Wątek: [Autorski]Smoki
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2011, 10:49   #5
zbik_zbik
 
Reputacja: 1 zbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumny
Smok przebudził się. Rozejrzał po jaskini. Było ciemno, ale on widział, i dobrze czół się w ciemności. Zdecydowanie nikogo tu nie było. Ale coś się wydarzyło, coś wyjątkowego, czuł to, nie wiedział czemu, ale czuł… smoki tak już mają. Nastawił ucha, w ogólnej części jaskini panowało wielkie zamieszanie. Ruszył ze swego leża, zza zakrętu w jaskini widać było światło pochodni, zawczasu zmniejszył lekko źrenice. Tak jak się spodziewał z pochodnią stał krasnolud w swej zwykłej kolczudze. Część główna znajdowała się nieco dalej. Wyraźnie widać było kilka ognisk i słychać rozmowy przestraszonych gnomów. Smok skinął na krasnoluda.
-Nie wiem co to było. Obudził mnie kamień który odpadł od sklepienia i uderzył mnie prosto w czoło – odchylając włosy pokazał na lekką ranę. – założyłem kolczugę i jak wyszedłem ze swej komnaty gnomy już szalały.
- Oj, Morhlej, Morhlej, zawsze coś ci się przytrafi – rzekł smok radośnie – Gerba powinna mieć na takie zadrapania jakąś maść. – Gnomica Gerba miał maści na wszystko, a jej nalewki nawet smokowi przynosiły wielką i nie kłamaną radość. Często chodziła po górach zbierając te swoje zioła. Po za tym była najstarszą Gnomicą w jaskini.
- Mam nadzieję że nie będzie problemów – rzucił jeszcze krasnolud kierując się ze smokiem do części ogólnej. Gdy tylko banda ujrzała smoka podniósł się hałas. Wszyscy krzyczeli jeden przez drugiego. Nic nie dało się zrozumieć. Smok otworzył paszczę i ziewnął lekkim ogniem. Huk ognia i trzaski siarki szybko uciszyły gromadę.
- No to kto był na straży? – zapytał Morhlej.
- Ja – podniósł rękę Kodi, jeden z młodszych Gnomów. – ale nic nie wiedziałem, bo akurat postanowiłem się wykąpać w wodospadzie w świetle księżyca i tak woda mi w oczy naleciała. I wtedy to uderzenie jakby, zatrzęsło się wszystko. To dochodziło od strony Rozdroża, ale jakby gdzieś dalej. Nie wiem dokładnie gdzie i co.
- Co tu się dzieje? Co to za zbiegowisko? – Wykrzyknął żartem człowiek wychodzący z bocznej groty.
- Olsen! A ty nie śpisz?? Nie wiedziałem że cokolwiek mogłoby cię obudzić! – zakrzyknął smok. – Nic się nie stało, jak za Rozdrożem to daleko. Nie ma co się przejmować. Ale dla waszej spokojności ustalcie podwójną wartę, posiedźcie przy ognisku pogadajcie spokojnie. Morhlej – zwrócił się do swego zaufanego druha – zadbaj tu o porządek, i żeby ich uspokoić weźmiesz ze skarbca wyposażenie bojowe ubierzesz się i ukryjesz w wyłomie skalnym koło wejścia. Tak na wszelki wypadek. Będziesz tam póki nie wrócę. Ja polecę zobaczę co tam się dzieje.
Krótki rozbieg, machnięcie skrzydłami i smok wzbił się w powietrze, kilka ognisk zgasło, smok wyminął stalaktyt i runął w wyjście orzeźwiając się przy tym rześką wodą wodospadu. Lubił ten moment, spikował jeszcze ku rzece, łyknął lecąc i wzbił się ku gurze. Rozdroże minął wysoko żeby go ktoś nie zobaczył, w mieście ludzie biegali w tą i z powrotem, zdecydowanie zdezorientowani. Leciał za mocą, czuł że go ciągnie w stronę wioski Czarna Woda, ale w krajobrazie coś nie pasowało, nie tak to sobie zapamiętał… tu była wioska a nie jezioro…
 
__________________
Dobry dyplomata improwizuje to, co ma powiedzieć,
oraz dokładnie przygotowuje to, co ma przemilczeć.
zbik_zbik jest offline