Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2011, 12:40   #7
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Wyrwanie się z portu poszło łatwiej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Żołnierze potraktowani przez Iceburga solidną porcją prochu i kul armatnich, dość szybko stracili zapał. Ci jednakrze, przy których ów zapał utrzymał się nieco dłużej, szybko odpłynęli na łono Abrahama korzystając z uprzejmej pomocy załogi Rozkoszy.
Nie obyło się jednak bez szkód. Prawa burta zaliczyła dwa razy, aczkolwiek nie było to nic czego by się nie dało szybko naprawić. Również dostrzeżony przez gniazdo szkuner nie kwapił się do ścigania brygu. Czyżby szczęście sprzyjać im zaczęło? Wszystko na to wskazywało.

Kapitan, który zniknął pod pokładem tuż przed tym, jak objęcia wolności otuliły statek, ponownie ukazał się na jego pokładzie dopiero z chwilą gdy pierwsze promienie słońca zabarwiły bezkres oceanu złotą poświatą.



Morze tego ranka obudziło się niespokojne, podobnie jak sam Bellamy. Chmury na nieboskłonie niemal dorównywały tym na srogim obliczu mężczyzny. Podszedł do sternika, zamienił z nim parę słów. Później odszukał Rahla i wydał mu rozkazy. Na koniec gniewnym wzrokiem zmierzył Jim’a, który jak zwykle znalazł się za blisko gdy omawiano sprawy, które nie powinny go interesować. Gdy jego spojrzenie powędrowało w stronę nieba, na twarzy odmalował się niepokój. Wiatr, który akurat tą chwilę wybrał sobie by zwiększyć swą moc, uniósł poły czerwonego płaszcza kapitana.

- Rahl! - dał się słyszeć jego donośny głos. Bosman, który oddalał się właśnie w stronę ładowni, przystanął i odwrócił twarz w stronę kapitańskiego głosu.
- Kapitnaie? - zapytał, przy czym wcale głosu podnosić nie musiał.
- Sztorm się szykuje, przygotować statek. - padł nowy rozkaz.
- Aye - padła nieco lakoniczna odpowiedź po której na całym pokładzie dał się słyszeń głośny krzyk bosmana. - Ruszać dupy lenie śmierdzące jak wam życie miłe!
Jeszcze nie zdążył przebrzmieć gdy z gniazda odezwało się wołanie.
- Żagle na horyzoncie! Od zachodu!
Kapitan jako jedyny pozostał na miejscu. Reszta, która usłyszała wołanie, co sił w nogach zerwała się by zobaczyć co też tym razem los dla nich zgotował.
Żagle faktycznie widać było, a to że gołym okiem można je było dostrzec nie wróżyło zbyt dobrze. Rahl, który mógł się poszczycić posiadaniem lunety przyłożył ją teraz do oka by po chwili oznajmić.
- Królowa Anna.
Nazwa statku nie była nikomu nieznana. Nawet nowe nabytki załogi, a właściwie szczególnie ci nowi wiedzieli, że fregata nosząca tą nazwę była własnością Zaharego O’Harry, wiernego człeka gubernatora Regbringa. To, że mieli go teraz za sobą nie mogło niczego dobrego oznaczać.
- Kap... - zaczął Rahl gdy ponownie przy sterze się znalazł, lecz Bellamy uciszył go ruchem ręki.
- Królowa Anna, wiem... Przekaż Johnatanowi by działa gotował. Zwołaj ludzi na pokład. Cześć niech się gotuje do bitwy, reszta zabezpieczyć statek. Niech nawigator i Earl zjawią się zaraz w kajucie. Zawołaj też Mary. Ruszaj dupę do cholery zamiast gębę wietrzyć - warknął na koniec gdy Rahl zamiast rozkazy na bierząco wydawać ludziom otworzył usta zdziwiony.
- Aye kapitanie - szybko się opanował i odprowadziwszy Bellamego wzrokiem wydawać polecenia zaczął.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline