Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2011, 23:41   #9
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Bezsenność sprawia, że nic nie jest realne.
Wszystko jest odległe.
Wszystko jest kopią kopii jeszcze innej kopii.

Jack, "Fight club"


Siły opuszczały go szybko, duszne, wilgotne powietrze nie sprzyjało biegom, a on nawet do niedzielnych joggerów nie należał. Jedyną aktywność fizyczną, jakiej się oddawał byłą gra w kręgle, a i ją ostatnio zaniedbywał, zbyt zestresowany i zmęczony brakiem snu. Wpompowana do krwiobiegu dawka adrenaliny pozwoliła mu nie dać się dopaść dziwacznym psom na pierwszych kilkudziesięciu metrach, niemniej jednak dystans między nimi topniał z każdą chwilą. Metaliczne szczekanie odbijało się echem zwielokrotniając uczucie przerażenia i... obcości. To nie były dźwięki jakie Jacek mógłby uznać za realne, a uliczka, którą biegł, wydawała się jakaś bez charakteru, niewyraźna i w pewien sposób nieokreślona. Na domiar złego, biegnący przed nim mężczyzna kompletnie zniknął mu z oczu. Został sam na sam z goniącymi go bestiami. Uczucie odosobnienia potęgowało wrażenie, że to wszystko jest jednak tylko dziwnym snem, jednak Jacek dobrze wiedział, że to nie jest prawda, że, przynajmniej w pewnym stopniu, to wszystko jest jak najbardziej realne.

Gdy całkowicie opadł z sił zdał sobie nagle sprawę z faktu, że nie słyszy już szczekania psów. Zatrzymując się spojrzał przez ramię, potwierdzając tym samym swoje podejrzenia- istoty zniknęły tak nagle, jak się pojawiły. Z każdym oddechem coraz mocniej czuł, że to nie mogło być nic realnego, że to jego zmęczony umysł płata mu figle. Że zarówno sposób, w jaki się dostał do tej mieściny, jak i cała ta pogoń sprzed zaledwie kilku minut były mocno związane z jego stanem psychicznym i kłopotami ze snem. Psy z iglastymi głowami? Halucynacje. Dziwne miasto i wieczorna pora? Luka w pamięci, coś na podobieństwo lunatykowania. Wszystko da się wytłumaczyć, trzeba mieć jednak dobre argumenty, żeby przekonać do tego własny umysł. W tym wypadku było to jedyne sensowne wytłumaczenie, jakie przychodziło Jackowi do głowy, a dodając do tego jego "doświadczenie" z bezsennością, było ono wystarczająco przekonywujące.

Gdy serce zwolniło w szaleńczym biegu, wyprostował się i spojrzał przed siebie. Wydawało mu się, że wcześniej, gdy się zatrzymywał, nie widział przed sobą nic poza ciągnącymi się kamienicami i nieprzebraną ciemnością. Teraz jednak stał kilkadziesiąt metrów przed niewielkim placem służącym miejscowym za pchli targ. Mimo okropnej pogody i, jakby się mogło zdawać, późnej pory, między rozstawionymi straganami przechadzali się ludzie, w dużej mierze nie posiadający nawet parasoli, ale nie wyglądali, jakby miało im to przeszkadzać. Nawet Jackowi mokry podkoszulek nie przeszkadzał tak bardzo, być może dlatego, że pasował do otoczenia i ponurego klimatu miasta.
Po lewej stronie miał kolejną uliczkę, bliźniaczo podobną do tej, którą biegł- opustoszałą, zaciemnioną, nieprzyjazną- z małym wyjątkiem: w oddali mrugał do niego złowieszczo, ale i nieco zalotnie, neon miejscowego hotelu. Nie wyglądał zachęcająco, przywodził na myśl filmy w stylu noir lub podrzędne horrory, w których migoczące światło jest oznaką zbliżającego się niebezpieczeństwa.

Kosecki postanowił skierować swe kroki w kierunku targu. Nie, żeby bał się kolejnej mrocznej uliczki i hotelu mającego problem z prądem, uznał jednak, niekoniecznie słusznie, że targ to lepsze miejsce na zdobywanie informacji. Podszedł do najbliższego kramu. Pod szarym baldachimem na szerokim stoliku leżały najróżniejsze przedmioty: latarki, scyzoryki, śrubokręty i tym podobne drobności wszelakie, a przynajmniej tak zdawało się Jackowi, który nie zwracał większej uwagi na oferowany towar. Bardziej interesował go sprzedawca, niski i pulchny mężczyzna przed czterdziestką, wyglądający na mniej zamulonego od jego sąsiada, który zajmował kram obok. Jacek stanął przed nim i czekał na kontakt wzrokowy. Musiał dowiedzieć się, jak wrócić do domu, wtedy będzie mógł iść i przespać się w hotelu, by z samego rana ruszyć w drogę.
Zebrał się na odwagę i zagadał wreszcie gładko ogolonego mężczyznę.
- Przepraszam, jak najszybciej dostanę się stąd do Krakowa? Albo do Jaworzna?
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline