Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2011, 13:56   #13
Makotto
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Craep oblizał się, po czym znów wychylił beczułkę. Dziwne zwyczaje mają ci południowcy. pomyślał, gdy wartki strumień trunku wlewał mu się do gardzieli. Przecież nawet w rodzinnym Targenlok, gdzie dzicz była niemała, ludzie pijali z kubków i kielichów. A tutaj? Prosto z beczki...

Babrarzyńca pokręcił głową, podając napitek kolejnemu w kolejce. Odchylił do tyłu głowę, z trzaskiem nastawiając sobie zbolały kark.

-Cholera... W dzień gorąco, nocą zimną i do tego chłód znad rzeki bije.- stęknął, z chrzęstem prostując palce.-W domu to ciągle zimno, i ból po kościach się nie szwęda.

Kątem oka spojrzał na siedzącą z dala od nich czarodziejkę i jej towarzysza. Jak sami się nie zbliżali, to co było ozor po próżnicy strzępić, ot co! I jeszcze ta gadka, że to właśnie pannica będzie miała rozwalić to całe ślepie demona. Crack zamyślił się chwilę, po czym zaczął mówić.

-Wiecie, chłopy, u nas na północy, to kobity głównie się domowymi robotami zajmowały.- przerwał, uwalniając czknięcie zbierające w gardle.-Silne być musiały, by dobrze osadzie służyć i w razie czego równie dobrze męża zastępywać, co się na wyprawę udał. Żona kowala wykuwała wtedy za męża broń, żona bednarza robiła beczki, a żona yarla zarządzała osadą.

Znów zamoczył usta w miodzie, gdy beczułka ponownie trafiła w jego stęsknione ramiona. Po dłuższej chwili znów podjął.

-A wszystkie te kobity, mimo że rolę wielką odgrywały w osadzie i szacunku jakim się je obdarzało, to nadal pokorne były, jak obyczaj nakazywał. Twarde są nasze kobity, oj twarde. Równie dobrze, zamiast mnie, mogłaby tutaj moja siostra siedzieć.- uśmiechnął się, wspominając rodzinne strony. Miód wspaniale rozwiązywał język i odświeżał pamięć.-I wyobraźta sobie, chłopy, mój szok, gdy przyjechałem na południe!

Zaśmiał się gromko, klepiąc wielką łapą o kolano.

-Spotkałem ci ja wiele kobit na południu. Wiele z nich było cichych i pracowitych, równie wiele wrzaskliwych i denerwujących. O tych ognistych i nieposkromionych nie wspomnę, bo tych to najmniej było.- westchnął, drapiąc się po krótkiej i gęstej brodzie.-I zapytacie mnie pewno, dlaczego ja wam to wszystko mówię?

Uśmiechnął się lekko, językiem badając wnętrze policzka. Wymownie spojrzał w stronę siedzącej nieopodal magiczki.

-Otóż nasza panna czarodziejka do żadnej z tych grup, mi cholera jasna, nie pasuje.- przerwał, wyjmując z torby kawałek wyschniętego chleba. Z głośnym chrupnięciem wgryzł się w niego.-Maniery ma jak jakaś szlachciaka, wzniosła jest jak królowa, odległoś od nas trzyma jak jakaś siostra klasztorna a po reakcji na zaloty Widara, wnoszę że już nie takich oplotła swoimi wdziękami wokół palca.

Wiking zaśmiał się cicho, po czym znów rzucił okiem na czarodziejkę.

-Może i panna ma rację, i to właśnie na jej ramiona spadnie zniszczenie Oka. A może nie. Mędrcem nie jestem, nie przewidzę. Ba! W sumie to ja nawet myślicielem nie jestem!

Zamilknął, poważniejąc.

-Ochronę my pannie zapewnim, a co. Ale dobrze był było wiedzieć ciut więcej o kimś to tej ochrony tak otwarcie i butnie się domaga, hę?

Crack zwiewnął potężnie, po czym podszedł do łóżka i usiadł na nim. Topór, miecz, hełm i pancerz były na swoich miejscach. To samo nóż myśliwski i tarcza zabrana z tej prowizorycznej zbrojowni. Zadowolony mężczyzna ściąnął ze stóp buciory, do których po chwili dołączyła kamizelka z futer i karwasze.

-A teraz idę spać.- rzucił przez ramię, ładując się na siennik. Przez chwilę leżał jeszcze z rękami pod głową, po czym zamknął oczy i zasnął.

Śnił o domu.

 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...

Ostatnio edytowane przez Makotto : 08-04-2011 o 16:48. Powód: Literówki
Makotto jest offline