innych powodów niż Malwina. Zaprowadził go tam sam Burgos parę lat temu, gdy mężczyzna zapragnął mieć porządny miecz. Miecz dostał, a z nim rachunek, którego nie spłacił do dziś, a który obecnie rozrósł się do 300 złotych monet. Złotych monet, których oczywiście Liam nie miał.

Stali więc przed głównym wejściem nad którym wisiał szyld „Sklep Burgana Burgasa”. Tuż obok było duże okno wystawowe w którym wisiało parę, starannie dobranych, sztuk białej broni po których widać było mistrzostwo Burgasa. Liam i Malwina spojrzeli po sobie i weszli do środka.

Pomieszczenie było duże i dobrze oświetlone. Na specjalnych stojakach stały pojedyncze sztuki broni – całość przypominała bardziej sklep jubilerski niż z bronią.

Po kilku sekundach przy Liamie i Maliwinie pojawił się dobrze ubrany, młody mężczyzna.
- W czym mogę państwu pomóc?
- Chcielibyśmy się widzieć z Burgosem.
- Przykro mi, ale mistrz jest zajęty i prosił by mu nie przeszkadzać... – wyrecytował wyuczoną formułkę mężczyzna.
- Przekaż Burgosowi, że Liam chce się z nim widzieć.

Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale widząc wzrok Liama na sobie zrezygnował. Rzucił tylko coś w stylu „niech państwo poczekają” i znikł gdzieś na tyłach. Po minucie dało się słyszeć ciężkie kroki i przekleństwa rzucane po krasno ludzko oraz głos mężczyzny próbującego uspokoić Burgosa. Po kolejnych kilkunastu sekundach za drzwi prowadzących do następnej sali wyłonił się Burgos, trzymający w ręku ciężki, kowalski młot i sprzedawca.
- Mam nadzieję chłopcze – powiedział wściekły krasnolud – że masz moje pieniądze. Bo jak nie – dodał szybko – to połamię ci osobiście nogi tym młotem!!!


*

Zaułek Nędzarzy nie był przyjaznym miejscem o czym Cassiel i Michael szybko się przekonali. Wąska uliczka pełna była dziwek, płci obojga, handlarzy kradzionym towarem i wszelkiej maści szumowin, którzy z niemałym zainteresowaniem przyglądali się nowoprzybyłym. Nowoprzybyłym, którzy niewątpliwie nie pasowali do okolicy.

- Może chcesz się zabawić chłopcze – spytała się Michala, skąpo ubrana, grubawa kobieta, uśmiechając się przy tym. – Tylko 5 srebrnych monet i jestem twoja, słodziutki, na całą noc! – Bard grzecznie odmówił i ruszył dalej.
Również Cassiel dostała propozycję spędzenia upojnej nocy z pewnym, czarnoskórym, sambijczykiem, zachwalającym się jako Nocny Lew. Kobieta w przeciwieństwie do swojego partnera wydawała się rozbawiona propozycją, jednak i ona odmówiła.

Wesoły karzeł w niedwuznacznej pozie nad drzwiami uświadomił Cassiel i Michaelowi, że dotarli do celu swojej podróży, czyli „Czerwonego karła”- największej karczmy, a zarazem burdelowi w okolicy. Wysoki, trzypiętrowy budynek znacząco górował nad Zaułkiem, będąc w zasadzie jego sercem.

W środku budynku nie było wiele lepiej niż na zewnątrz, choć klientela była tu ciut bardziej urozmaicona. Można było tam spotkać zarówno szlachciców szukających nowych wrażeń, młodych, bogatych kupców, którzy chcieli się zabawić, jak i marynarzy, którzy przybyli tu z odległych krain. Było też parę krasnoludów, trzy elfy i parę pół-elfów płci obojga. Porządku pilnowały dwa pół-ogry, stojące w wejściu i paru ludzi noszących emblemat z karłem na ubraniu.

„Nic się nie zmieniło” pomyślał Michael, który odwiedził „Karła” parę lat wcześniej, zaproszony przez jednego ze swoich ówczesnych kolegów, który uznał iż „Karzeł” to świetne miejsce dla początkującego barda. I rzeczywiście scena na której wtedy grał stała w tym samym miejscu – jedyną różnicą było to, że to nie on musiał zabawiać pijane towarzystwo, a biedny pół-elf.

Parter „Czerwonego karła” składał się z trzech, przestronnych sal z czego do jednej nie dało się wejść, gdyż znajdowała się za zamkniętymi drzwiami, których strzegł wysoki, czarnooki mężczyzna.

Powietrze w „Karle” było ciężkie, a duchota wręcz nieznośna nie tylko z powodu nagromadzonego w środku tłumu, ale także z powodu palenia różnego rodzaju fajek i papierosów, nie zawsze nabitych tytoniem.

Michael i Cassiel nie zdążyli się porządnie rozejrzeć, gdy do kobiety podszedł niewysoki blondyn wraz z trzema kompanami. Sposób poruszania zdradzał, że wypił już niejedno piwo (albo i coś mocniejszego!), a oczy, iż należał do ludzi, którym nikt, nigdy nie odmówił.

- Ciekawe ile bierze – powiedział do swojego kompana, sądząc, że Cassiel i Michael go nie słyszą, po czym ukłonił się kobiecie. – Leondard Vardini – powiedział nonszalancko – Czy zechcesz pani – ostatnie słowo wywołało cichy rechot wśród kompanów Leondarda – do nas dołączyć?
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.
woltron jest offline