Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2011, 17:25   #2
Zekhinta
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Zacisnęła dłoń na głowie mężczyzny i bez problemu oderwała ją od ciała.

Wokół rozległy się krzyki przerażenia.

Odwróciła się, kobieta w białym fartuchu, zaplamionym krwią sięgnęła po leżący na stoliku rewolwer.

Jej krótkie, czarne włosy nastroszyły się dziwienie.

Rozbłysło oślepiające światło, przetoczył się grzmot a po chwili w powietrzu rozniósł się zapach ozonu.

Wokół niej wszystko było poczerniałe, najgorzej wyglądały jednak ludzkie ciała, skurczone, powyginane w dziwne kształty i całkowicie zwęglone.

Otworzyła oczy. Nad sobą zobaczyła gładki sufit z pojedynczą żarówką wiszącą na kablach. Rozejrzała się. Stolik pod oknem, przy nim fotel i taboret, w kącie malutka lodówka, kilka rupieci na podłodze, niewielka szafa przy drzwiach. No i część pokoju, odgrodzona od reszty a robiąca za coś, co chciało by być łazienką. Zoe odetchnęła. To był jej pokój, leżała w swoim łóżku a dziwny sen, który czasem nawiedzał jej umysł rozpłynął się w blasku zachodzącego słońca, wpadającego przez okno.
Kobieta podniosła się zwinnie i spojrzała na swoje dłonie. Ciało cyborga, stalowoszare płynnie reagowało na jej każdą myśl. Palce zgięły się i rozprostowały kilkukrotnie tak, jak im nakazała. Wstała z łóżka i wyszła na środek niewielkiego pomieszczenia. Chociaż nie musiała tego robić, to był rytuał. Wykonała szybki, roundhouse high kick. Jej noga nie dotknęła ponownie podłogi, Zoe wykonała skręt i powtórzyła cios. Ciężko było markować kopnięcia bez worka treningowego, ale jak się nie ma co się lubi...
Jeszcze kilka smagnięć, po czym postawiła obie stopy mocno na ziemi i posłała swemu wyimaginowanemu przeciwnikowi serię prostych i sierpowych. Po chwili zdecydowała się trochę potańczyć w koło ‘wroga’ na tyle, na ile miała miejsce w ciasnym pokoju.
Bawiła się tak na tyle długo, że słońce zdążyło zniknąć za budynkami i już tylko czerwonawa łuna na niebie wskazywała na to, że jeszcze pozostało kilka minut dnia.
Kobieta zaprzestała ćwiczeń. Podeszła do szafy, otworzyła ją i wyciągnęła swoje ulubione ciuchy – czarne, obcisłe jeansy, ciemny top. Założyła buty, po czym spojrzała na swoje odbicie w lusterku przytwierdzonym do drzwi szafy. Długie, jasno rude włosy nosiła rozpuszczone. Zaplotła sobie w nich tylko kilka pojedynczych warkoczyków, ale nie zmieniły one zbytnio kształtu fryzury. Kobieta odgarnęła grzywkę z czoła, po czym zamknęła drzwi.

Zoe siedziała na schodach niewielkiej altanki, przybudówki właściwie, przytulonej do niskiego, zwalistego bloku mieszkalnego. Wieczór był chłodny, sąsiedzi dziewczyny już dawno pochowali się w swoich mieszkaniach. Ona jednak siedziała na zimnie i czekała, aż zapadnie noc. Od dawna nie była na łowach, pieniądze powoli się kończyły, trzeba było w końcu zabrać się za siebie.
Gdy do jej uszu dobiegły kroki, od razu spojrzała w ich stronę. Ktokolwiek tu szedł, nie miał zamiaru się ukrywać. Zoe wyraźnie słyszała zdecydowane, męskie kroki. Wstała i chwilę potem zza rogu wyłonił się Spike. Kobieta nie mogła powstrzymać lekkiego uśmieszku, jaki pojawił się na jej wargach.
- Cóż sprowadza cię do tej spokojnej, cichej dzielnicy? – zagadnęła do mężczyzny, wychodząc mu naprzeciw a w jej głosie słychać było kpinę.
- Nie zaprosisz mnie do środka? – usłyszała tylko. Twarz łowcy była poważna, więc Zoe kiwnęła tylko głową i zawróciła z powrotem do altanki.
- Wejdź.
Spike nie bawił się w ciuciubabkę. Od razu, gdy tylko zamknął za sobą drzwi, przeszedł do konkretów. Wyjaśnił jej wszystkie aspekty, a ona nie mogła powstrzymać wyrazu zdziwienia, jaki malował się na jej twarzy. Spike natomiast przytaknął głową wskazując trzy postacie na ekranie palmtopa.
- Wiem, że to trudne zadanie, ale kiedy je wykonamy, będziemy kąpać się w chipach do końca naszego życia. Tak przynajmniej twierdzi Fabryka. Coś mi jednak tutaj śmierdzi. Nie ufam nikomu z Zalemu - stwierdził stanowczo, po czym ponownie spojrzał w monitor. Widniały tam fotografie oraz dane personalne trojga ludzi. Przedstawiały one mistrza motorballu Gistrone, jego menadżera Stocka oraz lekarza Primę Nova.
Zoe słuchała Spike’a uważnie, i kiwała głową.
„Nareszcie!” pomyślała ucieszona. „W końcu coś się będzie działo, jakieś porządne zadanie, a nie nic nie znaczące płotki, po których dostaje się tylko jakieś marne chipy!” Jakoś w ogóle nie dotarły do niej argumenty łowcy o Fabryce i Zalemie. Stała oto przed okazją krwawej jatki i sowitego wynagrodzenia, nie trzeba było myśleć o czymkolwiek innym.
Po krótkiej dyskusji i wymianie spostrzeżeń, Zoe zgodziła się na propozycję. Jakże miała by się nie zgodzić. Na stwierdzenie Spike’a, że do roboty zaprzęgną jeszcze kogoś i to golasa, Zoe parsknęła śmiechem.
- Przyda się nam on na coś? Ale w porządku, to twoja zabawa, ty jesteś kapitanem. – Dodała wciąż powątpiewającym głosem.
„Cóż, jeśli nasz golutki kolega szybko odpadnie to przynajmniej zostanie więcej kasy dla nas”
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline