Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2011, 20:19   #18
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith;
- P-p-ppp!!! – wyjąkał roztrzęsiony mieszczanin.
Kiedy drow odwrócił się i ruszył w las, człowiek podbiegł kawałek za nim.
- Proszę nie zostawiaj mnie z TYM!!! – wyłkał.
Po chwili dopiero zrozumiał, że właśnie prosił o pomoc kolesia w barwach wojennych, z wyglądu zabójcę. Uciszył się i odszedł kilka kroków do tyłu, spojrzał na Enta, na drowa, na Enta... Trzymając się kilka metrów za drowem, ruszył za nim, z nadzieją, że zawsze jakaś z niego eskorta.

Drzewo;
Nie ma to jak łyk herbaty! Drow nie skorzystał z zaproszenia, hmmm dziwne, po jego krzywej minie można by pomyśleć, że herbatka to to, o czym marzył... no ale... Uświadomiłeś sobie nagle, kim jest ten drugi, pan rozwrzeszczany mieszczanin. Wczorajszego wieczora, zupełnie przypadkowo, znalazłeś go w lesie – leżał sobie ot tak, nieprzytomny, chyba pobity. Próbowałeś go ocucić, ale nie udało się. Ponieważ słońce zachodziło już, a nie wiedziałeś kim był i skąd pochodził, zdecydowałeś się nie taszczyć go do miasta, tylko zatrzymać go na noc. Nie był ranny i jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo – co prawda gdybyś go zostawił w lesie na pewno coś by go zjadło [wilk czy tygrys na przykład...]. Co innego, kiedy ma się u boku Enta! Wyszedłeś z założenia że nigdzie nie jest tak bezpiecznie jak wśród drzew, a dokładniej na drzewie. Usadziłeś tam nieprzytomnego mężczyznę, co mogło go tam zjeść, wilk, tygrys...? ha! Usadowiłeś się do snu tuż obok, czujny na wszelkie zagrożenia i...
I obudziłeś się dzisiaj, kiedy opętany paniką mieszczanin spadł z drzewa.
Nadal nie wiedziałeś kim był i co robił w lesie, dlaczego padł nieprzytomny... tymczasem on, zamiast podziękować za przenocowanie i ratunek, wrzeszczał a histerii „twoje imię” i panicznie się ciebie bał. Cóż, dobry pasterz swoich owiec nie porzuca! Poczułbyś się przecież strasznie, gdyby ten człek zabłądzili lesie i gdyby coś go zjadło... na przykład wyrafinowany wilk zabójca owiec albo jakiś tygrys rozdrażniony głośnym, jazgotliwym ‘stalkerem’...
Postanowiłeś wybrać się na spacer i odprowadzić tę obłąkaną eeer zbłąkaną owieczkę do miasta, upewniając się że dotrze tam w całości. Drow też wybierał się do miasta – razem raźniej! No i oczywiście twoim punktem honoru było teraz przekonać drowa do herbaty!

Dirith, Drzewo;
Idziecie przez las. Cóż, drow idzie, mieszczanin biega-skacze-pełza-zastyga w miejscu, zależnie do tempa poruszania się Drzewa, zamykającego pochód. Niebawem wychodzi z lasu na pastwiska, widać piękne wzgórza, skały, jeziora i rozlewiska.



Dostrzegacie trakt, oraz wóz konny. Podążacie w tamtym kierunku, a im bliżej się znajdujecie, tym lepiej zdajecie sobie sprawę, że wóz wiezie kapuchę, a przy wozie stoi wieśniak z... ochroniarzem? Jakimś wojownikiem w każdym razie, zaś ten.. wciąga uwiązanego na linie, zwisającego z urwiska nad jeziorem wieśniaka nr 2...

Ursuson;
No to w górę... wyciągasz Jantka dyndającego na linie. Nie jest to tak proste na jakie wygląda. Mokry jest dwa razy cięższy, co jest, opił się wody czy co?! Do tego wierci się jeszcze. Ostatecznie jednak udaje ci się wtaszczyć go na górę z pomocą ojczulka. Wieśniak jest roztrzęsiony i wściekły za swoje mokre przeżycia.
- Tam jest coś w skałach – powiedział po zwiadzie. – Grota chyba. Ten wilk tam popłynął i wlazł w do tej groty. I nie wypłynął. Cholernie zimna woda!!! Jakaś kobieta tam coś wołała ale żem nie widział żadnej. Nie wiem w ogóle skąd u kobieta. I co to za piekielny wilk za nami lezie cały czas i teraz jeszcze skacze i pływa, to twój pies waść?! – spojrzał na ciebie z wahaniem. – Too łon tom popłynął to nie wiem czy siem nie utonie!

Ursuson, Habaraganth;
Staliście obok wozu i wieśniaków, kiedy nagle Jantek otworzył japę i wskazał w kierunku lasu. Spojrzeliście tam; drzewo, jacyś ludzie... Zaraz... Coś było nie tak z tym drzewem. Wyglądało, jakby goniło tych ludzi, pomijając już, że jeden ‘ludź’ był w czarno-białe pasy...
- Potwór!!! – wrzasnął Jantek. – On ich pożre!!!
- On pożre NAS!!! – zawtórował ojciec.
- I nasza kapustę!!!
- Idzie tu!!!
Obaj panowie ze wsi rzucili się na wóz.
- Jedźjedźjedź!!! – wrzasnął ojciec, trzaskając lejcami. – Panie, uciekajmy!!! – skierował do Ursusona. – Drzewo idzie!!! Co jak cały las zaraz ruszy?!?!?!
Przejęty grozą wieśniak popędził konia, nie oglądając się więcej za siebie, czy wojownik i niebieskawoskóry homunkulus wskoczyli na wóz. Koń ruszył na przód, wóz trzęsąc się na wybojach mknął traktem. Trudno dziwić się prostym ludziom odruchu ucieczki, a wóz nie miał wstecznego lusterka. Początkowo może i przeszło wam przez myśl żeby wskoczyć na wóz i odjechać z nimi, ale przecież wilk i jakaś panienka z jeziora do ocalenia zostali tutaj! Tak więc wóz z kapuchą odjechał, wy zostaliście, zjawił się za to Dirith, z nowymi kolegami – panem spanikowanym mieszczaninem i panem Drzewem. Kiedy się zbliżali staliście z minami „WTH”. Drow był bardzo spokojny [czy wy bylibyście równi pewni siebie gdyby szedł za wami dąb?], co dodało wam otuchy... choooociaż z drugiej strony...? Trudno powiedzieć czy pewność siebie u drowa to dobry znak... Mieszczanin ucieszył się na wasz widok, zwłaszcza na widok Ursusona, człowieka. Otoczony drowami, drzewami, homunkulusami, podbiegł do Ursusona i dyskretnie schował się za jego plecami, oczekując na bieg wydarzeń.

Ursuson, Habaraganth, Dirith, Drzewo;
Spotkanie towarzyskie na środku równin, nad skalistym brzegiem jeziora.
Mieszczanin który przylazł z Dirithem i Drzewem wyjąkał w końcu;
- J-j-ja musze dostać się do miasta... Jest tu miasto, prawda...?! Ja potrzebuję pomocy, straciłem pamięć!... – facet nie wiedział co powiedzieć, ani co robić. – N-nie wiem co dalej, muszę znaleźć kogoś kto mnie zna albo sam nie wiem, może sobie przypomnę, ohhh na bogów co ja teraz zrobię?! Czy-czy-czy to drzewo nic nam nie zrobi?! – wskazał na Enta. – kim jesteście, proszę, możecie mi pomóc?! – jęczał trochę bez składu i ładu.

Po krótkim rozeznaniu okazuje się, że sytuacja wygląda tak: wóz z kapuchą który podwiózł tu Ursusona i Habaraganatha odjechał. Wojownik i mag zostali tu tylko dlatego, że podróżujący z nimi biały wilk skoczył z urwiska do jeziora, spiesząc z pomocą... komuś. Zna jeziora dochodziło bowiem kobiece wołanie o pomoc, którego teraz już nie słyszeliście.
- Aaaah ratunku!...
Dobra, cofam. Właśnie usłyszeliście wołanie o pomoc, gdzieś z dołu, znad urwiska, znad jeziora, gdzieś spod ziemi, może z groty w skałach...?



Wiadomo również, że ze skał można bezpiecznie skoczyć do jeziora w dole, i wpłynąć stamtąd do groty – podobno biały wilk właśnie to uczynił... i wsiąkł.

Kiti;
Nikt się nie zjawił. Krążyłaś przez moment w tunelu, niezdecydowana czy iść dalej. Ponownie usłyszałaś kobiece wołanie o pomoc.

Szrama, Almartelur, Ano, Bravdar;
Kolega palący się do ucieczki został przystopowany przez elfa [jak mu przylał płaszczem to ten od razu przestał się rzucać i histeryzować!]. Nie ma to jak elficki płaszcz. Dobry z niego koc gaśniczy. Nim pożar wybuchł na dobre został opanowany i stłamszony. Mężczyzna nie zdążył się zbytnio poparzył, uwędził se tylko nieco ubranie. Rozerwał nadpalone więzy i pozbierał się, cały i zdrów. Jeden z waszych towarzyszów nadal porusza się po podłodze ruchem robakowatym, związany.

Szrama postanowiła wypatrzeć dobre miejsce na kryjówkę albo atak z zaskoczenia. W ciemnej grocie nie było tak naprawdę zbyt dużo miejsca, jak się okazało. Był to raczej koniec tunelu, wielkości przeciętnego pokoju w karczmie, nie gigantyczna jama. Tak czy inaczej pozbieraliście się [koniec jarania, chłopaki...] i próbowaliście znaleźć schronienie. W ciemnościach ledwo co widzieliście, nawet pomocą pochodni. Grota jak grota. Nagie, zimne, śliskie skały. Waszej broni czy strażników ani słychu ani widu. Kobiecy głos wzywający pomocy uciszył się ponownie.

Czekaliście, zbieraliście myśli, planowaliście – ukryci czy przyczajeni. Zakładaliście że ktoś kto was tu przyciągnął i związał zjawi się z powrotem prędzej czy później. Minuty były godzinami. Ciemność i cisza groty doprowadzały was powoli do szału, wydawało się wam, że coś porusza się w mroku, że słyszycie szmery...

Nikt jednak nie przyszedł. Po cholernie długim, jak się wam wydawało, wyczekiwaniu, puściły wam nerwy. A Może By Tak wiać??? Może nie czekać aż ktoś tu przyjdzie, ktoś uzbrojony na przykład, w przeciwieństwie do was...? A Może By Tak zmajstrować jednak jakąś zasadzkę...? Coś tam się chyba rusza w ciemności!... Nie, chyba nietoperz... czy coś...

Więzieni w ślepym tunelu postanowiliście wyjrzeć nieco bardziej w tunel biegnący w głąb groty. Po kilkunastu metrach zauważyliście dziwne coś na podłodze jaskini. Przypominało to korzenie drzewa i plątaninę mniejszych korzonków, jakby odkopanych korzeni krzewów.

http://www.flog.pl/media/foto/1738232_korzonki-.jpg

Przerastały podłoże, wyrastały prosto za skały i miejscami gęsto porastały podłogę tunelu, wszędzie w zasięgu światła pochodni.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline