Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2011, 19:41   #7
Arcan
 
Arcan's Avatar
 
Reputacja: 1 Arcan nie jest za bardzo znanyArcan nie jest za bardzo znanyArcan nie jest za bardzo znany
Damaszek,Syria, ulice miasta, 7 Maja 1200 roku
Godzina 9.05


***Pascal***

Biegłeś w kierunku 2 uciekających strażników, ludzi było bardzo dużo na tej ulicy, ciężko było biec. Jeden ze strażników pobiegł w inną stronę, biegnąca obok ciebie Mawr, pobiegła za nim, mrugnęła ci tylko okiem, wiedziałeś że da sobie rade. Rozdzieliliście się, z każdą chwilą byłeś coraz bliżej strażnika, strażnik dobiegł do końca ulicy i momentalnie skręcił w prawo. Biegłeś za nim, szybki obrót w prawo na pięcie i... nie zauważyłeś grupy Krzyżaków, wpadłeś prosto na nich, przewracając jednego z nich, (ty również się przewróciłeś) a było ich sześciu. Strażnik którego goniłeś był już daleko, dochodził do swojego sztabu...
Grupa z Zakonu Krzyżackiego zaczęła z tobą rozmawiać...

- Panie, gdzie pan tak lecisz ? Hmm... ?
- Pewnie po alkohol...

Bez zastanowienia wyrwałeś się z tej rozmowy i dalej biegłeś w stronę strażnika, lecz on już był daleko...
Zwolniłeś... usłyszałeś dźwięki jakby tłumu ludzi...[Coś się ma wydarzyć ?] - pomyślałeś.
Odbywała się właśnie egzekucja na jednym z placów. Chciałeś zobaczyć kogo chcą zabić i za co...
Przeciskałeś się przez tłum, aż w końcu było widać osobe która ma zginąć... Wytężyłeś wzrok... Był to człowiek w białym kapturze, wyglądał na jednego z was. Przypomniałeś sobie słowa Altaira:
- "...pamiętajcie o misji. Jeśli znajdziecie mędrca z białym kapturem zapytajcie o Drugi Eden, pomoże wam i da pare wskazówek". Wiedziałeś że to może być on, nie mogłeś pozwolić aby zginął. Rozejrzałeś się wokół, aby zobaczyć czy akcja się uda. Wynik twoich obserwacji:
Od cholery ludzi,
5 Templariuszy w stalowych hełmach, każdy z nich posiada 1 miecz dwuręczny.
2 z Zakonu Krzyżackiego, każdy z nich posiada miecz jednoręczny i tarczę.
1 Strażnik z mieczem
Oraz koleś wykonujący egzekucje, miał czarną zbroję, stalowy hełm, oraz 2 długie miecze na plecach. W ręku trzymał wielki dwuręczny topór.


Czy uratować mędrca, a jeśli to nie on ? Czy warto się poświęcać ? Czy mam jakieś szanse ? - te pytania dręczyły cie w tej chwili.
Było coraz mniej czasu, decyzja należy do ciebie...

***Mawr***

Byłaś coraz bliżej strażnika, widziałaś jak się zatrzymał, była ślepa uliczka. Wyjął miecz i krzyczał:
- Zabij jak masz zabić, ale tak łatwo życia nie oddam...
Było ci go trochę szkoda, ale takie są losy tego świata, ktoś musi zginąć dla dobra innych ludzi. Oparłaś się o budynek, miałaś go w dalekim poważaniu... uruchomiłaś ostrze i szłaś w jego kierunku... Strażnik wyrzucił miecz i błagał o litość, przekonywał cię mówiąc że ma 2 dzieci, bez odpowiedzi po prostu wbiłaś mu ostrze w krtań, strażnik padł. Powiedziałaś tylko:
- Spoczywaj w pokoju.
Pobiegłaś w stronę którą udał się Pascal, aby do niego dołączyć. Ciągle jesteś uważana za zwykłego przechodnia. Tłum ludzi, myślałaś że Pascal także tu jest, zaczęłaś go szukać i zobaczyłaś człowieka w białym kapturze, myślałaś że to Pascal, ale z twarzy wydawał się inny. Wyszłaś z tego tłumu i zaczęłaś szukać reszty drużyny...

***Hjalmar***

Udając się za Pascalem, obserwowałeś okolice miasta, zauważyłeś człowieka trzymającego w ręku woreczek z "forsą". [Zdobędę go i pomogę koledze] - pomyślałeś.
Byłeś już blisko, zbliżało się 2 dziwnie ubranych gości z nożami na plecach. Czułeś się jak u siebie w domu. Jeden z nich zabrał worek, [nie tak nie może być] - pomyślałeś.
Biegłeś za nim trzymając sztylety, byłeś szybki ale twój cel nie miał pojęcia że chcesz go zabić, zatrzymał się i oparł się o budynek. Był zmęczony, ty także. Podszedłeś i wbiłeś mu sztylet w okolice krtani. Worek z pieniędzmi który trzymał "złodziej" upadł na ziemie, wyleciało z niego pare monet, ale większość jest w tym woreczku. Wziąłeś go i poszedłeś wesprzeć kolege. Ulice miasta wydawały się puste, wszędzie cicho i spokojnie. Idąc dalej usłyszałeś głosy tłumu ludzi:
- Zabić go! Niewierny!
Podszedłeś bliżej, dużo ludzi, byłeś ciekawy co się dzieje więc szłeś dalej. Ludzie nie wiedzieć czemu robili ci miejsce. Stałeś w pierwszym rzędzie, bardzo blisko całej sytuacji. Widziałeś człowieka z białym kapturem, chyba miał zginąć. Pascala nie mogłeś znaleźć, tak jak i pozostałych. Pamiętałeś słowa Altaira. Uważałeś że to może być ten człowiek, że to może być właśnie mędrzec. Coś trzeba zrobić, decyzja należy do ciebie...

***Żmija/Cień***

Żaden strzał nie trafił. Zebrałeś broń znajdującą się obok ciebie, schowałeś pod płaszcz i ruszyłeś na miasto. Było cicho, żadnego zwykłego przechodnia. Myślałeś że to ty budzisz lęk w oczach mieszkańców tego miasta, lecz oni nie zabardzo jeszcze wiedzieli kim jest Żmija, słyszeli troche z różnych opowieści, ale uważali że to tylko zwykła historyjka. Udając się spokojnym i opanowanym krokiem, zauważyłeś grupę żołnierzy patrolujących okolice miasta i pilnujących porządku. Udawali się w twoją stronę. Zatrzymałeś się, oni także... wasze spojrzenia wymieniły się informacjami o waszych osobowościach. Dowódca grupy rzekł tylko:
- Z drogi!
A posiadał on ciężką,lśniącą stalową zbroję, stalowy hełm i 2 długie miecze.
Reszta żołnierzy miała załadowane kusze wycelowane w twoją stronę i lekkie zbroje ( było ich 5 )
Za twoimi plecami słychać dźwięk kopyt. Ktoś pędzi jak oszalały w kierunku miasta. Odwracasz twarz... Był to człowiek w szacie assasynów. Zatrzymał konia stojąc obok ciebie. Nie wiedziałeś czy chce ci pomóc, czy też nie. Uważałeś że w takiej sytuacji pomoc może się przydać.
Od Was zależy co zrobić, możecie zejść z drogi, albo stoczyć walkę...

***Zahir Haqq***

Dostałeś się do miasta, nieangażując się specjalnie w plan działania reszty drużyny. Wejście do miasta okazało się bardzo proste, strażników już nie ma, panika ludzi przed bramą. W sam raz na dyskretne przedostanie się do miasta. Będąc juz w mieście, odnalazłeś dziwne schody, prowadziły w górę. Doszedłeś do wniosku że kierują one w ciekawe miejsce, być może świetne aby zobaczyć okolice.


Udałeś się nimi i przekraczając ostatni schodek, zauważyłeś łucznika, strażnik stał oparty o mur i obserwował okolice miasta. Podszedłeś bliżej niego. Strażnik słysząc twoje kroki odwrócił się w twoją stronę i rzekł:
- To nie jest miejsce do modlitwy. Wynoś się stąd !
Stałeś dalej, mimo nakazu strażnika. Po schodach wszedł pijany jeden ze strażników i słysząc co się dzieje gadał coś po nosem:
- Tyyy...A jaaa...Byyyyy....Koleo...Choc...do karczby...potrawie cyy...piłko... - wymamrotał
- On nigdzie z toba nie idzie. - odpowiedział trzeźwy strażnik.
- Idie..kur...idies cy ne ?
Widziałeś z góry, jak wygląda karczma. Wchodzili tam i wychodzili różni,tajemniczy dziwni ludzie. Ciekawe miejsce aby poznać wpływowych ludzi w mieście. Obserwując okolice, zauważyłeś wielkie zebranie ludzi, wytężyłeś wzrok i dostrzegłeś 3 osoby wyglądające jak ty. Czułeś że coś się będzie działo, nie mogłeś pozwolić na śmierć jednego z twoich towarzyszy, który lada moment miał zginąć przez egzekucje. Spojrzałeś na osobę która trzyma wielki ogromny topór i szybkim ruchem dobyłeś swój łuk. Czekałeś na dalszy rozwój całej sytuacji. Strażnicy stojący obok ciebie zaczęli się kłócić, uznałeś że jest to świetna sytuacja, aby oddać pare strzałów.

Masjaf,Syria, plac przed zamkiem, 6 Maja 1200 roku
Godzina 15.47

***Gavinio de Foria***

Podczas gdy Altair wracał do swojej siedziby podszedłeś do niego i rzekłeś:
- Chcę również udac się na tę wyprawę po Drugi Eden.

- Dobrze, ruszysz więc. Tylko czy jesteś gotowy ?

- Nie, mistrzu.

- Hmm... chodź za mną.

Weszliście do tajemnego miejsca na zamku zwanego "salą zmarłych", znajduje się tutaj całe oręże Assasynów którzy zmarli. Broni nie brakowało na każdym kroku. Podeszliście do ściany na której wisiał sztylet.

- Weź go chłopcze.

- Tylko jeden ?

- Cierpliwości, widzisz te sztylety były specjalne. Było kiedyś 2 Assasynów, uwierz mi świetni wojownicy... byli braćmi. Każdy z nich posiadał po jednym sztylecie, dali sobie na pamiątke, żeby na każdej misji o sobie pamiętali, gdy zostaną rozdzieleni. Posiadasz teraz sztylet jednego z braci, drugi sztylet gdzies tutaj jest. Ooo.. mam... prosze.

- Ostrze jeszcze naostrzone.

- Tak... zmarli nie dawno, jeden przeze mnie, a drugi poległ w bitwie. Trzeba ci coś jeszcze dać... chodź... prosze 20 noży do rzucania i 1 ukryte ostrze. Myślę że ta broń ci wystarczy. Teraz musisz szybko odnaleźć swoich towarzyszy... hmm... umiesz jeździć konno ?

- Pewnie, że tak.

- Dobrze więc dam ci jednego z naszych wojskowych koni. Należał kiedyś do jednego z Templariuszy, cały jest opancerzony. Niech ci wiernie służy. Twoi towarzysze są już w Damaszku, pewnie potrzebują pomocy. Jedź już!

- Dziękuję mistrzu...

- Pokój i Bezpieczeństwo z tobą.

- I z tobą bracie...


Damaszek,Syria,droga;ulice miasta, 7 Maja 1200 roku
Godzina 9.05

Ruszyłeś w stronę Damaszku, koń był świetnie wyszkolony,a twoje umiejętności jazdy konno sprawiły że bardzo szybko poznałeś i polubiłeś tego rumaka, droga była spokojna. Byłeś już obok bramy, ale ku twojemu zdziwieniu nikt jej nie strzegł. [Pewnie już tu byli] - pomyślałeś.
Pędem ruszyłeś na swoim wiernym koniu w stronę miasta, po chwili zauważyłeś Assasyna w czarnym płaszczu. Przybliżyłeś się do niego i zatrzymałeś konia. Zauważyłeś grupę żołnierzy, widziałeś jak Żmija i dowódca grupy patrzą na siebie. Wiedziałeś że sytuacja nie wygląda ciekawie, ale w końcu od czego są kompani, byłeś gotowy pomóc Żmiji, czekałeś tylko na to, co zrobi.
 
__________________
Szerokości... ;)
Arcan jest offline