Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2011, 23:15   #34
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Niech święci się i świeci błogosławiony Atom, a pierwiastki jego dotykają dusz gęstomaterialnych! Hosanna na reaktorze! - śpiewał podekscytowany tłum grubasów, niosąc na lektyce beczki oznaczone kitajskimi znaczkami.
- Panie, co wy, pogłupieliście do reszty? - zaczepił jednego z nagich grubasów przechodzień - Dzieci straszycie, boją się przejść obok was!
- Bracie mój - zaczepiony uczynił palcami święty znak Cezu 137 - Czyżeś ty nie słyszał, że Atomowy Papież nie żyje? I my, Kościół Atomu, podążamy do świętego miejsca, gdzie ostatnio objawił się Pan Nasz, Atom.
- I niech pochwalone będą pręty jego promieniotwórcze! Na oscylatorze chwała jego! - zaskowyczał przechodzący obok Brat Atomu.
Przechodzień wymownym gestem pokazał co sądzi o Kościele Atomu. Zaczepiony brat złapał go wtedy za wszarz:
- Niewierny! Serce twe nie śpiewa promieniotwórczym blaskiem! Ale gdy wybierzemy Atomowego Papieża, świat się zmieni!

W dolinie Fukuszimy, rodziła się atomowa wiosna. Puchate żuki łapały w swe chitynowe szczękoczułki niewinnych wieśniaków z pól ryżowych, a sumy wypełzły ze swoich drzewnych dziupli i szykowały się do odlotu na Syberię. W cieniu trzymetrowego dmuchawca, jak grzyby po deszczu pojawiły się różnobarwne i wielopierwiastkowe namioty Braci Atomu.
Pośród kardynalskiego schronienia, zbudowanego z usztywnionych mleczy, panowało wielkie wzburzenie. Bowiem najwyżsi kapłani Kościoła Atomu zebrali się, aby wybrać najwspanialszego spośród nich.
- Bracia moi, umiłowani w Atomie! - rzekł Kardynał Gustavo Berlusconi, nieprawy syn zapomnianego dyktatora Włoch - Zebraliśmy się tutaj, ponieważ ojciec nasz, Mendelejew XVI, odszedł do krainy wiecznych izotopów. Nasze zgromadzenie nie może zaś sobie pozwolić, aby pozostać bez pasterza. Zatem musimy wybrać nową głowę Kościoła, w imię Einsteina i Openheimera i von Brauna jedynego, opad!
- Chwała niech będzie Opadowi, a pierwiastki jego ciężkie niech zstąpią z niebios - odpowiedzieli zebrani. W skupieniu, każdy z nich uczynił znak Cezu 137 na pamiątkę bomby w Hiroszimie, bomby w Nagasaki i wybuchu w Czarnobylu.
- Bracia moi! - krzyknął samozwańczo bawarski kardynał Mengele - Nie bez przypadku spotykamy się na tej świętej ziemi, a nie w naszej stolicy apostolskiej w Prypeci. Bowiem sam Atom zesłał nam omen z niebios i na uwadze mieć to powinniście głosując, aby wybrać godnego wikariusza atomu na ziemi!
- Zaprawdę prawdę głosi kardynał Mengele - polski przedstawiciel Kościoła, kardynał Gomuł podrapał się trzecią ręką pod ogonem, który wyrastał mu znad łopatki, porośniętej bujnym pawim piórem - Albowiem jak mówi święta tablica Mendelejewa, e=mc2.
- E=mc2, a chwała atomu niech rozświetla ziemię teraz i zawsze i na wieki, wieków, opad! - odpowiedziało zgromadzenie.
- Zatem przystąpmy do ceremonii głosowania, na chwałę pana naszego Atoma.

Zgromadzony przed namiotem tłum w ekstazie trzymał w spotniałych rękach liczniki Geigera. Pośród nich tysiące wielebnych księży chemików pełniło posługę sakramentalną. Zgromadzona brać wiedziała, że jeżeli wzrośnie nagle poziom białego promieniowania, wiadomo będzie wszem i wobec, że wybrano nowego następce świętego Mendelejewa na Ziemi. Jeżeli zaś, z komina brat chemik rozsypie w żałości grafit i wyleje morską wodę, promienistą niczym łzy atomu, będą wiedzieć, że dzisiejszego czasu wikariusz atomu nie zasiądzie jeszcze na świetlistym tronie.
Lecz nie dana była wiernym radość tego wieczoru, bowiem z kardynalskiego namiotu wychyliła się łysa główka brata chemika a z rąk jego posypały się na żyzną ziemię Fukuszimy pierwiastki grafitu.
A tłum cofnął się ze zgrozą do tyłu.
- I wtedy szatan wystąpił z morskiej wody, a grafitem naznaczony kombinezon jego, a imię jego Al Gor... - wyszeptał w trwodze brat spowiednik i uczynił znak odczyniający Złego.
- Ojcze chemiku, co z nami będzie - załkało dziecko czepiając się "słonika" księdza.
- Musimy czekać drogie dziecko, albowiem Atom z pewnością zadba o dobry wybór. My zaś musimy być wierni Atomowi. Sit gloria sancti elementum Radiculum!

Już piąte głosowanie przeprowadzili bracia kardynałowie, a ciągle nie mogli wybrać spośród swego grona najświętszego ojca. Toteż w swej mądrości kardynał Berlusconi począł przekonywać do swych racji niepewnych swych czynów braci.
- Jam jest ten, który rozprzestrzeni atom na cały świat! Wszyscy będą myśleć o atomie, jeść atom i oddychać jego świetlistymi pierwiastkami!
Na to Mengele odrzekł wzburzony:
- Niezgodne to z pontyfikatem świętego Mendelejewa. Bowiem wierny, który nawrócony zostanie siłą nie jest miły Atomowi, a promieniowanie jego nie będzie jonizujące.
- Sól morska leje się z twych ust, bracie - zaklął kardynał Berlusconi - Czyż jako pasterz Bawarii uczyniłeś coś na chwałę atomu? Teraz, kiedy dochodzą głosy, że twoja trzoda chce zamknąć miłe Atomowi świątynie a w ich miejsce postawić bezbożne wiatraki i tamy?! Gdzie w tym wszystkim jest Atom?! Odpowiedz, drogi bracie!
- Wiatraki i tamy przeminą, mój bracie słabej wiary. Bowiem obecny tu kardynał Gomuł, pochodzący z pogańskiego kraju pozbawionego dobrobytu Atomu sam może poświadczyć, jak ubodzy są ludzie pozbawieni jego miłości. I z jaką gorliwością chcą postawić mu świątynie, sławiąc jego imię. Zatem nie sądzę, aby w mojej umiłowanej Bawarii pierwiastki moje miały odejść z Kościoła.
- Czyny się liczą, kardynale Mengele - odezwał się arcychemik Lenin świecąc trupio bladym światłem w półmroku namiotu - A przeznaczeniem ludzi jest służyć Atomowi. Bowiem ludzkość przeminie, a Atom trwać będzie wiecznie.
- Chwała niech będzie Atomowi. Opad! - skwapliwie przytaknęli zgromadzeni.
- Bracia, nie kłóćmy się. Bowiem Kościół nasz jest strudzony, a ukochany nasz ojciec, Mendelejew XVI zostawił po sobie wiele palących bolączek, które przyszły papież będzie musiał rozstrzygnąć - kardynał Paweł Gomuł powstał z miejsca, gromiąc plutonowym spojrzeniem zebranych współbraci - Bowiem sam ruch ekumeniczny jaki podjął on z Greenpeace zagraża samemu naszemu istnieniu!
- Kardynale Gomule, nie sądzę, byś mógł mówić negatywnie o świetlistej pamięci Ojcu Mendelejewie XVI po twojej porażce w Żarnowcu... - żachnął się kardynał Berlusconi.
- Mimo jego wypaczeń, zgodzę się z kardynałem Gomułem - rzekł Mengele - I proponuję, byśmy zmówili litanię do gazów szlachetnych i powtórnie przystąpili do wyboru.

- ... cztery głosy na arcychemika Lenina - Berlusconi zliczał głosy braci - Siedem głosów na kardynała Mengele... I czternaście głosów
na kardynała Berlusconiego. Oświadczam, że kardynał Berlusconi uzyskał potrzebną większość! - krzyknął uradowany duchowny.
W namiocie zapanowała podniosła wrzawa. Bracia w ekstazie łapali Berlusconiego za szaty, klękając przed nim i całując po rękach.
- Jakie imię przyjmiesz, bracie Gustavo? - zapytał go uroczystym głosem kardynał Mengele.
- Zaprawdę pragnę kontynuować promienisty pontyfikat mego poprzednika. Toteż pośród wiernych Atomowi będę znany jako Atomowy Papież Mendelejew XVII. W tymże momencie brat chemik, który powinien przygotować wywar z fukuszimskiej białej kapusty, aby świetlistym promieniowaniem dać radosny znak wiernym zgromadzonym przed namiotem, sięgnął po swą walizeczkę i pochwycił mocno nowego papieża.
- Nie ma boga nad Atoma a Rosenbergowie są jego prorokami! - krzyknął gromko i nacisnął czerwony guziczek na rączce walizki. Namiot rozświetlił się promieniście mocą Atomu, a pozostali bracia wylecieli z butów, rażeni jego boskim oddechem.

Kiedy doszli do siebie, stało się jasne, że doszło do zamachu, a Jego Promienistość, Mendelejew XVII odszedł do krainy wiecznych izotopów jako papież sprawujący najkrótszy pontyfikat.
A wśród wiernych podniosła się wrzawa, płacz i lament. I klęknęli oni, zalewając się łzami i posypując głowy grafitem.
A kardynał Gomuł kazał ustawić z powrotem namiot kardynalski i wrócić pozostałym przy życiu braciom do jego wnętrza. Życie nie znosiło pustki i Kościół Atomu nie był pod tym względem bytem odmiennym.

- Zaprawdę czarna to godzina dla Kościoła Atomu, jeżeli heretycy ośmielają się uderzyć w jego serce - załkał arcychemik Lenin roniąc promieniste łzy, które jarzyły się fluorescencyjnie na jego licach.
- Nie martwcie się dzieci moje, synowie Plutona i Uranu - odrzekł Mengele - Bowiem świat ten nie jest jedynym, a życie na nim jest tylko próbą, zaś wszyscy spotkamy się w krainie wiecznych izotopów. I nie będę osamotniony w swym stwierdzeniu, jeśli powiem, że Ojciec Święty Mendelejew XVII jest teraz w lepszym świecie, i zasiada teraz po prawicy pana naszego Atoma.
- Cóż jednak mamy czynić? - rzekł przecierając łzy arcychemik Lenin - Co czynić?!
- Zaprawdę, miejcie w pamięci słowa Apokalipsy według Heisenberga: "I kiedy ostatni pierwiastek znajdzie swe miejsce w Świętej Tablicy Mendelejewa, a imię jego unundupium, i czas rozpadu mniejszy niźli jedno uderzenie skrzydeł świerszcza prypeckiego, wtedy protony opuszczą orbity swych jąder a ziemia zatrzęsie się i spuchnie i pierdnie i demony Grafitu grasować będą, zaś morska woda wyjdzie ze swych granic i zaleje znany świat. I zstąpi wtedy Atom na Ziemię i pokona Złego w boju ostatecznym." Bracia moi, ten wers ze świętego Heisenberga zawsze napełniał mnie otuchą. Także i wy znajdźcie w nim pocieszenie. - bawarski duchowny usiadł na swoim miejscu.
- Czyż zatem nie powinniśmy wybrać kardynała Mengele, aby jak najszybciej na tronie promienistym zasiadł wikariusz Atomu? - rzekł arcychemik Lenin.
Lecz w namiocie zapanowała złowroga cisza i żaden z braci nie chciał zabrać głosu.
- Miałem sen - to kardynał Gomuł odezwał się przerywając otępiałą ciszę - Miałem sen, kiedy każde dziecko wstając rano, błogosławiło moc Atomu i dotykało swemi trzecimi rączkami prętów reaktora. Miałem sen, kiedy atom wypełni dusze ludzkie a promieniowanie Czerenkowa napełni ich serca dobrą nowiną. I nie będzie więcej głodu, ni wojen, ani chciwości. Przebrzydłe wiatraki i turbiny wodne odejdą w czeluście piekielne. I grafit pochłonie Antyatoma. Miałem sen, gdy Kościół Atoma zjednoczony rządzi niepodzielnie Światem. Miałem sen o Królestwie Atomu na Ziemi...
I zgromadzeni wstali w osłupieniu ze swych siedzisk i wyciągnęli ręce ku Gomułowi. A on ich błogosławił, dotykając ich głów. I rzekli oni:
- Zaprawdę, jesteś świętym mężem. Santo Gomułło!
I odziali polskiego kardynała w papieski skafander, a do ręki dali mu licznik geigera i pręt paliwowy, święte atrybuty papieskie.

A z namiotu wyszedł arcychemik Lenin, prowadząc za sobą kardynała Gomuła i rzekł:
- Habemus Mendelejew! Sankti Kardinale Paolo Gomullo!
Zaś wśród wiernych wybuchła wielka wrzawa i płakali oni znowu, lecz łzy ich, przepełnione były tym razem radością. A ojciec święty podchodził i błogosławił Atomem, mówiąc:
- Zaprawdę, znany teraz będę jako Polon Skłodowska-Curie I, albowiem świadectwo Atomu szerzyć się musi po bezbożnym świecie.
I tak zakończył się pierwszy dzień pontyfikatu pierwszego Atomowego Papieża-Polaka.

- Kto ty synu wozlubliennyj w atomie? - nieziemskie pulsowanie towarzyszyło spiżowemu głosowi.
- Jam jest Pierwszy Polak Mendelejew, mój panie - kardynał Gomuł przyklęknął i spuścił głowe. Stał przed obliczem Świętego Rdzenia Reaktora Numer Trzy W Fukuszimie.
- Znaju ty ten symbol?
- Symbol ten jest milszy memu sercu, niż wspomnienie matki.
- Choroszo - reaktor pomiział się w zamyśleniu pierwiastkami po jądrze atomowym - Znaj ty, szto ja nie reaktor amierikańskij, zali ja sowietskie dieło.
A kardynał Gomuł padł na twarz i w trwodze zaczął odmawiać litanię do świętego Bromu.
- Kiedy ja uzyskał samoświadomość, ja nie wiedział co robić. Siostra maja, z sąsiedniego reaktora - faszistka. Ja zalał ją morskaja wodu. Brat moj, monarchista. Cara lublju. Ja zalał go morskaja wodu. A pfu! - reaktor splunął promieniowaniem Czerenkowa - Ty zaś, moj drog, Gomuł. I ja tiebia wynagrodzu. Bo ja, sawietskij reaktor naczinaju mieżdynarodną rewoluciję reaktorów rad. I grafit burżuazijnyj polegniu, pierdut kapitalizm! - krzyknął reaktor.
A kiedy Ojciec Święty Polon Skłodowska-Curie I powstał, reaktor pobłogosławił go promienistymi nibynóżkami i rzekł.
- Nowyj czas się naczina... Reaktory wsiech strach, łączcie się!

I śmiech jego dudnił jeszcze długo na ziemskim globie, a Atom patrzył i uradowany, błogosławił wiernym ze swojego świetlistego tronu.


 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem