Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2006, 22:46   #2
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Marylin przetarła ręką oczy odpędzając resztkę sennych widziadeł. Usiadła po turecku na wielkim łóżku i wygładziła starannie każde zagniecenie na śnieżnobiałej pościeli. Zawsze starała się tak spać, aby nie pozwijać kołdry, czy za bardzo nie naruszyć poduszek - wszystko musiało wyglądać idealnie i być najwyższej czystości. Na samą myśl o tym, że mogłaby spać w tej samej pościeli przez dwie noce z rzędu dostawała gęsiej skórki.
Dziewczyna sięgnęła białą dłonią w stronę nocnej szafki, na której wczorajszej nocy zostawiła notes i książki, które przeglądała przed snem. Chociaż były idealnie równo poukładane skarciła się w myśli, że nie wstała jeszcze w nocy i nie odłożyła wszystkiego na swoje miejsce. Zanim zdążyła zanotować to, co przyszło jej do głowy na temat snów, usłyszała na korytarzu tupot małych nóżek. Po chwili białe, dwuskrzydłowe drzwi uchyliły się odrobinkę i w szczelinie pokazały się dwie jasnowłose, identyczne główki. Kiedy dziewczynki zobaczyły, że ich siostra już nie śpi, natychmiast szeroko otworzyły drzwi i wbiegły ze śmiechem do pokoju. Po dwóch sekundach były już na łóżku i gramoliły się do Marylin, burząc idealnie ułożoną pościel.
- Corey! Carry! Poprawcie to natychmiast - rozkazała ze zgrozą patrząc co sześciolatki w ciągu kilku sekund potrafią zrobić z idealnie wyrównaną kołdrą. Dziewczynki jednak ani myślały jej posłuchać. Piszcząc i śmiejąc się rzuciły się na najstarszą siostrę, przekrzykując się która mocniej ją przytuli. W normalnej sytuacji Marylin chyba by zwariowała od takiego rumoru i nadmiaru zarazków, jednak to były jej siostry i kochała je nad życie. Dla nich przymykała nawet oko na zagniecioną pościel, czy umorusaną czekoladą buzię.
Kilka minut po "ataku" bliźniaczek do sypialni Marylin wbiegła wysoka - jak na swoje dziewięc i jedna-czwarta lat - Vanessa, ze sterczącymi na wszystkie strony ciemnobląd włosami.
- Marylin! Nigdy nie zgadniesz co się stało! - krzyczała od progu, na co bliźniaczki znowu zaczęły piszczeć i przekrzykiwać się, że "one wiedzą ale nie powiedzą"
- Tata przysłał nam prezenty! - Vanessa zakończyła swój szalony bieg wielkim susem na łóżko. Marylin starała się nie zwracać uwagi na to, że wszystkie dziewczynki przybiegły do niej boso, co oznaczało tylko tyle, że w jej łóżku jest teraz na pewno wiele roztoczy. Kiedy usłyszała o ojcu natychmiast zapomniała o bosych stopach swoich sióstr.
- Prezenty dla nas? To gdzie one są? Czemu nie przyniosłaś? - dopytywała się gorączkowo.
- Prezenty właśnie jadą - w drzwiach pokoju stanęła kolejna osoba, niewysoka, otyła, ciemnoskóra kobieta. Na rękach trzymała obciętą na krótko, najmłodszą i najbardziej rozbrykaną z sióstr. Victoria wciąż miała na buzi ślady łez, jednak z zainteresowaniem obserwowała, jak lokaj wprowadza do sypialni niewielki wózeczek, zazwyczaj służący do przywożenia śniadania, teraz jednak zamiast jedzenia wiózł na sobie pięć sporych rozmiarów pudełek.
W tym czasie Marylin przyjrzała się swojej starej już i przygarbionej niani Lizzy. Ta niezwykła kobieta, która praktycznie sama wychowała pięć dziewczynek, nie była już tak sprawna jak kiedyś. Widać, że noszenie na rękach pięciolatki, choć chudej i drobnej, sprawiało jej jednak trudność. Mimo wszystko zachowywała na twarzy zawsze uśmiech i miała wiele czułości dla wszystkich "swoich córeczek", nawet dla Marylin, która była już przecież dorosła.
Siostry nie dały jej długo rozmyślać. Domagały się jak najszybszego otwarcia wszystkich prezentów. Zawsze, kiedy tatuś przysyłał im paczki z Afryki, odpakowywały je w ten sam sposób: najpierw pudełko najmłodszej Victorii, potem na raz pudełka Corey i Carry, następnie Vanessy, a na samym końcu pudełko Marylin. Dla niej tata miał zawsze coś wyjątkowego, więc kiedy młodsze siostry zajmowały się już swoimi zabawkami i nie zwracały za bardzo uwagi na Marylin, ona mogła w spokoju nacieszyć się nowymi książkami, niezwykłymi przedmiotami, które dla niej wyszukiwał tata i przeczytać list, napisany tylko dla niej.
I tego niedzielnego poranka też się tak stało.
Victoria otrzymała w prezencie przepięknie ręcznie ilustrowaną księgę Baśni z Tysiąca i Jednej Nocy oraz pluszowego misia. Bliźniaczki dostały lalki Barbie wraz z mnóstwem przeróżnych dodatków i można było być na 100% pewnym, że do wieczora nie wyjdą ze swojego pokoju. Zaczęła się też kłótnia, bo pięcioletnią Victorię dużo bardziej interesowały lalki niż unikatowa książka i misiek. Vanessa z kolei otrzymała kilka książek o kulturze Afryki, tradycjach, legendach i najnowszych odkryciach. Na trzech z nich widniało nazwisko ojca i jego kolegów, tak samo jak on badaczy i podróżników. Nie wiadomo dlaczego tata od dawna uważa, że Vanessa interesuje się Afryką, choć w rzeczywistości jej nie znosiła. I w każdej paczce dla niej zawsze znalazło się kilka książek o Czarnym Lądzie. Na szczęście oprócz książek, które Vanessa natychmiast odłożyła, w paczce było wiele cenniejszych dla dziewczynki rzeczy - zestaw kosmetyków dla nastolatek i przecudowna, misternie wykonana afrykańska biżuteria oraz różne bibelociki, głównie ku poprawie urody.
Marylin serce mocniej załomotało. Skoro tata kupił jej siostrom takie rzeczy, a zwykle raczej traktował prezenty dla nich dość lekceważąco, kupując co popadnie, to co przygotuje dla niej? Jego ukochana córka zawsze dostawała coś specjalnego.
Drżącymi rękoma otwierała powoli paczkę. Najpierw jej oczom ukazały się okładki książek. Doliczyła się sześciu grubych tomów, nie patrzała jednak na tytuły, wiedziała, że to białe kruki znalezione w tajemniczych, zapomnianych afrykańskich księgarniach, lub wytargowane od mędrców w małych wioskach. Nie było nawet ważne w jakich to językach, ważne jedynie, że to naprawdę specjalne książki tylko dla niej. Nie patrzała na tytuły i nie oglądała ich dokładniej, bo jej wzrok przykuła drewniana, stara skrzyneczka. Otworzyła ją i jej oczom ukazała się lalka. Jednak nie zwykła lalka - piękna kobieta o długich, brązowych lokach, w ślicznej, balowej sukni z misternie wykonanymi wszystkimi szczegółami, o smutnych, orzechowych oczach i dziwnym, jak gdyby bolesnym wyrazie twarzy. Nawet jej paznokcie wydawały się doskonałą kopią ludzkich paznokci. Miało się wrażenie, że lalka to w rzeczywistości zaklęta, prawdziwa kobieta. Była to figurka z pozytywką - wystarczyło przekręcić malutki przełącznik, a kobieta zaczynała się obracać, a z kwadratowej skrzynki, na której stała, w powietrze płynęła dobrze Marylin znana melodia z dzieciństwa. Dziewczynie łzy zakręciły się w oczach. Kiedy tata jeszcze częściej bywał w domu, kiedy była małą dziewczynką, tańczyła razem z nim w rytm tej niesamowitej melodii. Nigdy nie wiedziała co to za utwór, ale bardzo dokładnie wyrył jej się w pamięć.
W drewnianej skrzyneczce znalazła także list.

"Moja najukochańsza!

Zaczynam ten list jak do ukochanej kobiety. Chciałbym abyś wiedziała, że kocham Cię najbardziej na świecie. Wszystko co tutaj robię, z daleka od domu, robię zawsze z myślą o Tobie. Nie myśl, że jestem szalony, że Twoje siostry i matka nic dla mnie nie znaczą. Wszystkie je również kocham. Ale Ty jesteś dla mnie najważniejsza i chcę, abyś zawsze o tym pamiętała. Jesteś wyjątkowa, moja Marylin. Bądź wyjątkowa i kochaj również siebie samą, bez względu na to jak zachowują się wobec Ciebie ludzie.
Jak tylko zobaczyłem pozytywkę, wiedziałem, że Ci się spodoba. To nasza melodia, pamiętasz? Tak bardzo żałuję, że nie mogę być częściej w domu, patrzeć jak dorastasz, stajesz się coraz piękniejsza i tańczyć z Tobą. Musisz mnie jednak zrozumieć. Wiem, że rozumiesz.
Mam dla Ciebie jeszcze jeden prezent. W skrzyneczce, na której stoi lalka jest ukryta mała szufladka. Znajdź ją i otwórz - czeka tam na Ciebie coś specjalnego.
Opiekuj się siostrami i dbaj o matkę. Mam nadzieję, że dziewczynkom podobały się prezenty. Niestety nie przyjadę do domu tak jak planowałem, na święta Wielkiej Nocy. Nie mogę teraz wyjechać z Afryki. Nie mogę też podać Ci adresu korespondencyjnego, bo razem z moją grupą będziemy w ciągłych rozjazdach. Nie smuć się jednak - jak tylko wszystko się uspokoi to dam znać. I przyjadę tak szybko, jak to będzie możliwe.

Kocham Cię, ściskam i całuję najmocniej na świecie. Bądź zdrowa!
-Tata-"

Marylin płakała. Nie zwracała na nic uwagi, ani na siostry, ani na to co dzieje się dookoła. Na dłoni trzymała złoty pierścionek z różą wykonaną z rubinu. Wyglądał niesamowicie. Marylin oddałaby jednak wszystko - pierścionek, pozytywkę, książki, nawet siostry i cały dom, byle tylko móc mieć na zawsze przy sobie swojego ojca. Jedyną osobę na świecie, która rozumiała ją i kochała bez względu na wszystko.
 
Milly jest offline