Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2011, 23:25   #3
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Wyszedłem z lokalu Pi z niemym “kurwa mać” wypisanym na twarzy. Panna Pi była jednak jedną z tych osób, które informacje miały zawsze, tylko nie zawsze - cokolwiek warte... Tym razem właśnie był taki raz. Wypiliśmy flaszkę malibu i pogadaliśmy o niczym, przy okazji oplotkowując kilku znajomych - niestety nie na tyle mocno, aby coś z tego było... Zastanawiałem się czy nie wykonać kilku telefonów i zobaczyć co się gdzie kręci, ale - chyba mi się nie chciało. Przez moment zastanawiałem się nawet nad wybraniem numeru Lukrecji, jednak... nie dzisiaj. Dzisiaj ogólnie nic mi się nie chciało i pewnie miałem na twarzy wyraz nieprzebranego tumiwisizmu...
Pieprzony deszcz w pieprzonym mieście robił swoje - podniosłem kołnierz kurtki doskonale zdając sobie sprawę, że i tak gówno to da. Kurwa. Dzień jak co dzień, noc jak co noc.


Spojrzałem na pusty plac przed budynkiem przybytku panny Pi i odwróciłem się na pięcie ginąc w zaułku. Kilkanaście metrów dalej, na jednej z głównych i nawet o tej porze i przy tej pogodzie pełnych ulic tego chinalandu wsiadłem do samochodu i z głośników łupnęło jakieś EBM.

Coś było nie tak. Odwróciłem się i moja powycierana skórzana kurtka zachrzęściła o skórzaną tapicerkę. Wokół nie działo się nic nadzwyczajnego. Deszcz, ludzie, furgonetka tajniaków. Przez moment zastanawiałem się czego słuchają i gdzie. Pytanie gdzie było dość oczywiste - Black Lotus był miejscem, które doskonale nadawało się na spotkanie i biorąc pod uwagę ustawienie wozu to właśnie tam odbywała się jakaś akcja. Omiotłem wzrokiem sam budynek hotelu, zaczynając od drzwi fronotowych. W wejściu do hotelu właśnie zniknął Clad... Że też, kurwa, nikt go jeszcze nie ustrzelił. Jednak wyglądało na to, że solos ze swoim kolegą mają tu coś do załatwienia i to coś grubszego, bo lufy długiej broni wystawały spod płaszcza. Wzrok omiótł cały budynek - po zejściu pożarowym - słabo ukrytym wśród neonów i migających reklam wchodziło kilku miśków. Ci też nie wyglądali na policję czy innych tajniaków. Coś grubego się działo w tym hotelu i może należałoby się zainteresować co można na tym ugrać... Kalkulację zysków i strat za głowę Farstoma przerwało donośne kaboom gdzieś na wysokości piątego piętra hotelu. Bardziej instynktownie niż z kierowany jakimiś myślami otworzyłem drzwi i wyturlałem się na zewnątrz. Po sekundzie z przyklęku rozglądałem się dookoła. Mózg nie był w stanie przyswoić wszystkich danych, ale teraz nie były mi potrzebne - zapis otoczenia we wszystkich możliwych spektrach jakie dawał implant odłożył się w jego wewnętrznej pamięci. Tym będę się zajmował później. Kilka szybkich kroków i znalazłem się za kamiennym śmietnikiem. Strzał był na granicy możliwości, ale czarne Tsunami Express znalazło się w ręce i pewnie powędrowało w kierunku wchodzących po pożarówce. Nie wyglądali na specjalne przypaki, ale... jak nie wiesz co jest grane - zrób zamieszanie. Krótki napis "Targeting..." został nałożony na wizję i chwilę później pestka poszybowała. Kolejny huk zwiastował znaczne zwiększenie kosztów remontu. Gość poskładał się na jednym z półpięter przeciwpożarowych blokując swobodne przejście. Nie przewidywałem, żeby jeden strzał posłał go do piachu, nie taki - w klatkę piersiową - ale musiało go zaboleć. Cel został osiągniety - panowie rozpierzchli się zdając sobie sprawę, że nie mają żadnych szans na znalezienie strzelca podczas gdy sami wystawieni są jak na strzelnicy. Posłałem jeszcze dwie kulki zupełnie bez mierzenia - chodziło tylko o utwierdzenie miśków w obranej drodze spierniczania z schodów pożarowych. Schowałem pistolet pod kurtkę i spojrzałem w górę. "Black Lotus" oberwał na wysokości czwartego piętra, boosterki zostały w okolicach trzeciego. Wszyscy, kurwa, na tą samą imprezę? AVki oczywiście nie było - jak zawsze kiedy była potrzebna; gdzieś tam co prawda wyły policyjne syreny, ale zanim panowie tutaj dotrą... Niewielka czerwona kropka migała w polu widzenia - przynajmniej zdjęcia będą ładne... Pobiegłem w kierunku hotelu. Latynosa przerobionego na konserwę tłukł jakiś gostek i wyglądało na to, że nieźle mu to wychodzi, duża ilość woltów świetnie działała... na wszystko. Po chwili zrównaliśmy się praktycznie w drzwiach hotelu.

- Przyjaciel. - syknąłem przez zęby oceniając sytuację w hotelowym foyer. Musiałem wyglądać świetnie - jak jakiś młodociany zagniewany militarzysta; w czarnych bojówkach, typowych wysokich combatach; szaroburej, lekko ponaciąganej koszulce z logo jakiejś kapeli; powycieranej skórzanej kurcie i rękawiczkach bez palców...
 
Aschaar jest offline