Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2011, 10:36   #5
Hermit
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Cała misja przebiegała jak najbardziej prawidłowo... Nie uwierzyłeś ? To albo masz wyczucie pobudek, albo łeb na karku. Wyprawa ta nie należała do najłatwiejszych, pomijając fakt przypadkowej śmierci, albo pojmanie przez bóg wie co i torturowania przez najlepsze kilka lat. Ale co tam...

Mały niziołek, bo te duże zwą się inaczej, gnał niczym koń w pełnym galopie, rżąc od czasu do czasu z złości i zmęczenia. Niziołki nie były perfekcyjnymi biegaczami. Ani też sprinterami na krótkich dystansach. Wystarczył byle człowiek z swoimi szczudłami odciągającymi jego rzyć od ziemi by cwałować szybciej. I tak też było w tym przypadku. Z całej tej drużyny, w bólu i cierpieniu polubił tylko jednego osobnika. Tego, z którym zaczynali, i zamykali ekipę małych w tej że drużynie. Antulla. Solidarność małych się to chyba zwało. Widać to było choć by nawet podczas tej epickiej ucieczki, kiedy to niczym dzieci uciekające przed gołym pedofilem, długonodzy pozostawili mniejszych daleko w tyle, ratując tylko i wyłącznie swoje pośladki, aż w końcu znikli...

Szczęściem głupich, bo to stwierdzenie pasowało Falco w całej rozciągłości, udało im się 'przeżyć'. Co prawda za cenę przenośnego domu, kocyka i takich tam, ale z zaciśniętymi zębami i łzami w oczach ruszył dalej, tym razem nie obracając się za siebie. Wiedział, że gnom da sobie rade, ale nie chciał też zbytnio pozostawić go w tyle w stosunku do siebie. Zwolnił trochę, tak by do końcowej sali wbiec razem - nie za rączkę.

Mierzący 90 cm wzrostu niziołek, o kruczych włosach i smolistych oczach wpadł jak pustelnik do burdelu. Jego wzrok kręcił się to tu, to tam, wytyczając w głowie własną mapę, plan, drogę, możliwości. Uczenie nie wiedzieli, czy jest to przypadek spowodowany uderzeniem tej małej makówki w coś twardego, czy też pewnego rodzaju mutacja, ale ta persona najwidoczniej była inteligentna. I to znacznie ponad przeciętną. Co prawda o tej mutacji to był rasistowski jazgot długonogich. Tak czy owak rodził się plan. Powoli, jak niechciane dziecko w brzuchu kurtyzany.

Kilku z 'wyższych', bo tak z przekąsem lubił nazywać pozostałych, postanowiło zadziałać od razu. Jeden wygibasami, drugi natomiast żelastwem. Lecz to, co stało im na przeciw nie napawało optymizmem. Dopiero w prześwicie pomiędzy udami jednego z typów zobaczył zastęp czegoś, co raczej nie chciało się przytulać i śpiewać chwalebne pieśni.

- Albo mi się wydaje, albo tutaj zrobiło się trochę gorąco... -
wycedził bardziej do ogółu, niźli do siebie przecierając pot z czoła. Zamieszanie jakie aktualnie powstało było bazą jego planu. Planu co prawda nieskoordynowanego z nikim innym z pozostałych, ale opierał się na wykorzystaniu czego się dało. I kogo się dało.

Suchar, bo tak się chyba nazywał, postanowił obejść system przedzierając się skalną ścianką. Dobry pomysł, gdyby nie wystawiał się na łatwy cel dla pozostałych przeciwników. Miało to co prawda inne, bardzo dobre zastosowanie. Odwrócił uwagi.
Kiedy to on wylądował już przy schodach, nietaktem było by nie wykorzystać tej sytuacji. Niczym dziewczyna o długich czarnych włosach z strasznych nocnych opowieści minstreli wspiął się na ściankę, zapierając się każdą kończyną którą mógł teraz dysponować, pełzł niczym pająk w stronę zamieszania. A po co? Po to by szybkim susem zeskoczyć, i pognać dalej pozostawiając co prawda Suchara na pastwę jaszczurek, ale ktoś musiał zabezpieczać dalszą drogę i poczynić rekonesans. Niczym kot starał się prześlizgnąć obok zajścia, by ukraść... to znaczy ukraść trochę cennego czasu na korzyść pozostałych.
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline