Ostatnią rzeczą jaką pamiętał, nim zapadła ciemność, było ukłucie w potylicę. Siedział wtedy w krzakach, przyczajony, z karabinem gotowym do strzału. Wiedział, że Sumiko Akaba pojawi się wkrótce na placyku przed budynkami. Za tą informację dał kilkaset kredytów, ale było to niczym, w porównaniu z tym co oferował Biancarlo. Na Volkovie i Vanderbercie zarobił po dwa tysiące kredytek, a żółtek wyceniony został na dwa i pół tysiąca. Teraz wystarczyło tylko upitolić mu głowę i zawiadomić pana Biancarlo o wykonaniu zadania. Niestety, kiedy Akaba w otoczeniu swoich ludzi pojawił się na placu, Brunner stracił przytomność.
Gdy ją odzyskiwał, w obolałej głowie pojawiły się nieprzyjemne myśli. To musiała być zasadzka. Wiedzieli, że czai się w krzakach i dorwali go. Tylko dlaczego jeszcze żył? Co od niego chcieli? I w ogóle gdzie się znajduje? Wszystko bolało, jakby dostał porządny łomot, ale na ciele nie zobaczył żadnych obrażeń, skaleczeń ani sińców.
Coś kojarzył. Ktoś wyrwał go z głębokiego snu. Co mu robili? Zbiorniki wypełnione jakąś cieczą. Maszyneria medyczna. Ludzie w białych kitlach... Nie potrafił połączyć faktów w całość, ułożyć ich w poprawnej kolejności. Usiadł na łóżku i ukrył głowę w dłoniach. Co on w ogóle tu robił? Znajdował się w małym pokoiku, prawdopodobnie celi, sądząc po drzwiach nieposiadających żadnego uchwytu ani panelu sterowniczego. Na pryczy obok niego leżał posiłek. On sam miał na sobie jednoczęściowy, szary kombinezon. Był więźniem? Czyim? I kim byli ci mężczyźni zajmujący pozostałe prycze? Nie miał siły pytać...
W końcu coś zaczęło się wyjaśniać. Drzwi otwarły się i pojawili się w nich ludzie, ubrani w wojskowe mundury, mówiący z charakterystycznym akcentem. Unia Ludowa. Pieprzone komuchy... Komu mógł podpaść? Może Antonin Volkov miał jakiś znaczących przyjaciół. Bez sensu. Nikt nie byłby w stanie powiązać jego śmierci z Brunnerem. Wszystko zostało upozorowane na nieszczęśliwy wypadek. Kto jeszcze? Porthouse i Zaibatsu odpadali. Może przypomniał sobie o nim narkotykowy król albo Viggo Biancarlo uznał, że nie wywiązuje się z umowy. Bez sensu. Wtedy dostałby kulkę w łeb, a nie tkwił na statku należącym do Uni Ludowej.
Statku właśnie atakowanego przez Konfederację. Żołnierze prowadzili Hansa i kilku innych mężczyzn w takich samych kombinezonach przez wibrujące od ostrzału korytarze, zatopione w przygasającym świetle. Potężny wstrząs cisnął wszystkimi na podłogę. Nim jednak jeszcze nieco otępiały Brunner zdołał podjąć jakąkolwiek próbę ucieczki, żołnierze opanowali sytuację. Zaklął pod nosem i posłusznie szedł dalej.
W ostatniej chwili uniknęli wyssania przez dziurę ziejącą w kadłubie. Jakimiś włazami i schodami dotarli do hangaru, w którym toczyła się walka. jak na razie nie zostali zauważeni. Brunner podniósł leżącą na ziemi strzelbę i zaczął przeszukiwać martwego żołnierza leżącego obok. Z kieszonki munduru wyciągnął paczkę papierosów i żarową zapalniczkę. Od razu zapalił papierosa i powoli wydmuchał dym z płuc. Od razu rozjaśniło mu się w głowie. Trupowi zabrał jeszcze buczący komunikator i zapasową amunicję do broni.
Brunner przez chwilę przysłuchiwał się rozmowie. Popatrzył za oddalającym się współwięźniem.
- Ej ty - zwrócił się do gadającego z unijnym akcentem mężczyzny, podajac mu zdobyty na zabitych strażnikach komunikator. - Może powiedz im żeby się przenieśli na inny pokład. Tam są bardziej potrzebni, albo jakoś inaczej odwróć ich uwagę.
- Nie głupie, jeśli trafimy w częstotliwość i nie zaalarmujemy innych - Unita wziął komunikator, i ustawił standardową częstotliwość, jaką wojska Unii ludowej wykorzystają w takich sytuacjach. - Poruczniku Wasinski zabierz wszystkich żołnierzy w hangarze, i wycofaj się za gródź. Wsparcie napotkało opór, tych sóczysynów z komór, wszyscy ożyli, jesteście potrzebni. Zamknijcie grodzie, wyssiemy konfederacyjne ścierwa w przestrzeń. Macie minuszzszzszszszzsz... - wyłączył nadawanie, i ustawił urządzenie tylko na odbiór.
W głośniku komunikatora zasyczało.
- Wasinski? Wasinski padł! Kto mówi...?! Centrala, potwierdźcie rozkaz!
- To nie my! To wróg! - odezwał się po chwili drugi głos.
- Uwaga! Federacyjni jakoś weszli na naszą częstotliwość! Nie wykonywać radiowych rozkazów!
- Taaa, kanał znalazł, ale wspólny. Dobrze, że nas nie namierzają – skomentował Rusayev. Brunner już go nie słuchał. Wychylił się zza zasłony, oceniając sytuację. Atakującym nie wiodło się dobrze. Trzeba było ich wspomóc, bo tylko w ten sposób mieli szansę na ucieczkę
Ostatnio edytowane przez xeper : 14-06-2011 o 17:46.
|