Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2011, 10:02   #2
Alvaro de Luna
 
Alvaro de Luna's Avatar
 
Reputacja: 1 Alvaro de Luna nie jest za bardzo znanyAlvaro de Luna nie jest za bardzo znany
Podróż z Wissendorfu zajęła wiele dni. Młody szlachcic wraz ze swym sługą przemierzyli ją całą jadąc wozem. Ów młodzian sprawiał wrażenie jakby nie pochodził z tych stron, a raczej na pewno nie był stron. Był Tileańczykiem, młodym arystokratą z rodziny o starych tradycjach, wiernych Myrmidii, bogini wojny i króla Piotra III z Magritty. Ten dwudziestodwu latek o błękitnych oczach, szlachetnej, owalnej twarzy ciemnej karnacji i ciemnych włosach nawet się nie starał kryć z tym że ma przy sobie więcej pieniędzy niż przeciętny mieszkaniec Starego Świata. Na sobie miał białą koszulę zapinaną na guziki, na którą narzucony jest czarny, skórzany płaszcz, pikowane pantalony i skórzane, długie buty na nogach, oraz skórzany kapelusz o bardzo szerokim rondzie z pawim piórem. Przy boku nosił rapier, który był nie tylko od parady.
Landgraf Ludwig von Herstorm dobrze zaopatrzył ich na podróż, a nawet chciał dać eskortę swoich rycerzy aż do Altdorfu, lecz przyboczny mag Wielkiego Mistrza Zakonu Włóczni Myrmidii odmówił, wiedział że lepiej nie rzucać się w oczy, przynajmniej nie bardziej niż to potrzebne.
Hugo mu starczył. Kiedyś, jeszcze podczas walk z Archaonem młody czarodziej wyczuł jakieś potężne zawirowania mocy, kiedy wraz ze swoim oddziałem patrolowali lasy w poszukiwaniu niedobitków wielkiej armii Chaosu. Na miejscu ujżeli niewielki sabat czarnoksiężników Pana Przemian, osłanianych przez grupę wojowników Tzeentha. Pośrodku znajdował się kamień, na którym leżał biedny chłop z jakiejś pobliskiej wioski, który miał wątpliwy zaszczyt bycia złożonym w ofierze Mrocznemu Bóstwu. Rycerze zakonni rozpoczęli szarże na zaskoczonych przeciwników, zaś Alvaro, bo ów czarodziej tak miał na imię, przywołał moc niebios aby maga przewodzącemu rytuałowi poraził grom. Po któtkiej walce wdzięczny chłop na kolanach przed swoim wybawcą poprzysiągł wieczną wierność i od tej pory stał się jego sługą, ochroniarzem, tragarze i powiernikiem. Przyzwyczaił się do tego że jego pan wiecznie gada, a kiedy już zdaży mu się przerwać, wpatruje się w gwiazdy i maluje przepiękne dzieła sztuki.
Kiedy wreszcie dotarli na miejsce, Hugo dostał za zadanie pilnować dobytku swojego pana, zaś ten udał się do budynku swojego kolegium. Im bliżej był centrum miasta, tym częściej dało się zauważyć tłumy ludzi aż w końcu... To niemożliwe, wszyscy oni patrzyli na przepięknie zdobiony budynek. ONI DOMYŚLILI SIĘ ŻE TAM STOI! Przecisnął się przez tłum i niepostrzeżenie dostał się na tyły budynku, które się otworzyły.
-Czekaliśmy na ciebie- odezwał się odźwierny i poprowadził go do sali..


Informacje jakie przekazał patriarcha nie były zbyt pomyślne, zaś ta góra do tąd była tylko mitem. Według Alvaro trzeba było działać jak najszybciej. Racja że trzeba z tąd wychodzić pojedyńczo i w międzyczasie wysłał posłańca do Hugona, z instrukcją ustną i listem. Miał zanieść rzeczy do ,,Tawerny pod Pętlą'' i jutro z rana udać się w długą podróż do Magritty wraz z listem do jego rodziców.


,,Tawerna pod Pętlą'' była przybytkiem prowadzonym przez zabobonnego i łatwowiernego człowieczka, dał sobie nawet wmówić że kupił od jakiegoś hosztaplera magiczną kupę, która zmienia czarodzieja w proch... Dobrze jednak zajął się gośćmi i oddał do ich użytku oddzielną salę.
 
Alvaro de Luna jest offline