Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2011, 02:54   #8
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Zahir puścił mimo uszu narzekania Rainera. Jego przyjaciel miał wiele zalet, ale... jak na zahirowy gust, zbytnio panikował. A nie było powodu. I to nie dlatego, że był księciem z odległego Calimshanu... Rzecz była w czymś zupełnie innym. Był... był po prostu nieśmiertelny.

Podjęta niewcześnie interwencja w wojnę domową Tethyru? Przeżył. Nieudany pucz? Też przeżył. Mała rebelia, kiedy źle administrował dystryktem Almraivenu? No, przecież przeżył! Podobnie jak wiele innych sytuacji, w których zwyczajowo spadały czerepy.

Taaak... Nieśmiertelny. To było dobre słowo. I doskonale obrazowało zdolność syna rodu Persekhal do przeżywania swoich awantur.

- Rainer, uspokój się. Żadni złodzieje nikogo tu nie dorwą. Bo widzisz, jestem w kurewsko dobrych stosunkach z Tymorą, a nieszczęścia wysyłam na inny świat hurtem. – stwierdził nonszalencko, rozsiadając się wygodniej. Cóż, nie miało to najlepszego wpływu na przerażonego Rainera – ale przecież liczyły się intencje, nieprawdaż?

***

Niedługo po wyjściu Rainera, ambasador również odczuł przemożoną potrzebę wyjścia. W jego przypadku powód był dość prozaiczny – willa była za mała, aby pomieścić niespokojnego ducha Zahira. Nie oznaczało to jednak, że przybytek był miniaturowy – bogom dzięki! Nie, w jego przestronnym wnętrzu mógłby bez przeszkód urządzić sobie leże smok. Niemniej, było to zbyt mało, aby zaspokoić potrzeby syna Calimshanu. Te miały się całkiem dobrze, kiedy jeszcze zamieszkiwał w pałacu przy ambasadzie... lecz ostatnimi czasy większość swego prywatnego skrzydła odstąpił szajce Rainera. Jakoś tak się złożyło, że lotne produkty uboczne ekstrakcji narkotycznego proszku przedostawały się do zahirowych apartamentów. Smród i tendencje do żeńskiej części służby do omdlewania wykonały dobrą robotę, wypłaszając arystokratę z jego własnych apartamentów. Zadomowił się w mniejszej willi – i tu książęca tendencja do rozgardiaszu ujawniła się w całej swej okazałości. Prędko okazało się, że na nic nie ma miejsca, choć być powinno.

To jednak tak naprawdę było jedynie problemem zastępczym. Syn Ralana mógł żyć w każdych warunkach: niejednokrotnie nawet zdarzało mu się spać na ulicach, kiedy tylko stężenie alkoholu osiągało niebezpieczne poziomy. Prawdziwy problem sięgał dużo głębiej: podczas przeprowadzki uszkodzone zostały jego cenne gobeliny z kara-turskiego jedwabiu. Książę, jakkolwiek esteta, nigdy nie przyznałby się do przywiązania, jakie czuł wobec „takich zwyczajnych!” przedmiotów. A jednak, tkaniny z wyhaftowanymi scenami z gawęd łotrzykowskich były jego towarzyszami przez ostatnią dekadę... I źródłem motywacji – niejednokrotnie bowiem zapisane na nich przygody Pustynnego Lisa były dla niego źródłem inspiracji. Bez nich... Często musiał przypominać sobie, dlaczego wpakował się w bene'owe łajno. A to nie było dobre – Zahir z rodu Persakhala nienawidził się zastanawiać nad swoimi motywami

Wszystkie te frustacje wypędziły go z domóstwa w tempie iście błyskawicznym: niespełna kwadrans! Kwadrans – z godziny, którą zazwyczaj zajmowały mu przyszykowania do godnego zaprezentowania się na arystokratycznych salonach.

***

Godzinę błąkał się po ulicach, zdeterminowany znaleźć albo dostatecznie luksusowe przyjęcie, albo dostateczną zaczepkę. Poszukiwania guza okazały się być trudne: większość typów spod ciemnej gwiazdy wolała uniknąć konfrontacji z księciem o paskudnej sławie... zwłaszcza, że gdyby przypadkiem udało im się wygrać, oznaczałoby to afront dla syl-paszy. A o paszy Calimportu, Ralanie el Persakhalu, krążyły paskudne plotki...

Wreszcie, kiedy już całkowicie zwątpił w męstwo obdartusów z Miasta Pieniądza, zdołał bezczelnie wprosić się do jednego z salonów. Bezczelnie: bowiem niespełna tydzień wcześniej publicznie wyrzucił zaproszenie, twierdząc, że na niektóre zabawy już tylko skamieniałości poprzedniej epoki przyjść...

***

Udało się połączył przyjemne z pożytecznym. Grupa młodych szlachcianek spijała każde słowo z ust młodego księcia, któremu atencja kobiet obojętna nie była. Jednocześnie, mógł być wręcz pewien, że niedługo wszystkie jego słowa będzie znać cała Athkatla...

- ... i powiem wam w sekrecie: przez magiczne zwierciadło rozmawiałem dziesięć obrotów klepsydry temu z paszą Calimportu, ojcem mym! Staruch wreszcie dostrzegł potencjał, który mu wskazywałem. „Zahirze,” - mówił - „awantura południowoamnijska to istna kopalnia złota! Murann padnie, ale co wtedy?” Staruch widać zapomniał, że ja mu to wskazywałem: „Wtedy my wykupimy rebeliantów, boć to idealna, tania siła robocza. Ale tanio – więc trzeba nam wpływów w Amn!” I dlatego, zalewamy rynek... – cała historia nie miała najmniejszego sensu. No, rzeczywistego sensu – bowiem w kupno jeńców wojennych z efemerycznego imperium sythilisiańskiego mógłby uwierzyć... ale wątpił, aby przy całej swej osobowości, jego ojciec zdecydował się na którykolwiek z tych kroków.
 

Ostatnio edytowane przez Velg : 08-05-2011 o 03:15.
Velg jest offline