Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2011, 17:29   #8
Witch Elf
 
Witch Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Witch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znany
- ŚMIERĆ CZAROWNIKOM!!!!

„Co u licha?”. Telimena wygrzebała się spod pierzyny z szeroko otwartymi oczami. Była już głęboko w dziedzinie Morra odpoczywając, gdy brutalnie wyrwano ją z błogiego stanu snu. Nie było czasu na przemyślenia, zdała się na instynkt. Instynkt przetrwania ściśle rzecz ujmując. Wyskoczyła z łóżka gdy głosy rozjuszonej gawiedzi wypełniały dolne izby zajazdu. Jakim to szczęściem wydawało się teraz kolegialne podejście do spraw majątkowych. Afirmacja skromności ( czy jak mawiano w innych kręgach – ubóstwo), potrafiła ratować życie. Nie trzeba było ganiać po pokoju w poszukiwaniu dziesiątek drobnych rzeczy, z których każda wydaje się równie ważna, szczególnie przy zbliżającym się zagrożeniu. Jeden but, drugi, wciągnięcie spodni, dopięcie kaftanika na co trzeci guzik, ah… ma tylko trzy – tym lepiej. Płaszcz na ramię, torba spod ściany. Jak dobrze, że gdy ma się tak niewiele rzeczy nie trzeba ich nawet rozpakowywać.

Uchyliła drzwi pokoju zerkając na korytarz. Gdy wściekły tłum wtargnął na górę czmychnęła w głąb, rozglądając się desperacko za jakąś bronią. Najlepiej długodystansową. Zapomniana, zapewne przez służącą, miotła stała skromnie w ciemnym rogu pomieszczenia.
„Wystarczy”. Chwyciła drzewce osobliwej halabardy i przyczaiła się przy futrynie. Napastnicy pomylili najwyraźniej drzwi wyciągając bogu ducha winnych podróżnych.

Gdy szalone odgłosy z korytarza ucichły, wyszła powoli zachowując wszelkie środki ostrożności. Minęła gospodarza, który ochoczo wspierał awanturę i stanęła na zewnątrz. Rozejrzała się zdając sobie sprawę z tego co właściwie zaszło. Otóż zaszła tu dość duża pomyłka, której zdecydowanie nie miała chłopom za złe. Zasadniczo była nawet pod wrażeniem sprawnej mobilizacji w całym przedsięwzięciu… Z chwilowego zadumania wyrwało ja szturchnięcie jednego z amatorów magowego przypiekania. Kolejna myśl była niezwykle uderzająca. Oto ona, Telimena, stała wśród wściekłego żądnego mordu na czarownikach motłochu. Ze strzechą jasnych włosów, podkrążonymi oczami w sfatygowanym płaszczu i z miotłą w dłoniach. Ani chybi pieprzona czarownica. Brakowało jeno czarnego sierściucha. Nie miała ochoty odgadywać co teraz myśli ten wieśniak, który właśnie ją potrącił. Wcisnęła mu szybko w dłonie miotłę, co przyjął zdaje się z wdzięcznością, bo po chwili rzucona entuzjastycznie dołączyła do stosu.

Nie żeby zbliżająca się śmierć niewinnych nie robiła na niej wrażenia. Ale niby co powinna teraz zrobić? Przekrzyczenie podnieconej zbieraniny głosów graniczyło z cudem. Zwłaszcza dla kogoś, kto w swoim życiu nie wypowiedział ni słowa. Z resztą… gdyby bogowie chcieli by magowie czynili cuda, nie byłoby tylu dobrotliwych kapłanów. Pokiwała głową sama do siebie i rozejrzała się za towarzyszami z kolegiów. Zrobiła jedyną rzecz, jaką teraz mogła. Sięgnęła do płaszcza wyciągając z głębokiej kieszeni niewielkie jabłko. Potarła o rękaw.

Chrup, chrup…chrup. Miała ochotę na pieczone jabłka. Ale takie z cynamonem…
 

Ostatnio edytowane przez Witch Elf : 31-03-2011 o 17:33.
Witch Elf jest offline