Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2011, 13:11   #12
Faurin
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Widar spojrzał na draba z ukosa. Nie wyglądał, jakby pił napoje wyskokowe rzadko, a mimo wszystko się wykrzywił. Nie oczekując aż kto inny zgłosi swoją chęć spróbowania owego specjału, odkładając na bok zasadę zegara, podleciał do Oktawiusa i wyrwał mu beczułkę z rąk, wydukając od niechcenia jakieś obcesowe “przepraszam”.

Początkowo zwilżył tylko wargi w napoju, jednak po chwili pił zapalczywie. Było... dobre. I niesamowicie gorące!

Widar wydał z siebie odgłos tryumfu, po czym spojrzał na tego, któremu tak bezszczelnie odebrał alkohol.

- Wybacz, że postąpiłem tak... - niewątpliwie szukał słowa, ale głównym powodem jego przerwy w wypowiedzi był kolejne skosztowanie Króla.- ... tak ordynarnie. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, hmmm?

Oktawius nie reagował, ze złośliwym uśmieszkiem na zarośniętej facjacie obserwował tylko twarz Widara. Dwa razy w życiu miał okazję kosztować Króla Miodu. Już za drugim razem wiedział, jak się toto pije. Teraz z zainteresowaniem czekał na reakcję tamtego.

Reakcja towarzysza była dość niecodzienna. Wydawało by się, że patrzy na swego rozmówcę jakby... z góry? Nie przejął się tym jednak zbytnio Widar, bowiem zrobiło mu się trochę ciepło. Podszedł szybko do okna, przy którym wcześniej stał Creap. Podmuch powietrza był pieszczotliwy i kojący. Potrzebował odrobiny chłodu, po tym, jak trochę nieumyślnie zaczął pić. Nigdy wcześniej nie miał w ustach tak ognistego trunku.

- Widzę, że jesteś bardziej doświadczony, Oktawiusie. Przez ostatni miesiąc nasza szóstka zamieniła, bez wątpienia, nie wiele słów. Czeka nas teraz jednak całkiem odmienna wyprawa. Chcę wiedzieć, z kim mam do czynienia. Nie sądzicie zatem, że powinniśmy się najpierw lepiej poznać, nim przejdziemy do tworzenia planów naszej podróży?

Ostatnie zdanie skierował do całej ferajny. Obserwował ich przy tym bacznie. Wiedział, że można poznać człowieka w szczególności po tym, jak zada mu się pytanie, którego się nie spodziewa.

Twarz Oktawiusa nie wyrażała zaskoczenia pytaniem, raczej ograniczoną reakcją na krasnoludzki miód. Jednak szybko widać coś tam sobie w głowie poukładał, bo przestał wlepiać w Widara wzrok i odrzekł radośnie uśmiechnięty.

- Jeśliś przez okrągły miesiąc nie rozpoznał, jak chcesz tej sztuki przez jedną noc dokonać?

- Jeśliś nie odezwał się do mnie podczas ostatniego miesiąca, to jakoż mogłem to uczynić? - odparł z nieukrywaną ironią w głosie. - Nie mówię wszak o tym, byśmy opowiadali sobie, kiedy kto stracił dziewictwo, ale nie chcę, by w naszej wyprawie ktoś w nieoczekiwanej chwili wbił kompanowi nóż w plecy.

Czasem i jednej zaczepki starczało Oktawiusowi, by obnażyć żelazo. Tym razem sam dziwił się sobie, kiedy spostrzegł, jak puszcza mimo uszu drugą. Cóż, Król Miodu... Zmierzył Widara tylko brzydkim wzrokiem i sapnął.

- Kłamca prawdy ci nie rzecze, jeno o przyjaźni zapewni. Zważ czy takich zapewnień oczekujesz. Kim jesteśmy? Wszyscyśmy podobni sobie i jednego jako po sobie się możesz po każdym spodziewać.

- Nie bardzo mnie przekonuje to, co mówisz. Może i jest w tym ziarno prawdy, acz zważyć trzeba, że póki co nie wiemy czego możemy się spodziewać podczas wyprawy, a jeśli... jeśli jest ona tak niebezpieczna, że zapłata jaką nam oferują nie pokryje w pełni naszego zaangażowania jakie włożymy w naszą, hmmm... misję, to różne rzeczy przychodzą ludziom do głowy. Póki co, nie wiemy co nas czeka- powtórzył z naciskiem- jakie skarby znajdziemy, o ile jakiekolwiek znajdziemy.

- Nagle strach cię obleciał? - odparował Oktawius i zarechotał.

Widar westchnął. Czuł, że alkohol krąży mu już organizmie.

- Strach?- prychnął.- Jakim moim słowem dałem ci do zrozumienia, że się boję? Jak mam się bać czegoś, czego... nawet nie wiem czego mam się bać! Wybacz, ale twój tok rozmyślania jest... na trochę niskim poziomie. Wnioskujesz coś i myślisz, że od razu pokiwam potulnie jak baranek tylko dlatego, że twe bary są szersze od moich?!

- A gdzież bym śmiał? - zapewnił Oktawius czerwieniejąc od wstrzymywanego rechotu.

- Nie będę doszukiwał się w twym głosie ironii, choć... eh, nie ważne. Sądzę po prostu, że nie powinniśmy poszukiwać na początku zwady między sobą. Nie znaczy to jednak, że pozwolę komukolwiek na tego typu bezczelne odpowiedzi. Mam swoją dumę.

Oj źle... Bardzo źle... Król był niewątpliwie mocnym trunkiem.

- Buuhahahahaaa...!!! -
ryczał już tymczasem niczym tur Oktawius, który doczekał się wreszcie reakcji na Króla. Aż dziwne było patrzeć jak dorosły chłop tarza się ze śmiechu na podłodze.

Reakcja olbrzyma była dość niecodzienna, tym bardziej zważywszy na jego posturę i wyraz twarzy, jaki miał podczas wcześniejszych wspólnych spotkań.

- Wstań, bo obślinisz całą podłogę. Napijmy się za wspólną wyprawę - to powiedziawszy wziął beczułkę, którą podał Oktawiusowi. Jak się rychło okazało, opętańczy rechot nie był w stanie przerwać Oktawiusowi dalszego picia. Ubawił się i starczy. Siadł okrakiem na rozciągniętych skórach i z zadowoleniem pociągnął znowu z beczki.

Po tym jak Oktawius skosztował kilka haustów wybornego, acz piekielnego trunku Widar przejął pałeczkę, czy raczej beczkę, i sam po raz kolejny skosztował Króla Miodu. Wiedział, że poranek do najprzyjemniejszych należeć nie będzie, ale w myśl starej zasady “jak się bawić to się bawić” nie żałował sobie. Wszak nie wiadomo kiedy po raz kolejny będzie miał taką możliwość, bądź czy w ogóle zazna takiego luksusu.

Craep słuchał spokojnie dywagacji dwóch podchmielonych mężczyzn z dystansem. Obaj przez większość drogi nie garnęli się do zacieśniania znajomości, zaś sam barbarzyńca zwyczajnie nie miał na to czasu. Jak mawiał dziadzio, “Jeśli masz robotę, to skup się na niej. A jeśli ta robota jest ważna, to przestań chlać i skup się jeszcze bardziej!”.

Miodowy Król zaś, nie działał na Craepa z równą siła co na innych. Co tu gadać, wielkolud miał łeb twardy, jak drewniany trzonek topora, którym to dziadzio często prał go po tyłku. Widząc jak Widar znów wychyla beczkę, barbarzyńca ostrożnie i w miarę delikatnie wyjął mu ją z rąk.

-Chyba chwilowo masz dość, brateńku.- zaśmiał się, klepiąc wojaka po ramieniu. Nie za mocno, by się biedak nie przewrócił. Crack uniósł beczkę nad głowę i przechylił ją, wlewając wartki potok trunku do rozdziawionych ust.- Pan Oktawius chyba też, hę? Bo mielecie ozorami, mielecie, a jedyne co z tego wynika, to beczułka, coraz bardziej pustką świecąca.

Wiking westchnął tęsknie.

-Wy południowcy, zwady szukata gdzie się da, a i z czerpeów odpornością u was nietęgo.

- Co prawda, to prawda Crack - zgodził się rozwalony na podłodze Oktawius, któremu oczy już świeciły jak xintryjska latarnia morska - Ale na co pić, kiedy nie poniewiera? Hep...

Borack stał z boku. Nie garnął się do picia, choć parę łyków zdążył już nadpić. Nigdy nie miał głowy do mocniejszych napitków toteż i ten szybko zawładnął jego ciałem. W uszach mu jednak ciągle dźwięczały słowa o nożu wbijanym w plecy. - Nie - wypowiedział- nikt z was nie musi obawiać się mojego noża w swoich plecach. Za darmo nie zabijam, a jestem pewien, że nikt nie chciałby płacić złamanego srebrnika za wasze życie - dodał z lekką nutką pogardy w głosie, po czym zbliżył się do Creapa chcąc wyszeptać tylko jemu swoją luźną refleksję, jednak podchmielony umysł sprawił, że każdy w sali ją usłyszał... -Nasza czarodziejka wygląda na wredną zdzirę... czas pokaże co takiego ode mnie dostanie, ale mam wrażenie, że bardzo stara się by wsadzić w nią coś twardego... kto wie, może nie będzie to mój sztylet.
Po tych słowach oparł głowę o swe kolana i zaczął cicho pochrapywać.

Widar nie kwilił się, gdy mieszkaniec północy odebrał mu alkohol. Miał dosyć i ewidentnie to czuł. Nie przejął się zbytnio nawet wtedy, gdy Crack się zbytnio spouchwalił, zwąc go “brateńkiem”.

Usiadł z powrotem na skórze, którą wcześniej sobie ustawił. Była to niewątpliwie lepsza pozycja, bowiem w głowie już mu szumiało. Nieprzyjemne uczucie, a zarazem takie... jakby się płynęło w w wodzie, nie mogąc jednocześnie dobrnąć do brzegu.

- Czy moje oczy i rozum nie zbyt głupi dobrze mi podpowiada- rzucił w pustkę. - Nie jesteś, pani, jedną z tych, co wypuszcza ze swych delikatnych i ślicznych dłoni jaskrawe fajerwerki, co to rozświetlają nieboskłon podczas jarmarków? Czy prawdą jest to, że potrafisz... no... podpiec każdemu tyłek, gdy nie spodobała ci się jego facjata? Bo... ja lunatykuję czasami i... nie chcę, byś się wystraszyła, gdy czasem, przez przypadek, oczywiście, wejdę pod Twój śpiwór podczas wyprawy.

To powiedziawszy rzucił dość nieudany uwodzicielski uśmiech. Zamknął chwilę potem oczy. Przez moment nasłuchiwał, czy Virana mu odpowie. Potem zmorzył go sen.
 
__________________
Nobody know who I realy am...

Ostatnio edytowane przez Faurin : 09-04-2011 o 13:05.
Faurin jest offline