Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2011, 19:40   #11
Bogdan
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Król Miodu był zaiste królewski. Choć wiedział co czekało go nazajutrz tej nocy sobie nie żałował. Ani miodu, ani uciechy, bo chociaż z początku się na to nie zanosiło, dla wyrwanego niemal siłą z objęć miejscowego zamtuza Oktawiusa sprawy powoli przybierały właściwy obrót. Był miód, było kilka mord, z którymi zdąrzył się już jako tako zżyć, i co najważniejsze były widoki na zarobek. Sto sztuk? - tak chyba gadał krasnolud - gwarantowane, rzecz jasna dla tych co przeżyją, a do tego co tam da się fortunie z gardła wydrzeć.
Gęba sama śmiała się Oktawiusowi na tą myśl, bo robota nie wyglądała na trudną. Ot wygnieść niedobitki czcicieli jakiegoś demona. A po robocie nie groziła rodzinna zemsta ani kara jurystów. Same zalety....

Oktawius przełknął i wyraz błogości rozlał mu się na twarzy.
- Zaiste Król! - wychrypiał tylko, bo miód palił trzewia niczym ogień. Chwilę trwało nim był w stanie powiedzieć cokolwiek więcej, jednak gdy doszedł już do siebie i oczy przestały łzawić zwrócił się do krasnoluda.
- Panie Zigildun. Jakeś wcześniej gadał, byłeś już raz tam, gdzie i nam droga. Toś bywalec. Wyjaśnij zatem wasze, co nas tam czekać może.
Krasnolud Fungi zaczerpnął ponownie przedniego miodu z beczułki do swego rogu, łyknął trochę, otarł bujną brodę i odparł:
- Pani i Panowie, jak to mówiłem wcześniej, droga do tego miejsca wiedzie trudna, marsz forsowny naszą Dziewiątkę czeka. Dwie dekady temu jeszcze jako najemnik Wolnej Kompanii służyłem pod sztandarem księcia Axen, Radowida III. Ostateczna zwycięska bitwa z hordą Demona miała miejsce w przeklętej przez bogów dolinie, do której nas przy odrobinie szczęścia doprowadzę. Tam to był ostatni bastion, gdzie mroczni kapłani skupili resztki swych sił orków, goblinów i koboldów. Teraz, jeśli nic się nie zmieniło, pewnikiem stoją tam tylko ruiny, strzaskane kolumny u wejścia do chramu Yrrhedesa, gdzie ich wszystkich wyrżnęliśmy do ostatniego, tak nam się przynajmniej zdawało. Nikt nam nie uciekł. Tam też zaczniemy nasze poszukiwania klejnotu Oka Yrrhedesa i jego skarbów. Tam musi być jakieś dodatkowe wejście, którego nie odkryto. Jakiś korytarz, odnoga, uskok, który przegapiliśmy w ferworze zwycięstwa.
- Hmmm... -
zastanawiał się na głos Oktawius - dwie dziesiątki lat... nie liczyłbym że wszystko zastaniem takim jakeście ostawili.
- Może macie rację Panie Oktawiusie, sęk w tym, że obecna sytuacja nie przypomina tej z przed dwudziestu laty. Nie ma jednej zorganizowanej Wielkiej Hordy. To raczej liczne luźne bandy plugastwa. Tak jak by Zło z masywu Czerwonego Rogu dopiero się ocknęło, odzyskiwało swe prastare siły i ściągało do siebie mroczne istoty. Może nie zdążyło jeszcze niczego odbudować. Tak przynajmniej twierdzi Świątobliwa Agness de Montyarde, która otrzymać miała ponoć mglistą wizję od swej bogini. Jedno jest pewne, a przynajmniej kapłanka jest tego pewna, widziała ponoć z oddali Czerwony Rog, Hornaq w narzeczu goblińskich plemion, od którego biła Prastara Moc.

Oktawius zasępił się na chwilę a potem burknął
- Może to i lepiej... mniejsze bandy łatwiej wygnieciem.
- Dobrze Kompania, na dziś o tym koniec. Na razie. Lepiej sobie łyknijmy, noc przyjemniejsza będzie -
zarechotał Fungi i splunął do paleniska, gdzie wesoło trzaskały brzozowe bierwiona, a Oktawius znów pociągnął z beczułki i znowu odhuchnął z ulgą.

Prosta robota. Znależć, ukatrupić, przeszabrować... żyć nie umierać. Chciało mu się śpiewać. Humor dopisywał jak mało kiedy. To chyba z tego powodu podroczył się z Widarem. Ale tamten sam się prosił. Czy to z powodu oschłego przytyku czarownicy, czy z jakiej innej przyczyny postanowił nadrobić mizerię budowy mędrkowaniem, Oktawius nie wiedział. Jedno wiedział napewno, mędrkowanie i Król Miodu nie chodzą w parze.
Tak czy inaczej miał to w rzyci.Teraz liczyły się tylko ta noc, przyszłe łupy i zabawa.
 
Bogdan jest offline