Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2011, 19:15   #3
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
”Dziewięćdziesiąt sześć, dziewięćdziesiąt siedem, dziewięćdziesiąt osiem…”Slevin już od jakiegoś czasu wisiał na drążku i robił swoje ranne ćwiczenia. Kochał to, lubił patrzeć jak z ćwiczenia na ćwiczenie robi się coraz bardziej silny, lepszy. W górę i w dół, w górę i w dół. Umięśnione męskie ciało oblewające się teraz znaczną ilością potu, unosiło się to w górę, to w dół.

”Sto” – padło w głowie Slevina.
Puścił się drążka umieszczonego pod sufitem, nad wejściem łączącym mały salonik z sypialnią. Zeskoczył na skrzypiąca podłogę. Mieszkanie było urządzone skromnie, wręcz na wojskową nutę. Łóżko, stół, kanapa, dwa krzesła, szafa. Można jeszcze było zaobserwować inne rzeczy jak np. odbiornik, ale po co to komu? Włączał go naprawdę rzadko, prawie nigdy nie miał czasu. Brał na swoją głowę bardzo dużo zajęć, przez co był gościem we własnym domu. Meble już od dawna pokrywała znaczna warstwa kurzu.

Zmęczony ruszył pod prysznic, gdzie pod strumieniem zimnej wody, oczyścił się z lepkiego potu. Pieniący się na jego długich, trochę zapuszczonych włosach detergent zbierał wraz z wodą pył, kurz i inne zabrudzenia, które znikały w odpływie. Wczoraj wrócił skonany z zadania, gdzie za kilka marnych chipów musiał pozbawić życia jakiegoś cyborga. On sam w sobie nie był zbytnio problemowy, nie bardziej niż jego dwudziestu wykidajłów. Na szczęście „golasy” mają to do siebie, że są za często nie doceniane przez zbrukanych mechaniką ludzi… Czy to w ogóle byli ludzie? Nie, nie uważał ich za takich. Mieli w sobie namiastki człowieczeństwa, niestety w oczach Kelevry byli tylko leniami chcącymi być lepszymi od prawdziwych ludzi. Nie mających sił do ćwiczenia, trenowania, do bycia człowiekiem i znosić ludzkie problemy. Niestety wszczepianie w siebie różnego szajsu było tak modne, że on i tak nic nie mógł by z tym zrobić. Dla niego istniały dwie rasy człowieka. Człowiek właściwy, taki jak on i cyborgi, ludzi nie szanujących samego siebie, wszczepiający w swoje ciało elektryczny szajs i nadal mówiący do siebie „człowieku”.

Po prysznicu Slevin przyciął swoje włosy oraz zarost, jednakże nie ścinał ich. Dzisiaj chciał zostać i zrobić porządek w swojej norze, który uważał za formę treningu, tym razem duchowego.
I przystąpił do niego z charakterystycznym dla siebie zaparciem.

Podczas sprzątania zastanawiał się nad tym, skąd się wzięła ta skuteczność. Rzadko kiedy… Nie. On nigdy nie odpuszczał. Wszystkie zadania których się podjął, zostały wykonane. A to którego się podjął i do tej pory nie zostało wykonane, nie ma co liczyć na litość i łaskę, wykonane będzie z całą sumiennością.
Te cechy zyskał chyba po świętej pamięci matce, Sarze. Kiedy odchodziła, błagała tylko Slevina aby nie przywracał jej do życia jako jednej z tych rzeczy. Tego nie określonego paskudztwa, jakim były cyborgi. To człowiek? To maszyna? Nie były ani tym, ani tym. Nie były niczym.

Do wieczora mieszkanie było czyste, zapasy uzupełnione, a broń oraz pancerz przyszykowane na następne zadanie. Po ciężkim dniu, w czasie w którym jadł lekkie śniadanie, usłyszał jakieś kroki na korytarzu. Niby nic dziwnego, ale rzadko kiedy miewał gości, a że jego mieszkanie było ostatnim na korytarzu, skłoniło go do uszykowania miecza na podorędziu.
Może i był „golasem”, ale nie miał zamiaru umierać jak „golas”. Po chwili rozległo się pukanie.
Z sobie tylko znanych powodów, poczekał na trzecie podejście. Napastnicy zwykle nie pukają tyle razy, więc to trochę go uspokoiło.
Otworzył drzwi.
Przed nim stał jakiś cyborg i cyborg-kobieta.
- Czy Pan Slevin? Mam dla Pana propozycję pracy. Bardzo dobrze płatnej pracy. – powiedział cyborg.
- Tak, to ja. Proszę wejść i usiąść przy stole, napijecie się czegoś? – goście gestem odmówili, więc jak usiedli, miejsce naprzeciwko nich zajął i sam Kelevra.
- Co to za robota? – zapytał po to tylko, aby zaraz potem zostać wprowadzonym w szczegóły zadania. Zdjęcia mistrzów motorballu rozpoznawał, sam miał z nim styczność i swoje pięć minut. Kiedy padło hasło ”trzeba ich zlikwidować”, Kelevra nawet się nie zdziwił.
No bo po co innego przychodzili by akurat po niego?
Przez cały czas wprowadzania w zadanie, cyborg-kobieta przyglądała mu się badawczo.
Czy ona nigdy nie widziała człowieka bez przeróbek? Po chwili zrozumiał. Zapewne nie miała styczności z łowcą bez wszczepów. Cóż, byli rzadkością, ale nie byli bezbronni.
- A ona? – zapytał Slevin pracodawcę, po czym wskazał głową na siedzącą obok niego cyborga-kobietę – - Skoro do mnie przychodzisz, powinieneś wiedzieć że pracuję przeważnie sam.
Cyborg zatrwożył się, ale nie stracił gruntu pod nogami. Coś powiedział, ale człowiek, jedyny w tym pomieszczeniu, walczył ze sobą. Ten cyborg-kobieta miała w sobie coś… Coś co widział ostatnio tylko u swojej ś.p. matki.
- Zgoda. Pomogę wam – odbąknął po chwili, po czym przeszedł do drugiego pomieszczenia. Coś zahałasowało i po chwili pojawił się w swoim pancerzu wspomaganym. Ciężka zbroja, z której na poziomie łokci i kolan co kilka ruchów wydobywał się strumień pary. Na plecach miał przewieszone ciężkie ostrze, w ręce trzymał hełm od zbroi. Sam pancerz miał wystrój bardzo „kanciasty”, nie była to z pewnością jakaś najnowsza wersja dostępna w sklepie dla „golasów”. Ów pancerz musiał nieść ze sobą ciekawą historię, która miała się już niebawem całkiem ciekawie wzbogacić.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 09-06-2011 o 19:21.
SWAT jest offline