Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2011, 17:54   #2
Ziutek
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Przeciskając się przez tłum w porcie, niedawno wysiadłszy z europejskiej barki kierował się teraz do stojącej nieopodal karawany kupieckiej. Podróżowała do Jerozolimy więc będą po drodze mijali Masjaf. W europie wszystko było białe, czyste i zadbane, a tu wszędzie leżały ziarnka piasku pokrywając jedzenie, naczynia, stragany, dachy lepianek. Tak samo z ludźmi, tam wszyscy byli dobrze ubrani i czyści, a tu dokładnie jak w dzielnicach plebsu. Pascal wyróżniał się strojem ponieważ był on szyty jeszcze we Francji specjalnie dla niego i specjalnie dla jego nowej profesji: Biały kaftan do kolan ze srebnymi wzorami na rękawach i tułowiu, falbany na kołnierzu i rękawach, krwistoczerwona przepaska biodrowa przetykana złotymi nićmi, brązowe, z bardzo wygodnej skóry buty do kolan i obowiązkowa część stroju asasyna: biały kaptur ze złotymi i srebnymi krawędziami dokładnie zasłaniając górną część twarzy Pascala. Wsiadł na koń i razem z kupcami ruszyli przez pustynne bezdroża jednak przewodnicy wiedzieli którędy iść. Weszli już w dolinę i puszczę, a jakiś czas później asasyn zauważył znak. Masjaf był już niedaleko. Pożegnał towarzyszy uniesioną ręką i galopem podążył do twierdzy asasynów.

Wywołany został jako pierwszy i wręczona została mu przepiękna i zadbana broń. Pascal skłonił się na jedno kolano i podziękował Altairowi z mocnym francuskim akcentem:
- Merci, mosieur Altair
Trzymając w ramionach swój ekwipunek wycofał się z błyszczącymi oczami. Przedstawiono im cały plan i udzielono im pozwolenia na wyruszenie. Przez całą drogę Pascal nie odezwał się ani słowem tylko badał wzrokiem wyszukując jakiś szczegółów, charakterystycznych dla ich kraju. Jeden wyglądał całkiem znajomo, była w europie sprawa masowego zabójstwa w willi, nikt nie przeżył, a zabójca z tego co wiadomo miał charakterystyczną metalową maskę, która nie przypominała żadnej znanej asasynowi istoty.

Wyszli z doliny i ich oczom ukazał się piękny widok: stali na wzgórzu, które slalomem schodziło w dół aż do Damaszku, w oddali widać było już mury miasta i zarysy budynków za nimi. W pełnym słońcu wyglądało to niemal jak na obrazie w pokoju córki francuskiego kupca, z którą Pascal nie raz się widywał, aby załatwić te ważne i te mniej sprawy. Powoli zeszli po stromej drodze i stanęli przed wejściem. Strażnicy stali w szeregu co uniemożliwiało ciche przejście. Pascal zauważył zbliżającą się dorożkę. I w głowie zrysował mu się plan. Chciał wskoczyć obok woźnicy i pognać całą dorożkę na strażników. Inni mieli inne pomysły. W końcu każdy zrobił co chciał i wyglądało to dosyć zabawnie. Pascal wskoczył, a dorożki złapał się Hjamar, asasyn w masce rzucił się samotnie na strażników, a jedyna kobieta w drużynie niezbyt celnie władała dmuchawką, skutkiem było to, że jeden koń z dorożki, którą jechał Pascal został zraniony i padł, a sam wóz doczołgał się do bramy i stanął. Pascal uderzył nerwowo ręką w siedzenie woźnicy i wypchnął go z niego. Następnie samemu zaczął szukać jakiejś kryjówki. Zauważył, że jeden strażnik leży na ziemi obok asasynki i w każdej chwili może zranić dziewczynę. Uruchomił swoje ostrze w lewej ręce i z podbiegł do leżącego wbijając mu stal w tętnicę. Nie przejmował się jego błaganiem o oszczędzenie życia, każdy tak prosi i potem marnuje drugą szansę. Dwóch niedobitków po walce z asasynem w czerni uciekli w kierunku miasta. Pascal pobiegł za nimi z nadal uruchomionym ostrzem, aby w odpowiednim momencie rzucić się na każdego i wbijając ostrze w kark.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."
Ziutek jest offline